-Jak to kurtka Justina?!-krzyknęła mam wstając z kanapy.
Roztrzęsiona nie wiedziałam co powiedzieć.Uh,Justin pali takie papierosy.Chwileczkę,wspominałam w ogóle że Justin pali?No to tak,pali.Nie jest nałogowym palaczem ale jara.
-Ashley możesz powiedzieć mi co tu się do cholery dzieje?-powiedziała próbując zachować powagę co jej nie wychodziło.
-Justin?Jaki Justin?-wtrącił policjant.,
-To chł...
Szybko zatkałam mamie usta dłonią zanim dokończyła to zdanie.
-Przepraszam na chwileczkę.-powiedziałam do dwóch mężczyzn i zaciągnęłam mamę do kuchni.
-Oszalałaś?!-powiedziałam szeptem.
-Ja?To twój chłopak okradł rodziców jego dziewczyny!
-Nie ważne!Nie możesz go wkopać,pójdzie do więzienia!
-I słusznie!Okradł drogocenne rzeczy!
-On wszystko odda!Ale daj mi czas...
Mama oparła łokcie o blat i schowała pomiędzy nimi głowę.Przytuliłam ją i nie wiem czemu zaczęłam płakać.
-Mamo błagam!On nie może mnie zostawić!
-Ma czas do końca tygodnia.Jest poniedziałek.Jeśli to niedzieli wszystko nie zostanie zwrócone zgłaszam to na policję.-wyszeptała wściekła.
Nie było czasu do stracenia.Przeprosiłam panów i od razu po tym jak wyszłam z domu zadzwoniłam do Justina.
-Halo?-usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.
-Justin,musimy się spotkać,teraz.
-Co?-czułam że właśnie się przeciąga.-Co jest?
-To nie rozmowa na telefon.Przyjdź do mnie.Ja zaraz będę w domu.
-Dobra
Nie czekałam na nic więcej tylko od razu szybko poszłam do domu.Szłam pośpiesznym krokiem.Wreszcie złapałam za klamkę dużych,brązowych drzwi.Zamknięte?Nie ma Van?Wyjęłam z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi.Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach.Nie musiałam długo czekać bo zaraz do domu wpadł Justin.
-Cześć
-Hej,siadaj.
-Co się do kurwy nędzy stało że jesteś taka roztrzęsiona?-krzyknął prawie że i szybko objął mnie ramieniem.
-Puść mnie.-powiedziałam i zwaliłam jego ramię z mojego.
-O co ci chodzi?
-Okradłeś moich rodziców!
-Co?-zaczął się śmiać.
-Justin to nie jest śmieszne!
-Jest!Skąd ci się to wzięło dziewczyno?
-Dom moich rodziców został okradziony,biżuteria,pieniądze...zgadnij kogo kurtkę znaleziono w nim.-powiedziałam.-Twoją.
-Moją?Jaką?
-Czarną,skórzaną,z twoimi papierosami!
-To n i e m o ż l i w e cziasz?Na chuj mi biżuteria twojej mamy?
-No nie wiem...żeby ją sprzedać!
-Mam dużo hajsu nie muszę kraść
-Justin masz tydzień na oddanie wszystkiego moja mama inaczej zgłasza sprawę na policję...
-Co mam jej oddać skoro nic jej nie zabrałem?!
-Boże Justin przyznaj się jak nie chcesz iść do więzienia albo mieć problemów z policją!
Chłopak zaśmiał się ironicznie.
-Jak mi nie wierzysz to już twój problem.
-Jak mam ci wierzyć skoro mnie okłamujesz!
-Mówię ci prawdę!
-Skoro jesteśmy razem to chyba powinieneś być ze mną szczery!
-A ty powinnaś mi ufać!Ale skoro mi nie wierzysz i mnie osądzasz za pieprzoną kradzież to chyba nie ma dla nas przyszłości.
-Czyli?-wyrzuciłam ręce w powietrze
-Czyli koniec z nami-powiedział i wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwiami.
Siedziałam jak wryta.Świetnie.Nie mam chłopaka,nie mam zaufania mamy,nie mam już nic.Wiem,na pewno się pogodzimy...ale on się chyba naprawdę na mnie wkurzył.
