piątek, 30 sierpnia 2013

Twelve.

*Według Ashley*

Do godziny 22 "coś" siedzieliśmy w domu nudząc się i gadając o pierdołach.Na obiad zjedliśmy pizze.O godzinie 23 kiedy miało się wszystko zaczynać,postanowiliśmy obejrzeć jakiś film.To miał być horror.Wybraliśmy "Rec".Usiedliśmy na podłodze i podłączyliśmy laptopa do telewizora żeby było lepiej oglądać.Film był genialny.Kiedy się skończył poszłam do łazienki która niestety była na górze.Powiedziałam im żeby poczekali.Szłam po schodach w górę i weszłam do łazienki.Kiedy wychodziłam ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął do pokoju,zaczęłam piszczeć,krzyczeć i Bóg wie co jeszcze.Było ciemno a po horrorze wszystko wydawało mi się jeszcze bardziej straszne,wtedy zauważyłam że to Justin sobie ze mnie zażartował.
-Czy ciebie do reszty posrało człowieku?!-krzyknęłam.
-Gdybyś widziała swoją minę!-mówił Justin płacząc prawie ze śmiechu i jednocześnie obejmując mnie w talii.
-Wystraszyłeś mnie.-powiedziałam już spokojnym głosem.
-Oh,wybacz.Ale musiałem to zrobić.-powiedział.
-Wybaczę ci...ale pod warunkiem.-powiedziałam unosząc jedną brew do góry i łobuzersko się uśmiechając.
-Jakim warunkiem?-zapytał robiąc dokładnie te same gesty co ja.
Nie czekał na moją odpowiedź tylko wciągnął mnie za sobą do łazienki zamykając drzwi na zamek.Wtedy zaczął mnie całować.On to robi cały czas,ale mi to nie przeszkadza.Właściwie to ja go prowokuje,ale jemu to też nie przeszkadza.
-Nie nudzi ci się to całowanie?-powiedziałam odrywając się od niego.
-Nie,ale nie musimy się całować.
Po tych słowach pokiwałam głową i chciałam złapać za klamkę ale wtedy on ponownie przyciągnął mnie do siebie.
-Miałem na myśli że możemy robić co innego...-powiedział śmiejąc się.
Spojrzałam na niego.
-Co?My?Nie,nie nie!
-Czemu nie?
-Po prostu nie.Na pewno nie tutaj,nie tu i nie w żadnym innym miejscu.
Nie będę "tego" robić.Wole z tym poczekać.
-Ale czemu nie...-powiedział i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
-Więc tylko na tym ci zależy tak?-zapytałam zirytowana.
-Nie,po prostu ciężko jest się powstrzymać przy tobie.
-Mam się cieszyć czy smucić?
-Cieszyć bo nie każdy jest taki sexy jak ty.-powiedział i zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
-Dla ciebie każdy jest sexy.Każda dziewczyna.Jak ja mam ci ufać?Skąd mam wiedzieć że nie zależy ci tylko na tym żeby zrobić "to" i mnie zostawić?
-Chociaż spróbuj mi zaufać.
-Czemu?
-Bo mi na tobie zależy,po prostu wiem że jesteś dziewczyną z którą mógłbym się kiedyś ożenić i byś mi się nie znudziła,rozumiesz już?
-To dla ciebie za mądre.
-Też cię kocham.
Justin nagle zdał sobie sprawę z tego co powiedział,stanęłam i otworzyłam lekko buzię ze zdziwienia.Kiedy widziałam że czuł się dziwnie.Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek żeby się wyluzował.To słodkie że się zestresował.Wtedy usłyszeliśmy wołanie z dołu.
-Co wy tam robicie tyle czasu?!-darła się Vanessa z salonu.
-Idziemy!-krzyknęłam i chwyciłam Justina za rękę.
Zeszłam z nim na dół.
-Co wy robiliście?-zapytał Cody.
-Nic,gadaliśmy.-powiedziałam.
-Mhm,jasne.-powiedziała Van ze śmiechem.
Usiedliśmy na dywanie i zaczęliśmy grać w...monopol.Tak,mamy po 19 lat i zamiast imprezować gramy w gry planszowe.Graliśmy w "zespołach" ja grałam z Jussem a Van z Cody'm.Justin nadal był jakiś sztywny,nie śmiał się,pomimo że my po kieliszku wódki nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.Złapałam go za ramię.
-Co jest?-zapytałam szeptem.
-Nic,wszystko okej.-powiedział sztucznie się uśmiechając.
-Widzę że nie jest okej.To przez to co powiedziałeś na górze,prawda?
Justin ciężko odetchnął czyli o to chodziło.
-Mówiłeś serio?-zapytałam.
-Raczej nie pierdoliłbym że cię kocham jeśli tak by nie było.-powiedział wolno.
-I to cię martwi?
Spojrzałam na Justina.
-Ja też cię kocham.-powiedziałam tym razem głośno.
Wszyscy się na mnie spojrzeli.Justin spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zaufaniem w oczach.
-Kocham cię,Ashley.-powtórzył i musnął moje usta.
Usłyszeliśmy brawa od Vanessy i Cody'ego.Nie wierzyłam że mam osobę którą naprawdę kocham,która kocha mnie.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Eleven.

Po chwili przyszedł Cody.Usiadł na kanapie.
-Cody a ty nie wracasz do Vegas?-zapytałam.
-Wracam.
-Kiedy?
-A co chcesz się mnie pozbyć?-zaśmiał się brunet.
-Nie!Tylko pytam.
-Wracam bo jutro szkoła,chyba że wy nie idziecie to ja też nie pójdę.
-Ja nie idę,nie chcę mi się.-powiedział Justin i włączył telewizję.
-Mam rozumieć że idę sama?-zapytałam unosząc brew.
-Nie idziesz sama skarbie,też nie idziesz.-Justin pocałował mnie w czoło.
Zastanowiłam się chwilę,nie powinnam opuszczać szkoły.Wiem o tym dobrze.Ale tak naprawdę nie mam siły tam iść.Pójdę we wtorek.
-Dobra,przekonałeś mnie.-powiedziałam.
Blondyn się uśmiechnął i przyciągnął do siebie.
-Chwila gdzie jest Vanessa?-zapytał brunet.
-Poleciała się przebrać i pomalować.
-Po co?
-Bo nie chce siedzieć przy tobie nieogarnięta.
Cody się zaśmiał.Wtedy zeszła do nas Van.Miała leginsy,białą bluzkę i uczesane włosy,aha no i była pomalowana tak że nie było widać jej podkrążonych oczów.Usiadła obok nas.
-Idziesz jutro do szkoły?-zapytałam.
-Nie,bierze mnie grypa.-powiedziała.
Wywróciłam oczami.
-Zostajesz?-zapytałam patrząc na Cody'ego.
-W takim razie okej.
-Woah,stary a tak nawiasem,to gdzie ty śpisz?-wtrącił Justin.
-U wujka,mieszka w L.A.
Justin pokiwał głową.
-A może...-zaczęła mówić nie pewnie Van.-Bo wiesz,możesz spać dzisiaj u mnie...to znaczy u nas.
-Właśnie.Van pójdzie do mojego pokoju,ty do niej a ja się prześpię...z Justinem na kanapie?-powiedziałam i przy ostatnich słowach spojrzałam na Justina robiąc słodką minkę.
-Tak.-powiedział Justin i się zaśmiał.
-Nie no co ty,nie będę się wpraszał.
-Dawaj będzie fajnie.-powiedziałam.
-Na pewno?-zapytał.
-Tak.-powiedziała moja przyjaciółka.
-W takim razie zgoda.
-To może zrobimy dzisiaj...coś typu impreza w domu?-Van spojrzała na nas.
-Pewnie.Ale trzeba iść coś kupić.
-To może idź z Cody'm do sklepu a my z Ash...poszukamy jakiś filmów i...popilnujemy domu?-Justin próbował coś wymyślić.
Van uniosła brew.
-Dobra niech będzie.
Wyszli z Cody'm z domu.
-Na czym to my skończyliśmy u mnie?-zapytał Justin i odwrócił się przodem do mnie.
Zaśmiałam się i zaczęłam dokańczać to co zaczęliśmy u Biebera.Wszystko było okej ale nagle zorientowałam się że jestem w staniku i majtkach.Justin stał przede mną w samych spodniach.On bynajmniej miał spodnie!Boże święty co ja robię?!Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Zawsze ktoś musi przeszkodzić?!-powiedział blondyn i wywrócił oczami.
Podeszłam do drzwi,spojrzałam przez judasz,ujrzałam mamę z wielkim koszykiem jedzenia.
-O cholera.-powiedziałam szeptem.
Pobiegłam do pokoju i szybko zaczęłam się ubierać,rzuciłam w Justina koszulką żeby ją ubrał.Pobiegłam znowu do drzwi i je otworzyłam.
-Hej,mamo.-powiedziałam.
-Hej,dlaczego nie otwierasz?-zapytała.
-Bo...akurat byłam zajęta...
-Przyszłam zobaczyć czy wszystko uporządkowałyście.
-Ale wiesz...Vanessy nie ma.
-Jak to nie ma?
-Jest w sklepie.
-Czyli jesteś sama?
-Z...
-Chłopakiem.-dokończył Justin.
-Dzień dobry,jestem Justin.-dodał Bieber i podał mojej mamie dłoń.
Mama zmierzyła go wzrokiem i podała mu rękę.
-Jestem mamą Ashley,miło mi cię poznać.
Zaprowadziłam mamę do salonu i powiedziałam jej żeby usiadła na kanapie.Zrobiła to co jej powiedziałam.
-Napijesz się czegoś?-zapytałam.
-Nie,nie,ja tylko na chwilę.
Dzięki Bogu że na chwilę.Uff.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?Ile już jesteście razem?Gdzie się poznaliście?-zaczęła wypytywać mama.
-Mamo,przestań.
-No co,chcę wiedzieć z kim chodzi moja córka.
-Wiesz,twoja córka chodzi z Justinem.-powiedziałam i nie pewnie spojrzałam na Justina który się uśmiechnął.
Wtedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi wejściowych.
-Jesteśmy!Mamy wódeczkę i chipsy i inne rzeczy!
Mama wrogo na mnie spojrzała a ja rozdziawiłam buzię.Nagle Justin zerwał się z kanapy i "poleciał" do przed pokoju żeby zająć się Van i Cody'm.

