Hej!Ktoś tutaj jeszcze żyje?Wstyd mi że nie dodawałam rozdziału parę miesięcy...Mam nadzieję że ktoś z was jeszcze zagląda tu i będzie nadal ponieważ wracam do pisania:) Dodaję krótki rozdział bo nie chcę trzymać Was w niepewności.Zabieram się za pisanie.Kocham Was i dziękuję za miłe słowa przy poprzednim rozdziale,buziaki xox
~*~
Wtulałam się w jego silne ramiona i zaciągałam się po cichu zapachem jego perfum.Tak bardzo chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie.Ale nie ważne co się stanie,Justin okradł moich rodziców,okłamuje mnie,nie wiem czy w ogóle powinnam go teraz tulić.
-Justin...
-Hm?-mruknął całując mnie w czoło.
-Jak mnie znalazłeś?
-Przypadkiem.Przyjechałem tutaj bo odkąd tu mieszkam kiedy nie wiem co robić,zawsze tu przychodzę,i BAM znalazłem cię.
-Nie chcę cię denerwować ale...proszę Justin nie zostawiaj mnie,musisz oddać tą biżuterię,pieniądze i elektroniczne rzeczy...proszę Justin...
Zauważyłam że jego klatka piersiowa gwałtownie porusza się.Jego oczy są przepełnione złością,to nie jest ten sam Justin,to nie sexowny,zabawny Justin.To ktoś inny,nie poznaję go.
-Mówiłem ci że nie mam żadnej jebanej biżuterii!
-Ale tam była twoja kurtka...
-T o n i e m o j a k u r t k a !Moja jest w domu!Udowodnię ci to.Chodź.
Chłopak zaciągnął mnie za rękę do samochodu.Wsiadłam na miejsce pasażera.Podczas jazdy nie było słychać nic,kompletnie nic.Żadne z nas się nie odzywało.Kiedy chłopak zaparkował wyszłam z auta i zamknęłam za sobą drzwi.Szłam za Justinem który zmierzał w stronę swojego domu.Szybkim,zwinnym ruchem otworzył kluczami drzwi i weszliśmy do jego pokoju.Bieber otworzył szafę i zaczął niechlujnie wyrzucać wszystkie bluzy,kurtki i inne ubrania które były na wieszakach-za siebie.
-Gdzie jest ta pieprzona kurtka przecież miałem ją nie dawno na sobie...-powiedział cicho.
Przełknęłam ciężko ślinę.Kiedy cały pokój był w ciuchach Justina,zdałam sobie sprawę że kłamał.
-Czekaj,może gdzieś ją zostawiłem.-rzucił i zniknął mi z oczu.
Przeszukał łazienkę,kuchnię i wszystkie pokoje.
-Nie ma.-powiedział po czym złapał się za włosy i pociągnął za ich końce.
-Czyli to ty?...
-To nie ja!Czy to tak cholernie trudne do pojęcia?!
-Masz tydzień na znalezienie kurtki Justin,muszę lecieć,na razie-powiedziałam smutno i szybko opuściłam jego dom.
Postanowiłam zadzwonić po taksówkę.Kiedy ujrzałam samochód,wsiadłam do środka.Podałam kierowcy adres i wbiłam się w siedzenie.Kiedy byliśmy na miejscu,zapłaciłam i udałam się do domu.Drzwi były otwarte co oznaczało że Van jest w domu.
-Hej Van!-krzyknęłam.
-Hej,gdzie byłaś?-usłyszałam przyjaciółkę i po chwili zobaczyłam.
-Ee,nigdzie...-uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do kuchni sięgając po butelkę wody.
-Wiesz,ja wychodzę bo muszę iść do Debby po książki,muszę skończyć to wypracowanie...
-Um,jasne,okej.
-To ja idę,jakbyś coś chciała to dzwoń,pa!
-Jasne,do później.
Vanessa wyszła z domu a ja poszłam do salonu i włączyłam telewizję,latałam po kanałach próbując znaleźć coś ciekawego aż natrafiłam na horror.Zostawiłam go.Poszłam do kuchni i wzięłam z szafki popcorn,muszę się jakoś zrelaksować.
*1,5 godziny później*
Po obejrzeniu tego horroru nie będę mogła spać.Jest już ciemno a Van nadal nie ma.Wiadomo,wiem że pewnie teraz się razem uczy z Debby albo się zagadała ale zaczynam się bać.Zmieniłam kanał i poszłam do łazienki umyć ręce które były tłuste od smażonej kukurydzy.Poszłam do przedpokoju po swoją torbę,zauważyłam że ktoś wsuwa pod drzwi dużą białą kartkę.Moje serce zaczęło bić 60 razy mocniej a ja gwałtownie odskoczyłam na bok.Spojrzałam przez judasz i otworzyłam drzwi.
-Halo?-krzyknęłam.
Zero odpowiedzi.
-Jest tam ktoś?-dodałam.
Nadal nic.
Dobra to trochę dziwne.Rozwinęłam kartkę aby zobaczyć czy coś w niej jest.Moim oczom ukazał się napis "Nie ujdzie ci to na sucho suko".Ręce zaczęły mi się trząść,czoło pocić a mózg nie wiedział co robić.Wzięłam telefon i szybko wybrałam numer Justina.Jeden sygnał...drugi...trzeci...czwarty...nie odbiera.Super.Zadzwoniłam szybko do Vanessy.Jeden sygnał...drugi...
-Co jest?-usłyszałam głos po drugiej stronie.
-Przyjdź,przyjedź,szybko,proszę!
-Co się stało?!
-Opowiem ci jak będziesz w domu ale błagam pośpiesz się!
Nie czekałam na odpowiedź tylko rozłączyłam się.Mój telefon zaczął dzwonić,bez patrzenia kto to,odebrałam.
-Co chciałaś?-usłyszałam głos Justina.
-J-Justin...możesz przyjechać do mnie?
-No...dobra,a coś się stało?
Usłyszałam mocne walenie w drzwi.
-Przyjedź!Szybko!
Wiedziałam że Justin samochodem będzie szybciej niż Vanessa taki kawał nogami.Walenie było coraz mocniejsze.W końcu ucichło.Już po około 5 minutach zjawił się Justin.
-Co się stało z twoimi drzwiami?!
-Co?-powiedziałam przerażona.
Wyszliśmy przed dom.Ujrzałam napis widniejący na drzwiach napisany czerwoną szminką "Teraz ci się udało,do zobaczenia wkrótce szmato"
Jejku ale sie ciesze ze postanowilas wroc do pisania. Juz myslalam ze zakonczysz ten blog , czekam na nastepny i na pewno bede go czytac ;) ;*
OdpowiedzUsuńNie wyobrażasz sobie jak bardzo się cieszę, że wróciłaś do pisania ! :) Jeeej rozdział meega, ciekawe kto teraz szantażuje Ashley ? Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ! Przeczytałam całego bloga od początku do końca ! Wspaniały ! ;* nie przestawaj pisać ;*
OdpowiedzUsuń/Weronika :)