*Według Justina*
Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem z domu.O co tu w ogóle chodzi?Wiedziałem że tak będzie i ten rzekomy "związek" długo nie pociągnie.Żałuję tylko że byłem takim idiotą i nabrałem się na tą zasraną miłość czy jak to gówno się nazywa.Nie ma miłości.Nie ma wspaniałych księżniczek.Są dziwki.Wystarczy mi to.Wsiadłem do auta i odpaliłem silnik.Zastanowiłem się chwilę gdzie mogę pojechać,ponieważ nic nie przyszło mi na myśl pojechałem przed siebie.Coraz mocniej zaciskając ręce na kierownicy nie mogłem powstrzymać emocji i cholernego zdenerwowania.Jechałem wymijając wszystkie auta.Wjechałem na ulicę którą skądś już znałem.Znałem i to dobrze.To tu potrąciłem tą kobietę.Potrząsnąłem głową aby wyrzucić wszystkie złe myśli które przechodziły przez mój mózg.Postanowiłem pojechać do domu.Po paru minutach jazdy zaparkowałem przed domem i wysiadłem po czym wszedłem do środka.Pustka.W sumie jak inaczej?Walnąłem się na łóżko i postanowiłem iść spać.
*3 dni później*
*Według Ashley*
Justin się nie odzywa.Ja jestem chora.Vanessa cały czas jest zajęta.Sprawa z kradzieżą nie wyjaśniona.Gorzej być już chyba nie może.Leże od trzech dni w domu,boję się o Justina i zaczynam wątpić że się pogodzimy.Spojrzałam na zegarek.13:07.Idę do sklepu po herbatę.Zarzuciłam na siebie grubą bluzę i wsunęłam adidasy po czym wrzuciłam do kieszeni pieniądze i wyszłam.Do sklepu miałam 5 minut drogi.Szłam dość szybkim krokiem.Właśnie miałam przechodzić przez pasy kiedy jakiś samochód dosłownie niecały metr ode mnie zatrzymał się.Gwałtownie odskoczyłam na bok.Spojrzałam na kierowcę a moje serce stanęło...kto?Justin z jakąś panną.W oczach zebrały mi się łzy,szybko wbiegłam do sklepu i chowając się za regał zaczęłam płakać.To koniec.Koniec ze mną i z Justinem.Koniec wspaniałego,szalonego życia.Nie miałam ochoty na nic.Zapłakana wzięłam z półki herbatę i poszłam do kasy.Nagle ujrzałam młodego,przystojnego sprzedawcę.Uśmiechnął się do mnie.
-Wiesz...mogę dorzucić ci paczkę chusteczek gratis.-uśmiechnął się troskliwie i pokazał mi paczkę chusteczek.
-Poproszę.-pociągnęłam nosem i lekko,prawie niezauważalnie się uśmiechnęłam.
-9.28
Podałam mu pieniądze i chwytając za "ucho" reklamówki wyszłam ze sklepu.Szybko znalazłam się w domu.Usiadłam na kanapę i wzięłam ze stolika mojego iPhona.Weszłam w galerię która była przepełniona zdjęciami Justina i moich razem z nim.Nasze zdjęcia z Cody'm,z Vanessą...zdjęcie śpiącego Justina...zaczęłam coraz bardziej płakać uświadamiając sobie że ktoś komu oddałam moje serce tak po prostu mnie zostawił.To było za wiele.Dość.Ponownie się ubrałam i wybiegłam z domu.Biegłam przed siebie.Nie byle gdzie,w miejsce którego potrzebowałam.Kiedy byliśmy z Justinem na spacerze Justin pokazał mi je.To tak jakby góra.Stoi tam ławka.Jest dość stromo bo widać widoki Los Angeles.Kiedy się tam doczłapałam,usiadłam na ławkę i zaczęłam głośno płakać.Nigdy nie byłam tak załamana.Przez te 19 lat mojego życia nigdy nie myślałam o samobójstwie aż do teraz.To wszystko po prostu straciło sens.Podeszłam do brzegu i zamknęłam oczy,chciałam poczuć dłonie Justina na mojej talii,jego usta na mojej szyi i usłyszeć jego głos.Przypomniałam sobie to.Te wszystkie wspomnienia...Otworzyłam oczy i podeszłam bliżej krawędzi.Spojrzałam na miasto.Miasto w którym teraz mój sens życia pewnie pieprzy się z jakąś laską.Z zamyśleń wyrwał mnie zachrypnięty głos.
-Ashley...
Odwróciłam się.Ręce zaczęły mi się trząść,usta drżeć,serce walić 100 razy mocniej...Tak,to Justin.