*Według Justina*

Kurwa.Pobiegłem do tych debili.I wypchnąłem ich za drzwi sam wychodząc z domu.
-Co ty robisz?-powiedziała Vanessa.
-Gówno,bronię twojej przyjaciółki!
-Co?
-Przyszła jej mama a wy się drzecie że przynieśliście wódkę!
-O cholera.-powiedział mój kumpel.
-Właśnie,więc idźcie za dom póki wam nie powiem że możecie wyjść.
Obydwoje pokiwali głową i poszli za dom.Ja wróciłem do salonu.
-To tylko...jacyś ludzie,chodzą po ulicy i się drą.-powiedziałem patrząc na przemian raz na Ash raz na jej mamę.
-Na pewno?-zapytała jej mama.
-Tak.
-W takim razie w porządku.
-Wiesz mamo,pokazałabym ci wszystko ale jeszcze...nie jest skończone i chcę aby to była niespodzianka.Może przyjdziesz jutro czy kiedy indziej?-powiedziała Ashley.
-No dobrze.Koszyk jest w kuchni.Do zobaczenia.-powiedziała i udała się do wyjścia.
-Na razie mamo.
-Do widzenia.-powiedziałem sztucznie się uśmiechając.
-Do widzenia.-odpowiedziała mi odwzajemniając uśmiech.
Kiedy wyszła z domu,obydwoje z Ash ciężko odetchneliśmy.
-Mało brakowało.-powiedziała.
Pokiwałem głową i usiadłem na kanapę.Nagle ona usiadła mi na kolanach.
-Serio jesteś moim chłopakiem?-powiedziała i uniosła brew.
-Tak,a ty moją dziewczyną.-powiedziałem uśmiechając się przy tym łobuzersko.
Zaśmiała się.Wtedy Van i Cody weszli do salonu.
-Pozwoliłem wam już przyjść?!-powiedziałem zirytowany.
-Zobaczyliśmy że mama Ash już wychodzi więc przyszliśmy.-powiedziała Vanessa.
-Nie spinaj dupy stary.-dodał Cody wywracając oczami.


sobota, 24 sierpnia 2013

Ten.

Van poszła do pokoju.Poszłam do swojego pokoju się przebrać.Założyłam brązowe rurki i koszulę dżinsową.Poszłam do salonu w którym siedział Justin.
-Może odpuścimy sobie dzisiaj wyjazd i pojedziemy jutro albo w piątek na dłużej?-zapytałam.
-Dobra,jak chcesz to możemy to przełożyć.Może chodźmy do mnie,nie byłaś jeszcze u mnie.Mojej mamy nie ma bo wyjechała w sprawie pracy na 2 dni.Właśnie mi to napisała.
-Zgoda.
Poszliśmy do domu Justina który był jakieś 4 ulice za domem MOIM i Vanessy.W końcu ujrzałam spory,biały dom.
-To tu.-powiedział Bieber i otworzył drzwi.
Weszliśmy do środka.Miał 4 pokoje.Ładnie umeblowane i wysprzątane.Do dwóch drzwi były zamknięte.
-To teraz pokaże ci mój pokój.-powiedział i zaczął się śmiać.
-Okej,zaczynam się bać.-odpowiedziałam.
Otworzył drzwi do jednego z nich.
-Ta-dam!-krzyknął.
Rozejrzałam się.Średniej wielkości łóżko,plazma,szafa i inne pierdoły.Ściany były ciemno niebieskie.
-Wow,sam tu sprzątasz?-zapytałam.
-A jak myślisz?
-Myślę że nie.-zaśmiałam się.
-Zgadłaś.To znaczy wiesz,ogólnie to mama ale czasem są wyjątki.
-Człowieku masz 19 lat i mama sprząta ci pokój?-zaczęłam się głośno śmiać.
-No co,sama sprząta a ja nie mam nic przeciwko.-odpowiedział podnosząc ręce w geście obronnym.
Usiadłam na łóżko.
-Całkiem normalny pokój.
-Co masz na myśli?-zapytał.
-Mam na myśli że przeciętnie w pokoju 19 latka zazwyczaj na ścianie jest pełno plakatów dziewczyn i leży pełno gazet p...-nie zdążyłam dokończyć bo przerwał mi Justin.
-Skąd wiesz że ich nie schowałem?-łobuzersko się uśmiechnął.
-A schowałeś?
-Ym,nie no co ty.-powiedział i kopnął delikatnie w szufladę która się nie domykała bo była pełna.
Uniosłam brew.Po chwili Bieber usiadł koło mnie.
-Spać mi się chce,nie wyspałam się na tej ciasnej kanapie.-powiedziałam zirytowana i jęknęłam.
-To śpij.
Spojrzałam na niego.Położył mnie tak żebym leżała głową na jego kolanach.
-Dobranoc.-zaczął się śmiać.
-Nie to miałam...
Wtedy on złączył nasze usta.Nie wiem czemu poczułam coś czego nigdy nie czułam.Takie no...szczęście...nie wiem jak to wytłumaczyć.Z każdą minutą nasz pocałunek robił się coraz bardziej namiętny.W końcu wstaliśmy z łóżka nie odrywając się od siebie.Justin obejmując mnie w tali podszedł do ściany.Ja opierałam się o nią a on stał na przeciwko mnie i nadal mnie całował.To wszystko wymykało się z pod kontroli.Nagle Justin ściągnął koszulkę i znowu się do mnie przykleił.Po jakimś czasie rozpiął guziki mojej koszuli i rzucił ją na łóżko pozostawiając mnie w staniku i spodniach.Potem położył się na łóżko a ja położyłam się na nim całując jego szyję.Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.Momentalnie oderwałam się od Justina.
-Kurwa,kto to!-powiedział wkurzony.
Zszedł z łóżka i spojrzał przez judasz.Zirytowany otworzył drzwi.Cody wszedł do środka.
-Stary,po co się tak zamykasz i czemu łazisz bez koszulki?-powiedział Cody.
Szedł przed Justinem w stronę jego pokoju.
-Eee,nie idź tam.-powiedział Justin łapiąc go za ramię.
-Czemu?-zapytał.
Nie czekał na odpowiedź tylko nadal szedł przed siebie.Gwałtownie sięgnęłam po swoją koszulę i szybko ją ubrałam na siebie,zaczęłam zapinać guziki kiedy do pokoju wszedł Cod.
-Woah,to dlatego Justin chodzi bez koszulki i jest zamknięty.Chyba wam w czymś przerwałem.-Cody łobuzersko się uśmiechnął a ja szybko zapięłam koszulę i usiadłam na łóżku.
-To nie to co myślisz...-powiedziałam wolno.
-Nie,wcale.-brunet zaczął się lekko śmiać.
-My nie...
-Tak wy się...
Justin mu przerwał,na szczęście.
-Chcesz coś do picia?-krzyknął na tyle głośno aby jego przyjaciel przestał mówić.
-Nie.-powiedział.
Bieber ubrał na siebie koszulkę i oparł się o ścianę.
-Co chcesz?-zapytał go.
-Nic,przyszedłem po ciebie bo chciałem iść na deskę ale wchodzę i widzę ubierającą się Ashley.-zaśmiał się Cody.
Justin również się zaśmiał.
-To idźcie na tą deskę a ja...idę zobaczyć jak się czuje Van,nie powinnam jej zostawiać samej.
-Nie,zostań.-szybko powiedział Justin.
-Serio muszę lecieć.Nara chłopcy.-pomachałam im dłonią i udałam się do drzwi wyjściowych.
Szybko zostałam zatrzymana.
-Nigdzie nie idziesz.-powiedział Justin oblizując wargi.
-Co ma znaczyć "nigdzie nie idziesz"?-zapytałam.
-Nie zostawiaj mnie.
-Nie zostawiam cię samego tylko z Cody'm.
-To co,idę z tobą,a raczej IDZIEMY z tobą.-powiedział Justin patrząc na swojego kumpla.
-Rozwalacie mnie.-powiedział Cody.
-Czem...-zapytałam ale nie dokończyłam po Justin złapał mnie za rękę i odwrócił.
-Chodźmy już.-powiedział blondyn.
Wyszliśmy z domu,Justin zamknął drzwi.Kiedy szliśmy do Van Cody nagle się zatrzymał.
-Czekajcie.-powiedział i wbiegł do sklepu.
-Wielkie dzięki.-powiedziałam lekko wkurzona do Justina.
-To nie moja wina,nie wiedziałem że to Cody chciałem go zatrzymać!
-Dobra nie tłumacz się już w sumie to nie twoja wina ani jego,ani moja.
-Podobało ci się to.-powiedział Justin ze swoim uśmieszkiem.
-Co?
-No to.
-Nie doszło do niczego innego po za całowaniem.
-Niestety.Ale gdyby Cody przyszedł później...
Walnęłam Biebera w ramię.Wtedy ze sklepu wyszedł Cody z czerwoną różą.
-Woah,stary,po co ci to?-zapytał Justin.
-To dla Vanessy...-odpowiedział Cod wywracając oczami.
-Miłość kwitnie.
-Twoja z Ashley już rozkwitła.
-Zazdrościsz.-powiedział Justin uśmiechając się.
-Dobra idźmy już!-powiedziałam.
Chłopaki pokiwali głową i szliśmy do celu.Wreszcie byliśmy w domu.Zobaczyłam Van stojącą w kuchni i robiącą sobie herbatę.Miała za dużą koszulkę i dresy.Rozczochrane włosy i podkrążone oczy.Trzymała się za głowę.Weszłam do kuchni.
-Jak tam pijaczko?-zapytałam uśmiechając się.
-Oczy już mnie nie bolą tak mocno ale nadal pęka mi łeb.
Wzięła do ręki kubek z herbatą i napiła się.Zobaczyła Justina.
-Siemaneczka.-krzyknął i pomachał jej.
Za chwilę poszedł do salonu.Wtedy do kuchni przyszedł Cody.Van momentalnie wypluła herbatę.Zaczęliśmy się śmiać.
-Jak się czujesz?-zapytał brunet.
-Ym,wspaniale.-powiedziała odstawiając herbatę na blat.
-Mówiłaś że...-zaczęłam.
-Zamknij się Ash.-przerwała mi.
Cody się uśmiechnął.
-To dla ciebie.-wyjął zza pleców różę.
-Jej,dziękuję.-powiedziała uśmiechając się szeroko.
Wywróciłam oczami i poszłam do salonu siadając Justinowi na kolanach.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Nine

-To wybaczysz mi?-zapytał Justin.
Otworzył ramiona i stał wpatrując się we mnie.Podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Nie mam wyboru.-powiedziałam wtulając się w niego jeszcze mocniej.
-Wejdź-dodałam i odeszłam od niego.
Weszliśmy do domu,poszłam z Justinem do pokoju zostawiając Van i Cody'ego samych.Kiedy weszliśmy rzuciłam się na MOJE łóżko,Justin w tym czasie zamykał drzwi.Usiadł obok mnie.
-Wiesz że nie jesteś mi obojętna.-powiedział nagle.-I wiesz też że mi na tobie zależy,prawda?
-Po co zawracasz sobie mną głowę i czemu nie zostawisz mnie i nie pójdziesz do innej,lepszej?-odpowiedziałam.
-Bo jesteś inna od tych wszystkich lasek z którymi się umawiałem.
-Czemu inna?
-One były głupie,zależało im tylko na całowaniu po za ty...
-Tobie też zależy tylko na całowaniu.-przerwałam mu.
-Nie,całowanie to tylko dodatek do tego.
-Ale po co się w to bawisz skoro sam mi mówiłeś że długie związki to nie twoja bajka?
-Bo nie mogę całe życie się bawić.Może teraz to jest fajne,teraz jestem młody,przystojny i zajebisty ale co mam ze sobą zrobić jak będę miał 40 lat?-powiedział wolno.
-Mądry i skromny.-wywróciłam oczami.
Justin się zaśmiał.
-Nigdy bym nie pomyślała że usłyszę z twoich ust coś takiego.-powiedziałam.
-Jak widać nie jestem takim dupkiem jak myślisz.
-Może i masz rację.
Justin objął mnie ramieniem.
-Czekaj czekaj.Kiedy graliśmy w "Prawda czy wyzwanie" nie byłeś pijany bo nie piliśmy nic.Przez ten dzień nie mogłeś nic pić bo byłam z tobą i bym wiedziała,w takim razie czemu mówiłeś że jestem twoją dziewczyną a ty moim chłopakiem?-zapytałam zdziwiona.
-Bo to prawda.-
Justin wziął mój policzek w dłoń i złączył nasze usta.
-Czyli...jesteśmy parą?-zapytałam nie pewnie.
-Tak.
Justin się słodko zaśmiał.Wzięłam go za rękę i poszliśmy do salonu.Cod i Van zdziwili się kiedy zobaczyli mnie i Justina takich szczęśliwych.
-Wiecie,może pójdziemy na jakąś imprezę?Ale taką dobrą,do rana?-powiedziała Van.
Spojrzałam na Justina,najwyraźniej myśleliśmy o tym samym.
-Wy idźcie a my tutaj zostaniemy.-powiedział Justin z uśmiechem.
-Dobra jak chcecie.-powiedziała Vanessa i się zaśmiała.
Moja przyjaciółka poszła się uszykować,założyła spódniczkę,koszulkę i szpilki.Byli z Cody'm gotowi do wyjścia.
-To do zobaczenia później!-krzyknęła Van.
-Na razie!-dodał Cody.
-Bawcie się dobrze!-powiedziałam.
-Nara zakochańce!-wydarł się Justin.
Zaczęliśmy się śmiać.Zostaliśmy sami.
-No to...-powiedział Justin i objął mnie ramieniem.-Mamy dom dla siebie.
-Co robimy?-zapytałam.
-Ym...-Justin uśmiechnął się łobuzersko.
-Justin!
Zaczęliśmy się śmiać.
-Teraz tak na poważnie.-powiedziałam próbując powstrzymać śmiech.
-Nie wiem,chodź pooglądamy telewizje.
Pokiwałam głową.Włączyłam telewizje.Właśnie zaczynał się Titanic.
-Ooo oglądamy to.-powiedziałam.
-To?
-Tak,jest genialne.
-Niech ci będzie.-powiedział Justin.
Było nam nie wygodnie więc położyliśmy się.Ponieważ kanapa była długa i wąska,Justin położył się na boku a ja leżałam przed nim.Oglądaliśmy film.