-J-Justin...-wyjąkałam.
-Skarbie...
Kiedy poczułam że duża ilość łez spływa mi po policzkach bez myślenia rzuciłam się Justinowi w ramiona i wybuchłam ponownie płaczem.
-Kochanie...przepraszam...kurwa nigdy sobie tego nie wybaczę...-powiedział i mocno,cholernie mocno mnie przytulił.
-Doprowadziłem cię do stanu w którym nigdy nie chciałem cię zobaczyć.Przestraszoną,załamaną,płaczącą...przepraszam...
Nic nie powiedziałam,nie umiałam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Kocham cię...kocham cię i zawsze będę...kiedy wtedy zobaczyłem cię zapłakaną idącą do sklepu...bezbronną...poczułem że nie mogę cię stracić...że jesteś dla mnie wszystkim...
-P-przep-praszam...-wyjąkałam ledwo co.
-Ashley nie mów tak to moja wina.Już nigdy cię nie zostawię.-powiedział wolno spokojnym głosem.
sobota, 30 listopada 2013
wtorek, 12 listopada 2013
Twenty-seven.
-Mama?!-krzyknęłam
Kobieta spiorunowała mnie wzrokiem.Czułam jak się czerwienię.Zeszłam szybko z kolan Justina i wysiadłam z samochodu.
-Co ty tu robisz?-zapytała mrużąc oczy.
-N-nic.-zająkałam się.
Boże jaki wstyd.
-Możemy porozmawiać w cztery oczy?
Pokiwałam nie pewnie głową i odeszłam parę metrów od samochodu Justina.Szybko dołączyła do mnie mama.
-Co ty wyrabiasz?!-"krzyknęła szepcząc"*.
-Zależy co masz na myśli?
Na jej twarzy ukazało się rozczarowanie,troska,złość,smutek i Bóg wie co jeszcze.Na pewno nie radość.
-Nie sądziłam że nie masz do siebie szacunku...w czym popełniłam błąd?-załamała się i oparła głowę do ściany budynku.
-O czym ty mówisz?
-Dlaczego robisz "to" za pieniądze?Przecież z ojcem zawsze kupowaliśmy ci to co chciałaś...
-Co?!-wrzasnęłam.
-Mogłaś powiedzieć że czegoś ci brakuje...
-Oszalałaś?!Mamo,nie jestem dziwką!Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć co?!-wykrzyczałam zdenerwowana całą sytuacją.
-To kim był ten chłopak?-stanęła ze mną twarzą w twarz;
-To mój chłopak a nie jakiś chłopak!
-Chwileczkę...to ten chłopiec który był u was w domu kiedy cię odwiedziłam?-w jej oczach pojawiła się nadzieja.
-Tak mamo!To Justin!Jak mogłaś pomyśleć że...nie mogę w to uwierzyć!-złapałam się za głowę.
Poczułam nagle że mama objęła mnie ramionami i wtuliła głowę w moje włosy.
-Córciu...przepraszam...nie poznałam go,po za tym ostatnio jestem bardzo roztrzęsiona...
-Co się dzieje?
To chyba coś poważnego skoro moja rodzicielka uznała mnie za jakąś dziwkę.
-Mieliśmy z ojcem...ktoś się włamał do domu.
-Co?!-wydarłam się nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam.-Jak to?!Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
-Nie chciałam cię martwić...
-Mamo czy ciebie do reszty pojeb...-ugryzłam się w język.-Czy ty oszalałaś?!
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale"!Jestem twoją córką,jedyną zresztą,chyba powinnaś mi mówić takie rzeczy!
-Ashley do cholery,dasz mi powiedzieć jak to było?!
Odetchnęłam ciężko i pokazałam jej gest ręką żeby zaczęła od początku.
-Po pierwsze,nie tutaj.Jesteś już po lekcjach?
Pokiwałam głową.
-Więc o 16 bądź w Starbucks'ie.Muszę lecieć na spotkanie z klientem.Do zobaczenia!-powiedziała po czym pobiegła przed siebie.
Złapałam się za głowę i poszłam odnaleźć auto Biebera.Kiedy zauważyłam czarne ferrari,weszłam na miejsce pasażera.
-Co jest?-rzucił jakby robił łaskę że w ogóle się pyta.
-Nic.
-Ashley,nie pierdol że nic.Chyba widzę.