________________________________
Obudziłam się w ramionach Biebera.Chwila,to ja zasnęłam?Nie pamiętam żebym kładła się spać.Otworzyłam oczy,zobaczyłam śpiącego jeszcze chłopaka.Uśmiechnęłam się do siebie.Musieliśmy zasnąć.Byliśmy przykryci kocem,kiedy Van wracała musiała najwyraźniej zobaczyć że zasnęliśmy i nas przykryła.Delikatnie i cicho wstałam z kanapy i poszłam do kuchni,wyjęłam dwie miski i wsypałam do nich płatki kukurydziane a potem zalałam mlekiem.Zaniosłam je do salonu na stół.Usłyszałam jęk Justina.Pewnie się obudził.Podeszłam do niego i kucnęłam przy nim.Otworzył oczy i kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Ten film był tak ciekawy że aż zasnęliśmy.-powiedział.
Musnęłam lekko jego usta i zaśmiałam się.
-Masz płatki.-podałam mu jedną z misek.
Justin usiadł i zjedliśmy płatki.
-Myślisz że pomiędzy Van a Cody'm jest coś poważnego?-zapytałam.
-Wiem że jak szliśmy do was ostatnio to Cody się przejął i przebierał specjalnie więc ona mu się podoba i sam to nawet powiedział.A on się jej podoba?
-Ta,skoro się obydwoje sobie podobają to trzeba im to uświadomić.
-No trzeba trzeba.Ale to my jesteśmy na pierwszym miejscu.-powiedział i się zaśmiał.
Uśmiechnęłam się.
-Co ty na to żebyśmy dzisiaj gdzieś pojechali?Ale gdzieś dalej.-powiedział nagle Justin.
-To znaczy gdzie?
-Nie wiem.Do San Diego albo Las Vegas.
-Ale po co chcesz tam jechać?
-Nie wiem,tak se.
-No...dobra,możemy jechać.Co jest fajnego w Las Vegas?Nigdy tam nie byłam.
-Ogólnie cholernie dużo kasyn.Szału nie ma.W Los Angeles lepiej.
-Czyli jesteś z tamtąd?
-Nie,ja jestem z Kanady.
Spojrzałam na niego pytająco.
-Jestem z Kanady,pochodzę z niej.Potem się przeprowadziłem z rodzicami w wieku 10 lat do Vegas i teraz dopiero do L.A.
-Aaa,teraz rozumiem.
-A ty?
-Całe życie w Los Angeles.
Wtedy usłyszeliśmy jakby coś się stłukło.Gwałtownie się odwróciliśmy.Van coś stłukła.
-Cholerny wazon!-krzyknęła Vanessa.
Zaśmiałam się i do niej podeszłam.
-Wszystko okej?-zapytałam śmiejąc się.
-Tak,tylko boli mnie łeb i mam kaca.Na dodatek tak mnie bolą oczy że ledwo co je otwieram.
-Nieźle wczoraj was melanż poniósł.-powiedział Bieber i zaczął się głośno śmiać.
-Przepraszam bardzo,to nie ja gadałam o tym że chcę być hot-dogiem!-powiedziała zirytowana Vanessa.
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.Poszłam do kuchni i otworzyłam szafkę po czym wyjęłam pudełko z tabletkami,bandażami,syropami i szklankę.Nalałam do szklanki wody.
-Masz,to na ból głowy,tu masz pełną szklankę wody bo pewnie chcę ci się pić,aha i idź zmocz sobie mały ręcznik i połóż na oczy to nie będą cię boleć.-powiedziałam.
-Dzięki,co ja bym bez ciebie zrobiła.
-Za pewne marudziłabyś jak to się wczoraj upiłaś.Ale ej,skoro byłaś pijana to czemu przykryłaś nas kocem i wyłączyłaś telewizje?
-Ej!Nie byłam pijana,tylko dużo wypiłam,ale się nie upiłam...
-Dobra idź się połóż bo już nie wiesz co gadasz.-powiedziałam i się zaśmiałam.
-Jedziecie z nami?-zapytał Justin z salonu.
-Gdzie?-zapytała Van.
-Do Vegas albo gdzieś indziej,nie wiem.
-Kiedy?Jutro szkoła.
-Dzisiaj za...nie wiem jest dopiero po 10.To co że szkoła.
-Dobra ale nie wiem czy Cody jedzie...
-Czy ty mi kradniesz najlepszego kumpla?-zapytał Justin unosząc brwi.
-A ty mi najlepszą przyjaciółkę?
-Dobra koniec.-Justin się zaśmiał.


wtorek, 20 sierpnia 2013

Eight.

-Dobra trzeba oblać wprowadzenie Ash.-odezwał się Justin.
-Właśnie.-przytaknął Cody.
-O nie nie,ja z wami nie pije.-powiedziałam śmiejąc się.
-Właśnie,z wami to nigdy nie wiadomo.-powiedziała Van.
-No weźcie.
-Nie.Wiecie co?Idę się przewietrzyć bo się zmęczyłam.Zaraz wracam.-powiedziałam.
Van pokiwała głową.
-Czekaj idę z tobą,a oni niech zostaną sami.-powiedział Justin.
Wyszliśmy przed dom i szliśmy gdzieś przed siebie.Po jakimś czasie zauważyliśmy budkę z lodami.
-Ooo lody,chodź.-powiedział Justin śmiejąc się.
Zaczęłam się śmiać i udałam się za nim.Podszedł do budki.Ja stałam jakieś 3 metry za nim.
-Dzień dobry,co dla ciebie?-zapytała młoda,ładna sprzedawczyni.
-Dwa czekoladowe i twój numer piękna.-powiedział Justin łobuzersko się uśmiechając.
Panna najwyraźniej się zawstydziła.Wzięła dwa wafelki i podeszła do maszyny kręcąc loda.Bieber podszedł do mnie i podał mi jednego.Wymaziałam mu całą twarz lodem.
-Jesteś bezczelny!-krzyknęłam.
-A tego loda to se w dupę wsadź!-dodałam szybko.
-Kurwa o co ci chodzi?!-krzyknął wycierając twarz.
-Poznajemy się,wydajesz się w porządku,potem się całujemy,potem mi mówisz że jestem twoją dziewczyną,potem mi mówisz że mnie kochasz a jeszcze potem bajerujesz do sprzedawczyni lodów!-krzyknęłam mu w twarz.
-Byłem wczoraj kompletnie pijany!Gadałem bzdury!-odkrzyknął.
-Czyli to że mnie kochasz też było bzdurą?!
-Tak!
Czułam że łamie mi się serce.Stałam jak wryta,z mojej twarzy zeszła złość a moje oczy zaczęły się napełniać łzami.
-Nienawidzę cię.-powiedziałam cicho.
Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie.Chciałam być jak najdalej od tego gnoja.Nie chciałam też wracać do Van i Cody'ego zaraz by zrobili aferę.Szłam przed siebie po 15 minutach,byłam na miejscu.Przyszłam nad jezioro.Nigdy nikogo tu nie ma bo żeby tu przyjść trzeba przejść długi las.Usiadłam na ławce która tam stała.Zawsze tu przychodziłam kiedy coś było nie tak.Po każdej kłótni z Van,po tym jak miałam zły dzień i wtedy kiedy James mnie zostawił.Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam płakać.Cała się rozmazałam,tusz razem ze łzami spływał mi po policzkach.Zadzwonił mój telefon.To Vanessa.Odrzuciłam,może nie powinnam się tak zachowywać ale nie umiem teraz z nią rozmawiać.Muszę ochłonąć.Dzwoniła wielokrotnie.Za każdym razem odrzucałam jeszcze bardziej płacząc.

*Według Justina*

Stałem cały czas w tym samym miejscu.W końcu ciężko odetchnąłem i udałem się do Vanessy bo tam był Cody.Kiedy wszedłem do domu bez pukania Vanessa i Cody myśleli chyba że to Ash bo zerwali się z kanapy.Kiedy zauważyli że nie ma ze mną Ashley,zdziwili się.
-Gdzie Ash?-zapytała Van.
-Nie wiem.-powiedziałem wchodząc do salonu w którym byli.
-Jak to nie wiesz?-zapytała.
-No nie wiem.-powiedziałem opierając się o komodę.
-Kurwa co ty zrobiłeś?!-powiedział Cody.
-Nic.Wkurwiła się na mnie i gdzieś poszła.
-Za nic się nie wkurzyła!-krzyknęła Van.
-Bo się pokłóciliśmy i jej powiedziałem że jak jej mówiłem że ją kocham byłem pijany.
-Co?-zapytała z nie do wierzeniem.
-No właśnie to co słyszałaś.-powiedziałem.
-Czemu jej nie przeprosiłeś?!-wkurzył się Cod.
-Nie mam za co.
Mój kumpel podszedł do mnie i widać że był wkurzony.
-Śmieszy cię zabawianie się dziewczynami?To już się robi nudne Bieber.-powiedział podchodząc do mnie.
-Spierdalaj.-powiedziałem odpychając go.
-Zazdrościsz bo na ciebie laski nie lecą to nie masz jak się z nimi zabawiać.-dodałem śmiejąc się ironicznie.
Jak mam tu siedzieć i słuchać ich pierdolenia to nie mam zamiaru tu być.Wyszedłem z domu i poszedłem po samochód.Wsiadłem do niego i jechałem nie wiem sam gdzie.Nagle przy drodze zauważyłem dziewczynę,ładna,stała i najwyraźniej na coś czekała.Zatrzymałem się i otworzyłem szybę.
-Ej mała co tu robisz?-zapytałem.
-Mógłbyś mnie gdzieś podwieźć?-zapytała.
-Jasne,wsiadaj.-uśmiechnąłem się łobuzersko.
Wsiadła na miejsce pasażera.
-Gdzie cię zawieźć?-zapytałem.
-Zawieś mnie proszę do centrum miasta.
-Dobra,co tutaj w ogóle robisz?
-Pokłóciłam się z chłopakiem i poszłam sobie gdzieś i tak jakby się zgubiłam.
-Rozumiem.
Wiozłem ją do centrum.W końcu byliśmy na miejscu.
-Dzięki,nie wiem jak mam ci dziękować.
-Ja chyba wiem.
Przysunąłem się do niej i zacząłem ją całować.Nim się obejrzałem,siedziała na mnie i całowała moją szyję.Posadziłem ją jeszcze bliżej mnie na co się łobuzersko uśmiechnęła.Kiedy "skończyliśmy" wyszła z samochodu a ja nie wiedziałem gdzie mam jechać i co robić.

*Według Ashley*

Szłam już w stronę domu Van.Właściwie,szłam w stronę MOJEGO też domu.Kiedy weszłam Vanessa szybko mnie przytuliła.
-Martwiłam się o ciebie.-powiedziała.
-Dlaczego?
-Bo nie było cię długo a robi się ciemno.Po za tym Justin tu był ale bez ciebie.
Wtedy podszedł Cody.
-O,dobrze że już jesteś.-powiedział.
-Justin...coś mówił?-zapytałam nie pewnie.
-Tylko coś o tym że był wczoraj pijany i mó...-zaczął Cody.
-Stop.-powiedziałam nie dając mu dokończyć.-Już wiem.
-Ash,naprawdę mi przykro ale sama wiesz jaki on jest.-powiedziała Van.
-Wiem.Szkoda że dałam się wykiwać i coś do niego czułam.Jest bezuczuciowym dupkiem.
-On taki jest.Nigdy się nie zmieni.-dodał Cody.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.Moja przyjaciółka poszła otworzyć.
-Czego chcesz?-powiedziała do osoby w drzwiach.
-Słuchaj,obiecuję ci że tego pożałujesz.Pożałujesz że zabawiłeś jej uczuciami.Ona coś do ciebie czuła a ty to zepsułeś.-dodała.
Podeszłam do drzwi.Justin.Patrzałam na niego smutnymi oczami,też nie był szczęśliwy.Kiedy Van chciała mu coś jeszcze powiedzieć poprosiłam ją aby zostawiła nas samych.
-Co chcesz?-zapytałam przez zapłakane oczy.
-Ja...to nie tak.Nie o to mi chodziło.-powiedział i co chwilę oblizywał usta bo czuł się najwyraźniej winny.
-A o co?Powiedziałeś mi że mnie nie kochasz.Wystarczy.
-Nie powiedziałem że cię nie kocham,tylko że byłem pijany jak to mówiłem.Ale to że byłem pijany nie oznacza że kłamałem.
-A nie kłamałeś?
-Jesteś pierwszą dziewczyną za którą latam.Normalnie po takiej sytuacji bym się nie przejmował i nie miał wyrzutów sumienia.Zależy mi na tobie.Serio.
Nie mogłam mu uwierzyć ale nie mogłam też tak po prostu o nim zapomnieć.
-To czemu flirtujesz z innymi dziewczynami na moich oczach?-zapytałam.
-Nie flirtowałem z nią,po prostu żartowałem.
-Czemu mam ci wierzyć?
-Bo...ja...przepraszam.-powiedział ze smutnym wyrazem twarzy.
-Stary zaskakujesz mnie.-powiedział Cody.
Odwróciłam się.Całą naszą rozmowę słyszeli Ashely i Cody którzy chowali się za ścianą tak żebyśmy ich nie widzieli.
-Czemu?-zapytał Justin.
-Bo przeprosiłeś,pierwszy raz chyba widzę jak przepraszasz.
Wiedziałam że on naprawdę żałuje.musiałam mu wybaczyć.Po prostu musiałam.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Seven.

Patrzałam na moją zakochaną i szczęśliwą przyjaciółkę.Powoli zaczęłam sobie wybaczać to co zrobiłam rok temu...przypominając sobie tą sytuację zrobiło mi się przykro i uśmiech zszedł z mojej twarzy.
-Coś nie tak Vanessa?-zapytał troskliwie Cody.
-Nie,wszystko w porządku.-powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
Nagle Cody wstał.Szedł w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?-zapytałam zdziwiona.
-Zapalić.Przepraszam ale nie mogę dłużej wytrzymać.-powiedział.
-Przestań,nic się nie stało.Mogę...pójść z tobą?-zapytałam nie pewnie.
-Palisz?-zapytał unosząc brwi.
-Nie,ale chętnie dotrzymam ci towarzystwa.
-W takim razie chodź.-uśmiechnął się chłopak.
Byliśmy już przed domem.Brunet wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę.Obserwowałam go.
-Mam do ciebie pytanie.-rzuciłam nagle.
-Tak?
-Ile znasz się z Justinem?
-Jakieś 4 lata.
-A...myślisz że on kocha Ashley?
-Jeśli chcesz do niego startować to zapomnij,on chyba faktycznie się zakochał w twojej przyjaciółce.
-Co?Ja w nim?W życiu!Prędzej wolałabym się rzucić pod pędzący pociąg niż z nim chodzić.
Cody się zaśmiał.
-Uf...a co do pytania to zdziwiłem się bo niby Justin bajeruje do niej już 3 dni a normalnie zawsze zabawiał się z panną i ją zostawiał.
-Martwię się o nią...
-Nie musisz.Jestem dobrym kumplem Justina i pomimo że znam Ashley parę godzin wiem że jest w porządku i jeśli Justin będzie chciał ją zranić czy cokolwiek innego,powiem ci a potem osobiście mu wpierdolę.-powiedział śmiejąc się przy ostatnim słowie.
-Dzięki.-powiedziałam.
Chłopak wyrzucił papierosa i przydeptał go butem.
-Wracajmy do naszych gołąbeczków.-powiedział.
Uśmiechnęłam się.Weszliśmy do domu.Justin siedział na kanapie a na nim siedziała Ash.Właściwie to leżeli a nie siedzieli.Nadal się całowali.
-Ile można?-zapytałam.
Ashley odkleiła się od Justina.Na co on jęknął.
-Co ty robisz,po co przestajesz.-powiedział Justin.
-Jak widać mamy takich dwóch którzy się niecierpliwią.-powiedziała Ashley.
Była 21 a nam się już znudziła ta gra.Myśleliśmy co dalej robić.