-Sama nie wiem co się stało!Opowiem ci to później-jak się dowiem.Zawieź mnie do domu.
-Dlacz...
-Justin zrób do cholery choć raz to o co cię proszę.
Blondyn wywrócił oczami i odjechał ze szkolnego parkingu.Jechaliśmy w ciszy.Odezwałam się dopiero kiedy dojechaliśmy na miejsce.
-Poczekaj chwilę.Przebiorę się i zaraz wracam.
Nie czekałam na odpowiedź tylko od razu wyskoczyłam z samochodu i grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy,przeklnęłam pod nosem bo nie mogłam ich znaleźć.
-Są.-powiedziałam cicho i wyjęłam je z torby.
Zwinnym i szybkim ruchem otworzyłam drzwi,zdjęłam buty i rzuciłam torbę do salonu.Pobiegłam do pokoju i otworzyłam szafę.Jęknęłam bo nie wiedziałam co ubrać-jak zwykle zresztą.Po tym jak Justin ostatnio wylał colę na stertę moich czystych ubrań nie miałam zbytniego wyboru co do garderoby.Moje oczy dostrzegły coś czarnego.Zdjęłam z wieszaka właśnie czarną koszulę i moje ulubione,oliwkowe,obcisłe spodnie.Udałam się do łazienki i wzięłam szybki,ale to bardzo szybki prysznic.Wytarłam się puchatym ręcznikiem i założyłam ubrania.Wzięłam z blatu w kuchni paczkę gum do ręki i wyjęłam jedną po czym wsadziłam ją do buzi.Wzięłam z szafki klucze i wybiegłam z domu zakluczając za sobą drzwi.Ponownie weszłam na miejsce pasażera w samochodzie Justina.
-Jestem.-powiedziałam.
-Mhm.-mruknął.-To gdzie jedziemy?
-Zawieź mnie do Starbucks'a.
-Po co?-zmarszczył czoło.
-Bo muszę się tam spotkać z mamą.Która godzina?
Chłopak spojrzał na wyświetlacz swojego iPhona.
-15.50.
-Dobra,to jedźmy.
Oparłam się wygodnie o fotel kiedy chłopak ruszył.W radiu zaczęła się jakaś piosenka.Bieber po usłyszeniu że się zaczyna,szybko podgłośnił.
-Ścisz to.-jęknęłam.
Chłopak podgłośnił jeszcze bardziej.
-Co?-zaśmiał się.
-Cholera,Bieber,ścisz to!
Tym razem o dziwo wykonał moją prośbę a raczej polecenie.
-Masz okres?-uśmiechnął się.
-Co?-zmarszczyłam czoło.
-Nerwowa jesteś.
-Nie Justin,nie mam okresu,ale trudno się nie denerwować kiedy włączasz to gówno tak głośno że nie słyszę swoich myśli!
-To nie gówno.To Metallica.
Wywróciłam oczami.
-Nie ważne co to jest!
Chłopak zaczął się śmiać co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało lecz postanowiłam ugryźć się w język żeby oszczędzić sobie słuchania głupkowatych komentarzy.
-Jesteśmy.-zaparkował samochód i zgasił silnik.
-Super,dzięki,to pa-chciałam wyjść z auta ale chłopak pociągnął mnie za ramię i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Skończyliśmy się całować a ja wyszłam z auta.
-Popraw włosy!Wyglądają jak po s...
-Słyszę!-przerwałam mu głośno.
Przeczesałam ręką włosy i weszłam do środka szukając mojej mamy.Zdziwiłam się bo siedziała już.
-Hej.-przywitałam się i usiadłam na przeciwko niej.
-Hej.-odpowiedziała.
-Długo czekasz?
-Nie,dopiero przyszłam.
-Tak?Nie widziałam cię.
-Za to ja ciebie tak.Aha,powiedz Justinowi żeby przestał przejeżdżać na czerwonym świetle bo w końcu zabiorą mu te prawo jazdy.-posłała mi rozbawiony uśmiech.
Zarumieniłam się delikatnie.
-Huh,przekażę mu.
Podeszła do nas kelnerka.
-Co podać?-zapytała.
-Dla mnie mocną kawę.A ty co chcesz?-spojrzała na mnie mama.
Przejrzałam szybko "menu kaw" i podałam kobiecie zamówienie.
-Dziękuję.-rzuciła mama.
-A teraz mów o tym włamaniu.-powiedziałam niecierpliwie.