*Według Ashley*

Nie będę komentować tego co się przed chwilą działo.
-Dobra jest już 21 to może pójdziemy do jakiegoś klubu czy coś?
Zdziwiłam się bo Vanessa się zgodziła.
-To chodźmy.-powiedział Justin.
Chłopcy wstali z kanapy i udali się w stronę drzwi.
-Chyba żartujecie.-powiedziałam do nich.
Spojrzeli na nas pytająco.
-Nie pójdziemy tam w spodniach.-powiedziała Van.
-Dobra idźcie,tylko szybko.-powiedział Cody.
Poleciałam z Vanessą do góry.Ubrałam sukienkę którą dzięki Bogu zapakowałam do torby.Była czarna i rozkloszowana na dole.Do tego dobrałam wysokie miętowe szpilki.Poprawiłam włosy,psiknęłam się perfumami i zeszłam na dół czekając na Van.Justin wytrzeszczył oczy.
-No,no,twoja koleżanka bardzo ładnie wygląda.-rzucił Cody śmiejąc się.
-Wiem.-powiedział Justin z uśmiechem.
Nagle ujrzałam przed sobą Vanessę w niebieskiej sukience bez ramiączek.Miała czarne szpilki.
-Ciekawe ile jeszcze razy dzisiaj będziemy się przebierać.-szepnęła mi na ucho.
Zaśmiałam się.Wyszliśmy z domu.Van zamknęła go i schowała klucze do torebki.Justin pewny siebie objął mnie ramieniem.Zobaczyłam że Van i Cody idą nie pewnie obok siebie.Popchnęłam delikatnie Vanessę tak żeby wpadła na chłopaka.Nie wiem jak to możliwe ale po chwili szli tak jak ja z Bieberem.Dobra Ash ty tylko idziesz się z nim wyszaleć na imprezie,to wszystko.Weszliśmy do ciemnego klubu.Van z Cody'm poszli do baru po drinki a my z Justinem od razu poszliśmy na parkiet potańczyć.Muzyka była wolna więc oplotłam rękoma jego szyję a on swoje ręce trzymał na mojej talii.Nagle muzyka zaczęła przyśpieszać.Zmieniliśmy pozycję i tańczyliśmy nie trzymając się już.Justin stał i robił coś co przypominało tańczenie a ja stałam tyłem do niego i dałam się ponieść muzyce,Justinowi najwyraźniej się to podobało bo cały czas się szczerzył.Potem poszliśmy do baru i wypiliśmy spokojnie po jednym drinku.Nie miałam zamiaru być pijana ale mój towarzysz najwyraźniej się tym nie przejmował.Wypił już 3 i powoli widać było efekty alkoholu w jego organiźmie.Był śmieszny kiedy był pijany bo śpiewał i gadał co mu wpadnie na język.Nie wypił 4 drinka bo mu nie pozwoliłam.Zrobił minę słodkiego szczeniaczka.Nie zmieniłam zdania.Po godzinie wyszliśmy z klubu.22 cienko.Ale nie ma tam co robić.Denna muzyka.Szliśmy pustym chodnikiem i cały czas śmialiśmy się z bzdur które mówił Justin.Gadał coś o Bożym Narodzeniu a potem o tym że bardzo chciałby być hot-dogiem.Co ten koleś gada,matko boska.Kiedy byliśmy przy domu Van,Cody i moja przyjaciółka pożegnali się,pożegnała się w Cody'm,Van z Justinem.
-Na razie Justin,mam nadzieję że trafisz do domu.-powiedziałam śmiejąc się.
Wtedy blondyn przyciągnął mnie do siebie.
-Może jestem na tyle pijany żeby gadać bzdury ale nie jestem na tyle pijany żeby zapomnieć o tym jak zwykle się z tobą żegnam.
Pocałował mnie w usta i po chwili odsunął się i udał się z Cody'm w stronę domu.Weszłam z Van do środka.Przebrałyśmy się w piżamy i poszłyśmy do pokoju oglądać jakiś film.
-Ash...ty kochasz Justina?-zapytała nagle moja przyjaciółka.
Nie wiem.Nie wiem co do niego czuję.Kocham to za duże słowo.Po tym jak James mnie rzucił nie umiałam kochać.Od tamtej pory starałam się nie mieć bliskich kontaktów z chłopakami.Za bardzo mnie zranił.
-Ashley wszystko okej?-zapytała Van.
-Tak,zamyśliłam się.Nie wiem czy go kocham,nie mam pojęcia.-powiedziałam wolno.
Van pokiwała głową i włączyła laptopa.Szukałyśmy ciekawego filmu ale nic nie widziałyśmy.Nagle zadzwonił mój telefon.Justin?Co on chce?
-Halo?-powiedziałam do telefonu.
-Hej mała.
-Justin co chcesz.
-Wyjdź przed dom.
-Jestem w piżamie.
-Nie szkodzi.
-Ale co ty chcesz?!
-No wyjdź.
-Dobra,idę.
Rozłączyłam się.
-Kto to?-zapytała zdziwiona Vanessa.
-J-Justin.-powiedziałam powoli.
-Po co?
-Mam wyjść przed dom,zaraz wracam.
Byłam w za dużej koszulce i w majtkach więc musiałam coś na siebie włożyć.Założyłam luźne dresy i wyszłam przed dom.Justin tam czekał.
-Co ty chcesz Justin?-zapytałam zirytowana.
-Chciałem cię zobaczyć.
-Widzieliśmy się jakąś godzinę temu.
-To co.
Justin przyciągnął mnie do siebie i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
-Kocham cię.-powiedział nagle nie odrywając się ode mnie.
Że co?Bieber mnie kocha?Ten dupek chyba żartuje.
-Co?
-Kocham cię.-powtórzył łobuzersko się przy tym uśmiechając.
-J-ja ciebie...ja ciebie też.-wyjąkałam.
Wróć.Czy ja powiedziałam mu że go kocham?!Ja serio coś do niego czuje.Ja chyba faktycznie się w nim zakochałam.
-Boże,ty nawet w dresach i takiej koszulce wyglądasz seksownie.-powiedział.
Zaśmiałam się.
-Justin muszę iść,Vanessa na mnie czeka.
-No dobra,do jutra.-powiedział odsuwając się ode mnie.
-Do zobaczenia.
Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi na zamek.Poszłam do pokoju w którym była Van i ustałam przed nią.
-Co jest?-zapytała przerażona.
-On...Justin powiedział mi że mnie kocha...
-Żartujesz?!-krzyknęła i aż wstała z zaskoczenia.
-Nie,powiedziałam mu że ja też go kocham.-powiedziałam nie pewnie.
Van nagle szeroko się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
-Wreszcie!-powiedziała szczęśliwa.
Powiedziałam jej całą rozmowę i w końcu się uspokoiłyśmy.Włączyłyśmy film którego nazwy nie pamiętam.Był o dziewczynie i chłopaku oni się w sobie zakochali blablabla.Był genialny!
-Co za tupet.-powiedziałam.
-Co?-powiedziała Van.
-Koleżanka tej dziewczyny odbiła jej chłopaka a tamta nawet o tym nie wiedziała!Na dodatek ona jej wybaczyła!
Spojrzałam na Vanessę,miała dziwny wyraz twarzy jakby się czegoś bała.
-Co jest?-zapytałam.
-Nie nic,wszystko w porządku.Jak ona mogła.Ale wiesz to dobrze że jej wybaczyła...
-Nie!Ona ją zraniła!Nie była prawdziwą przyjaciółką!
-Ale jej na niej zależało...pewnie było jej przykro.
-Nie ważne,mogła tego nie robić.-powiedziałam.
Obejrzałyśmy film do końca i zaraz położyłyśmy się spać.
-Uwierz że już jutro będziemy razem mieszkać!-powiedziałam podekstytowana.
-Nasze marzenie się spełniło.-powiedziała Van uśmiechając się.
Szybko zasnęłyśmy.
______________________________
Obudziłam się.Vanessa robiła coś na telefonie.
-Hej.-powiedziałam przecierając oczy.
-Hej.-odpowiedziała mi z uśmiechem.
-Dawno wstałaś?-zapytałam.
-Przed chwilą.
-To dobrze.
-Chodź,idziemy coś zjeść.Umieram z głodu-powiedziała śmiejąc się.
Pokiwałam głową,poszłyśmy do kuchni.
-Co jemy?-zapytała.
-Nie wiem,naleśniki?
-Wiesz co się stało jak ostatnio smażyłam naleśniki...
Zaczęłyśmy się śmiać.
-Ja usmaże.-powiedziałam.
-Chyba że tak.
Wzięłam składniki i zaczęłam smażyć,po śniadaniu poszłyśmy się ogarnąć i poszłyśmy do mnie bo chciałyśmy szybko ogarnąć tą przeprowadzkę.Weszłyśmy do domu.
-Hej!-krzyknęłam.
Nikogo nie było.Extra.Zauważyłam karteczkę.

Poszliśmy z tatą po kartony na twoje rzeczy o 16 będzie tu ciężarówka po twoje rzeczy mam nadzieję że szybko się wyrobisz.
                                                                                   Mama.

Poszłyśmy do mnie do pokoju i wyjmowałyśmy wszystkie rzeczy z szafek,szuflad i innych mebli.Wtedy mama z tatą weszli do pokoju.
-Hej.-powiedzieli.
-Cześć.-powiedziałam.
-Dzień dobry.-dodała Van.
-Cześć Vanessa.-powiedzieli.
-Tutaj są kartony,powinno wystarczyć.Zastanawiamy się z mamą co z meblami,czy jakieś zabierasz czy nie?-powiedział tata.
-Nie mam pojęcia,jak myślisz Van?
-Wiesz u mnie są 3 pokoje razem z salonem,jeden jest zapełniony moimi rzeczami,salon to kanapa i telewizor więc możemy albo zrobić coś w 3 pokoju albo ty tam będziesz.-powiedziała uśmiechnięta.
-Ale chyba będzie lepiej jak ty zajmiesz ten pokój bo raczej nie będziemy cisnąć się w jednym.-dodała.
Pakowaliśmy wszystko do kartonów i kiedy wszystkie meble były puste,zdecydowaliśmy że meble też trzeba zabrać bo nie ma wyjścia.Łóżko,biurko,szafa,półki,były już w ciężarówce.Kartony też.Mój pokój został pusty.
-Nie musicie jechać z nami.Ten facet nam pomoże,po za tym mamy już po 19 lat.-powiedziałam do rodziców.
-No dobrze.-powiedział tata.
-Jejku,nie mogę uwierzyć że moja mała córeczka opuszcza już dom.
-Mamo przestań,będę mieszkać parę ulic dalej...-powiedziałam wywracając oczami.
Mama zaśmiała się.
Byłyśmy już w domu.Facet który wiózł nam rzeczy wniósł je do domu ze swoim kolegą.Musiałyśmy tylko wnieść biurko i szafę które były na szczęście nie rozmontowane na górę,zamontować półki i skręcić łóżko.Aha,no i wszystko rozpakować.Jeśli myślicie że mamy zamiar robić to same to się mylicie.Czekałyśmy na Cody'ego i Justina.Mieli nam pomóc,bo po co nam jacyś robotnicy skoro mamy własnych.W końcu przyszli.Przywitaliśmy się i poszliśmy na górę.Chłopcy pomogli nam wnieść na górę to wszystko i zaczęli skręcać łóżko.My z Van zabrałyśmy się za półki.
-Kurwa co robisz!Uważaj z tym młotkiem!-krzyknął Justin do Cody'ego.
-Bo nie umiesz wkręcić jebanej śrubki!-odkrzyknął mu Cody.
Zaczęłyśmy się śmiać.
-Może my skręcimy łóżko?-zapytałam.
-Jeszcze czego.-powiedział Justin.
Jak sobie chcą.Nie wiem jak nam się to udało ale zawiesiłyśmy już 3 półki.Czyli wszystkie.Chłopcy ogarnęli już łóżko.Podziękowałyśmy im.
-Dzięki Cody.-powiedziałam i przybiłam chłopakowi piątkę.
-Nie ma sprawy.-odpowiedział.
-Tobie też dzięki Justin.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Drobiazg.-powiedział dumnie blondyn.
Powkładałyśmy rzeczy do szafy,biurka i tak dalej.Posprzątałyśmy i wszystko było gotowe.






sobota, 17 sierpnia 2013

Six.

Nie miałam pojęcia gdzie idziemy.Nagle weszliśmy w las.
-Po co zabrałeś mnie do lasu?-zapytałam przerażona.
-Spokojnie,przecież cię nie zgwałcę.-powiedział i wybuchł śmiechem Justin.
Sztucznie się uśmiechnęłam.
-Chociaż...-uśmiechnął się łobuzersko.
Wytrzeszczyłam oczy.
-Żartuję!-krzyknął.
-To nie jest śmieszne.-powiedziałam zirytowana.
-Jest,bo się mnie boisz.-powiedział dumnie blondyn.
-Ja?Ja Ashley Storling się ciebie boję?-powiedziałam pokazując na siebie palcem.
-Tak.
-Chyba żartujesz skarbie.
-Mówiłem że na mnie lecisz kotku.
-Co?
-Mówisz do mnie "skarbie",całujesz się ze mną,chodzisz ze mną w różne miejsca...-powiedział.
-Proszę cię,"skarbie" powiedziałam z sarkazmem,to ty całujesz mnie i to ty mnie wszędzie zabierasz.
-A ty się zgadzasz.
-Bo nie mam nic innego do roboty.
-Wmawiaj sobie kotku,wmawiaj.
Wywróciłam oczami.Nagle Justin stanął.
-To tu.-powiedział uśmiechnięty.
Rozejrzałam się.Pełno palących typków w naszym wieku i nieco starszych,jakaś hip-hopowa muzyka,deski,rampy,co chwile ktoś klnie.
-Żartujesz sobie?-zapytałam unosząc brew.
-Nie,czemu miałbym żartować?
-Szłam taki kawał po to aby przyjść do skate parku?Po co?!
-Pojeździmy sobie.
-Prędzej zostanę zakonnicą niż wejdę na deskorolkę.
Justin westchnął.
-Będzie tak jak wtedy na plaży kiedy mówiłaś że nigdy nie wejdziesz a po paru sekundach byłaś w wodzie.-zaśmiał się Bieber.
Justin podszedł do rampy i wyciągnął z pod niej deskę która najwyraźniej należała do niego.Wszedł na wysoką rampę i ustał na desce po czym zjechał na dół podskakując przy tym i robiąc jakiś trik w powietrzu.Wow.Podjechał do mnie i zszedł z deskorolki.
-Stawaj.
-Nie!-krzyknęłam.
-Tak.
-Justin ja nie umiem jeździć!
-Nauczę cię.-powiedział i pocałował mnie w usta.
O Boże czemu ja to robię,czemu jak on mnie całuje ja się najzwyczajniej w świecie rozpływam i tracę nad sobą kontrolę?!Nie pewnie ustałam na deskę.Justin złapał mnie za rękę i powoli szedł przed siebie ciągnąc mnie.Nagle zaczął biec a ja zaczęłam nie jechać a pędzić.Nagle podstawił nogę pod deskę i niby przypadkiem upadł na podłogę.Ja wylądowałam prosto na nim.
-Ups.-powiedział.
-Zrobiłeś to celowo.-powiedziałam dysząc głośno.
-Zgadłaś.-powiedział szczęśliwy.
-Jesteś niemożliwy.
-Wiem.
Złączył nasze usta.W końcu nie wiem jak to się stało ale leżałam na nim i nie patrząc na innych całowaliśmy się.Co się ze mną dzieje?W powietrzu było gorąco mimo że była wczesna jesień.Nagle ktoś do nas podszedł.Jakiś wysoki chłopak w czarnych włosach.
-No Bieber możesz na chwilę przerwać?-zapytał chłopak lekko roześmiany.
Justin nie odrywając się ode mnie odpowiedział mu.
-Wypierdalaj.
Justin lekko otworzył oczy a ja wstałam z niego i zrobiło mi się głupio.Justin wytrzeszczył oczy.
-Cody?!-zapytał zdziwiony Justin.
-Też się cieszę że cię widzę.
Przytulili się po męsku.
-Stary co ty tu robisz?-zapytał blondyn.
-Przyjechałem na weekend.Nie odbierasz telefonu więc przyszedłem sobie pojeździć i patrze że jakiś koleś się całuje z jakąś panną i od razu wiedziałem że to ty.-powiedział chłopak z uśmiechem.
Justin się zaśmiał.
-A no tak,Ashley to jest Cody mój najlepszy kumpel z Las Vegas,Cody to jest Ashley moja...
-Dziewczyna?-zapytał brunet.
-Koleżanka.-wtrąciłam szybko.
-Od kiedy to kolega całuje koleżankę i nie może się od niej odkleić?Zresztą nie ważne.-rzucił kolega Biebera ze śmiechem i uścisnął lekko moją rękę.
-Spadaj Cod.-rzucił Justin ze śmiechem.
-Dobra,dobra spokojnie.Macie w planie dzisiaj coś po za całowaniem?-zapytał Cody czy jak mu tam.
-Ja nie nie wiem jak Ash.
Justin spojrzał na mnie.
-Jestem umówiona z Van niedługo muszę się zbierać.-powiedziałam.
-Van?-zapytał zdezorientowany chłopak.
-To moja przyjaciółka.
-Aaa rozumiem.No trudno to może jutro,pójdziemy na jakąś imprezę czy coś?
-Pewnie czemu nie.-rzucił Justin i pocałował mnie w policzek.
Czułam jak czerwienią mi się policzki.Spojrzałam na zegarek.
-Wiecie,na mnie już pora pogadajcie sobie a ja już pójdę.Do jutra.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Szłam w stronę z której przyszliśmy z Justinem.
-Czekaj,odprowadzimy cię.-powiedział Bieber.
-Właśnie,jeszcze ktoś cię zgwałci.
-Jedyna osoba po której bym się tego teraz spodziewała to Justin.-powiedziałam ze śmiechem.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
-Stary nic się nie zmieniasz.-rzucił Cody.
Spojrzałam groźnie na Justina.
-Spokojnie,mam na myśli że nadal jest wariatem!-krzyknął brunet.
Odetchnęłam i zaśmiałam się.Szliśmy w stronę domu Van i rozmawialiśmy.Ten Cody nie jest jak inni chłopacy,jest miły.Wyjęłam telefon i napisałam Vanessie sms'a.