-Więc...ja i tata byliśmy w pracy,kiedy wróciliśmy w domu był totalny bałagan,nie było mojego całego pudełka z biżuterią...na pewno ukradli wiele innych rzeczy ale byłam zbyt roztrzęsiona żeby sprawdzać dom...
-Zgłosiłaś to na policję?
-Oczywiście.Dzisiaj przyjadą żeby przeszukać dom i tak dalej...
-Ale...jak to się stało?Przecież mamy dwa,dobre zamki a oprócz ciebie,taty i mnie nikt nie ma kluczy.
-Kiedy zobaczyłam bałagan myślałam że to ty czegoś szukałaś ale nawet ty byś nie zrobiła takiego bajzlu.
-Dzięki.-powiedziałam sarkastycznie.
Mama wywróciła oczami i wtedy przyszły nasze kawy.Zaczęłam bawić się słomką która była w kawie myśląc o czym jeszcze chcę porozmawiać z mamą.
-Jak ci się w ogóle układa?-zapytała nagle.
-Jak na osobę która nie dawno skończyła 19 lat to dobrze.A tobie?
-Po za tym wszystko dobrze.
*Brak perspektywy*
Ashley wraz z swoją mamą po omówieniu różnych rzeczy,postanowiła udać się do domu rodziców w którym miała zjawić się policja.Pojechały razem do domu w którym szybko dość pojawiła się policja.
*Według Ashley*
-Otworzę!-krzyknęłam po tym jak ktoś dosyć mocno zapukał w drzwi wejściowe.
Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna,właściwie dwóch mężczyzn z mundurach.Oczywiście policjanci.
-Mamo chodź!-krzyknęłam jak małe dziecko.
-Dom państwa Storling?-zapytał jeden z nich niskim głosem.
-Tak.-odpowiedziała mama stając koło mnie.-Zapraszam.-dodała.
Dwaj mężczyźni przeprowadzili z mamą rozmowę,co zniknęło,kiedy i inne ważne szczegóły potrzebne do śledztwa.Jeden z nich gadał z mamą a drugi przeszukiwał dom.Ten drugi podszedł do mamy z czymś w rękach.
-To kurtka pani męża?-zapytał.
Mama wzięła ją do ręki i obejrzała dokładnie.Spojrzała na metkę.
-Nie,to nie jest kurtka ani moja ani mojego męża.Pierwszy raz widzę ją na oczy.
Mężczyzna tym razem podał ją mi.
-Może twoja?
Obejrzałam ją,spojrzałam na metkę po czym wytrzeszczyłam oczy,zajrzałam do zapinanych kieszeni w których znalazłam papierosy.
-To kurtka Justina-powiedziałam roztrzęsiona i zdziwiona jak nigdy dotąd.
Kobieta spiorunowała mnie wzrokiem.Czułam jak się czerwienię.Zeszłam szybko z kolan Justina i wysiadłam z samochodu.
-Co ty tu robisz?-zapytała mrużąc oczy.
-N-nic.-zająkałam się.
Boże jaki wstyd.
-Możemy porozmawiać w cztery oczy?
Pokiwałam nie pewnie głową i odeszłam parę metrów od samochodu Justina.Szybko dołączyła do mnie mama.
-Co ty wyrabiasz?!-"krzyknęła szepcząc"*.
-Zależy co masz na myśli?
Na jej twarzy ukazało się rozczarowanie,troska,złość,smutek i Bóg wie co jeszcze.Na pewno nie radość.
-Nie sądziłam że nie masz do siebie szacunku...w czym popełniłam błąd?-załamała się i oparła głowę do ściany budynku.
-O czym ty mówisz?
-Dlaczego robisz "to" za pieniądze?Przecież z ojcem zawsze kupowaliśmy ci to co chciałaś...
-Co?!-wrzasnęłam.
-Mogłaś powiedzieć że czegoś ci brakuje...
-Oszalałaś?!Mamo,nie jestem dziwką!Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć co?!-wykrzyczałam zdenerwowana całą sytuacją.
-To kim był ten chłopak?-stanęła ze mną twarzą w twarz;
-To mój chłopak a nie jakiś chłopak!
-Chwileczkę...to ten chłopiec który był u was w domu kiedy cię odwiedziłam?-w jej oczach pojawiła się nadzieja.
-Tak mamo!To Justin!Jak mogłaś pomyśleć że...nie mogę w to uwierzyć!-złapałam się za głowę.
Poczułam nagle że mama objęła mnie ramionami i wtuliła głowę w moje włosy.
-Córciu...przepraszam...nie poznałam go,po za tym ostatnio jestem bardzo roztrzęsiona...
-Co się dzieje?
To chyba coś poważnego skoro moja rodzicielka uznała mnie za jakąś dziwkę.
-Mieliśmy z ojcem...ktoś się włamał do domu.
-Co?!-wydarłam się nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam.-Jak to?!Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
-Nie chciałam cię martwić...
-Mamo czy ciebie do reszty pojeb...-ugryzłam się w język.-Czy ty oszalałaś?!
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale"!Jestem twoją córką,jedyną zresztą,chyba powinnaś mi mówić takie rzeczy!
-Ashley do cholery,dasz mi powiedzieć jak to było?!
Odetchnęłam ciężko i pokazałam jej gest ręką żeby zaczęła od początku.
-Po pierwsze,nie tutaj.Jesteś już po lekcjach?
Pokiwałam głową.
-Więc o 16 bądź w Starbucks'ie.Muszę lecieć na spotkanie z klientem.Do zobaczenia!-powiedziała po czym pobiegła przed siebie.
Złapałam się za głowę i poszłam odnaleźć auto Biebera.Kiedy zauważyłam czarne ferrari,weszłam na miejsce pasażera.
-Co jest?-rzucił jakby robił łaskę że w ogóle się pyta.
-Nic.
-Ashley,nie pierdol że nic.Chyba widzę.
-Sama nie wiem co się stało!Opowiem ci to później-jak się dowiem.Zawieź mnie do domu.
-Dlacz...
-Justin zrób do cholery choć raz to o co cię proszę.
Blondyn wywrócił oczami i odjechał ze szkolnego parkingu.Jechaliśmy w ciszy.Odezwałam się dopiero kiedy dojechaliśmy na miejsce.
-Poczekaj chwilę.Przebiorę się i zaraz wracam.
Nie czekałam na odpowiedź tylko od razu wyskoczyłam z samochodu i grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy,przeklnęłam pod nosem bo nie mogłam ich znaleźć.
-Są.-powiedziałam cicho i wyjęłam je z torby.
Zwinnym i szybkim ruchem otworzyłam drzwi,zdjęłam buty i rzuciłam torbę do salonu.Pobiegłam do pokoju i otworzyłam szafę.Jęknęłam bo nie wiedziałam co ubrać-jak zwykle zresztą.Po tym jak Justin ostatnio wylał colę na stertę moich czystych ubrań nie miałam zbytniego wyboru co do garderoby.Moje oczy dostrzegły coś czarnego.Zdjęłam z wieszaka właśnie czarną koszulę i moje ulubione,oliwkowe,obcisłe spodnie.Udałam się do łazienki i wzięłam szybki,ale to bardzo szybki prysznic.Wytarłam się puchatym ręcznikiem i założyłam ubrania.Wzięłam z blatu w kuchni paczkę gum do ręki i wyjęłam jedną po czym wsadziłam ją do buzi.Wzięłam z szafki klucze i wybiegłam z domu zakluczając za sobą drzwi.Ponownie weszłam na miejsce pasażera w samochodzie Justina.
-Jestem.-powiedziałam.
-Mhm.-mruknął.-To gdzie jedziemy?
-Zawieź mnie do Starbucks'a.
-Po co?-zmarszczył czoło.
-Bo muszę się tam spotkać z mamą.Która godzina?
Chłopak spojrzał na wyświetlacz swojego iPhona.
-15.50.
-Dobra,to jedźmy.
Oparłam się wygodnie o fotel kiedy chłopak ruszył.W radiu zaczęła się jakaś piosenka.Bieber po usłyszeniu że się zaczyna,szybko podgłośnił.
-Ścisz to.-jęknęłam.
Chłopak podgłośnił jeszcze bardziej.
-Co?-zaśmiał się.
-Cholera,Bieber,ścisz to!
Tym razem o dziwo wykonał moją prośbę a raczej polecenie.
-Masz okres?-uśmiechnął się.
-Co?-zmarszczyłam czoło.
-Nerwowa jesteś.
-Nie Justin,nie mam okresu,ale trudno się nie denerwować kiedy włączasz to gówno tak głośno że nie słyszę swoich myśli!
-To nie gówno.To Metallica.
Wywróciłam oczami.
-Nie ważne co to jest!
Chłopak zaczął się śmiać co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało lecz postanowiłam ugryźć się w język żeby oszczędzić sobie słuchania głupkowatych komentarzy.
-Jesteśmy.-zaparkował samochód i zgasił silnik.
-Super,dzięki,to pa-chciałam wyjść z auta ale chłopak pociągnął mnie za ramię i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Skończyliśmy się całować a ja wyszłam z auta.
-Popraw włosy!Wyglądają jak po s...
-Słyszę!-przerwałam mu głośno.
Przeczesałam ręką włosy i weszłam do środka szukając mojej mamy.Zdziwiłam się bo siedziała już.
-Hej.-przywitałam się i usiadłam na przeciwko niej.
-Hej.-odpowiedziała.
-Długo czekasz?
-Nie,dopiero przyszłam.
-Tak?Nie widziałam cię.
-Za to ja ciebie tak.Aha,powiedz Justinowi żeby przestał przejeżdżać na czerwonym świetle bo w końcu zabiorą mu te prawo jazdy.-posłała mi rozbawiony uśmiech.
Zarumieniłam się delikatnie.
-Huh,przekażę mu.
Podeszła do nas kelnerka.
-Co podać?-zapytała.
-Dla mnie mocną kawę.A ty co chcesz?-spojrzała na mnie mama.
Przejrzałam szybko "menu kaw" i podałam kobiecie zamówienie.
-Dziękuję.-rzuciła mama.
-A teraz mów o tym włamaniu.-powiedziałam niecierpliwie.
-Więc...ja i tata byliśmy w pracy,kiedy wróciliśmy w domu był totalny bałagan,nie było mojego całego pudełka z biżuterią...na pewno ukradli wiele innych rzeczy ale byłam zbyt roztrzęsiona żeby sprawdzać dom...
-Zgłosiłaś to na policję?
-Oczywiście.Dzisiaj przyjadą żeby przeszukać dom i tak dalej...
-Ale...jak to się stało?Przecież mamy dwa,dobre zamki a oprócz ciebie,taty i mnie nikt nie ma kluczy.
-Kiedy zobaczyłam bałagan myślałam że to ty czegoś szukałaś ale nawet ty byś nie zrobiła takiego bajzlu.
-Dzięki.-powiedziałam sarkastycznie.
Mama wywróciła oczami i wtedy przyszły nasze kawy.Zaczęłam bawić się słomką która była w kawie myśląc o czym jeszcze chcę porozmawiać z mamą.
-Jak ci się w ogóle układa?-zapytała nagle.
-Jak na osobę która nie dawno skończyła 19 lat to dobrze.A tobie?
-Po za tym wszystko dobrze.
*Brak perspektywy*
Ashley wraz z swoją mamą po omówieniu różnych rzeczy,postanowiła udać się do domu rodziców w którym miała zjawić się policja.Pojechały razem do domu w którym szybko dość pojawiła się policja.
*Według Ashley*
-Otworzę!-krzyknęłam po tym jak ktoś dosyć mocno zapukał w drzwi wejściowe.
Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna,właściwie dwóch mężczyzn z mundurach.Oczywiście policjanci.
-Mamo chodź!-krzyknęłam jak małe dziecko.
-Dom państwa Storling?-zapytał jeden z nich niskim głosem.
-Tak.-odpowiedziała mama stając koło mnie.-Zapraszam.-dodała.
Dwaj mężczyźni przeprowadzili z mamą rozmowę,co zniknęło,kiedy i inne ważne szczegóły potrzebne do śledztwa.Jeden z nich gadał z mamą a drugi przeszukiwał dom.Ten drugi podszedł do mamy z czymś w rękach.
-To kurtka pani męża?-zapytał.
Mama wzięła ją do ręki i obejrzała dokładnie.Spojrzała na metkę.
-Nie,to nie jest kurtka ani moja ani mojego męża.Pierwszy raz widzę ją na oczy.
Mężczyzna tym razem podał ją mi.
-Może twoja?
Obejrzałam ją,spojrzałam na metkę po czym wytrzeszczyłam oczy,zajrzałam do zapinanych kieszeni w których znalazłam papierosy.
-To kurtka Justina-powiedziałam roztrzęsiona i zdziwiona jak nigdy dotąd.
Subskrybuj:
Posty (Atom)