Do:Vanessa:**
Będę u ciebie za 5 minut.

Schowałam telefon do kieszeni.Szybko dostałam odpowiedź.

Od:Vanessa:**
Czekam.;)

Po paru minutach byliśmy pod jej domem.Zadzwoniłam dzwonkiem i chciałam pożegnać się z chłopakami.Przybiłam Cody'emu piątkę i po chwili też Justinowi.Wtedy on przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta.Nie odwracałam się bo nie powiem pomimo że jest bezuczuciowym dupkiem to całuje wspaniale.
-Wreszcie jesteś As...-powiedziała Van otwierając drzwi,nie zdążyła dokończyć.
Oderwałam się od Justina i zauważyłam jak Cody i Vanessa wpatrują się w siebie.
-Hej Van.-powiedziałam i ją przytuliłam.
-Cześć.-powiedział Justin i przybił Vanessie żółwika.
-Ym niezręczna sytuacja.To jest Cody,przyjaciel Justina,Cody to jest Van moja przyjaciółka o której ci mówiłam.
-H-hej.-powiedział brunet.
-Hej.-powiedziała wolno Vanessa z uśmiechem.
-Dobra Cody koniec tego gapienia się,spadamy.Na razie mała.-powiedział do Cody'ego i mnie.
Oczywiście te "mała" było do mnie.Uśmiechnęłam się i weszłam do domu Van.Dokładniej do kuchni.Była jakaś rozkojarzona.
-Ej Van co ci jest?-zapytałam śmiejąc się.
-Chodzi o Cody'ego,nie?-dodałam.
-On jest taki...przystojny!
Zaczęłyśmy się śmiać.Nagle zadzwonił mój telefon.To mama.
-Halo?-powiedziałam.
-Gdzie jesteś?-zapytała mama.
-U Vanessy.
-Przywieść ci coś bo jadę do sklepu a wiem że nie wzięłaś ciuchów ani nic?
-Tak,w moim pokoju leży ta miętowa torba,tam wszystko jest.
-Okej,pa.
Schowałam telefon i spojrzałam na Van.
-Teraz siadaj wszystko ci opowiem.-powiedziałam.
Przyjaciółka usiadła.Opowiedziałam jej całą historię z Justinem,to w skate parku i to kiedy na plaży i jeszcze to kiedy całowaliśmy się przy samochodzie i tak dalej...
-Czyli z nim chodzisz tak?-zapytała szczęśliwa Van.
-Nie...-powiedziałam zakłopotana.
-Jak to nie?Całujesz się z nim,wychodzisz,siedzisz w ławce i z nim nie chodzisz?-powiedziała zdziwiona.
-Trochę to dziwne,wiem.Ale ja sama nie wiem co do niego czuję.Niby jest bezuczuciowym dupkiem ale strasznie mnie pociąga.Sama rozumiesz...
-Tak wszystko rozumiem.
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.Pobiegłam otworzyć bo to mama.
-Hej mamo,dzięki.
-Nie ma sprawy,bawcie się dobrze.
-Dzięki,do zobaczenia.
Zamknęłam drzwi i pobiegłam do kuchni.Czas miło nam mijał,była już 20 a my siedziałyśmy w salonie rozmawiając.
-A może zaprosimy ich do nas?-powiedziała nagle podekstytowana Vanessa.
Popatrzałam na nią.
-Ich?-zapytałam.
-Justina i jego przystojnego kumpla.-powiedziała.
-Czy ja wiem...-powiedziałam śmiejąc się.
-Dawaj,będzie super!
-Jak chcesz to oczywiście.-powiedziałam.
Wyjęłam telefon i napisałam do Justina.

Do:Justin
Gdzie jesteście?

Czekałyśmy na odpowiedź.Po 2 minutach ją dostałam.

 Od:Justin
Snujemy się po mieście,kotku.A co stęskniłaś się?

Wywróciłam oczami i odpisałam mu.

Do:Justin
Nie,ale jak wam się nudzi to możecie do nas przyjść bo nam się nudzi.

Położyłam telefon i zaczęłam rozmawiać z Van,wtedy on znowu zawibrował.

Od:Justin
Ok,będziemy za 10 minut.

Pokazałam sms'a Van.Krzyknęła z radości.
-O Boże muszę się przebrać i umalować!-powiedziała.
Zaśmiałam się i poszłam z nią do jej pokoju w którym stała szafa.Otworzyłam ją.
-Ubierz te spodnie i tą koszulę.-powiedziałam.
Wyjęłam z szafy białe obcisłe rurki,czarną prześwitującą koszulę i do tego dałam jej jakiś krótki granatowy top który założyła na stanik.Pomalowała rzęsy tuszem i nie powiem wyglądała olśniewająco.Ja też postanowiłam się przebrać.Założyłam po prostu czarne leginsy z białymi krzyżami na kolanach i białą bokserkę z dekoltem.Byłam gotowa.Poprawiłam tylko lekki makijaż i włosy.Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-To oni!-powiedziała Vanessa.
-Spokojnie,zachowuj się jak zawsze.-powiedziałam biorąc głęboki oddech.
Poszłam otworzyć.Jak widać przejeli się chociaż trochę bo się przebrali.Justin miał białą koszulkę na ramiączkach i spodnie do kolan w kolorze moro a to tego białe Supry.Cody natomiast miał na sobie czarne spodenki,jakieś adidasy i pomarańczową koszulkę.Na dodatek od któregoś było czuć piękne perfumy.
-Hej.-powiedziałam.
-Hej.-powiedział Cody.
Justin nie mówił nic tylko po prostu objął mnie w talii i patrzał na mnie.Zaśmiałam się i wprowadziłam chłopaków do salonu.Ja niczym się nie przejmowałam ale widziałam że Van była strasznie przejęta.

*Według Vanessy*

Nie mogę tego spieprzyć.Boże co ja mam teraz robić.Jak mam zacząć rozmowę?!
-To co robimy?-zapytała wyluzowana Ash.
Kocham ją.Przerwała tą niezręczną ciszę.
-Nie wiem,gramy w coś?-powiedział Justin.
-Ale w co?-zapytał Cody.
-Może w "Prawda czy wyzwanie"?-wtrąciłam szybko.
To najlepszy pomysł aby lepiej ich poznać.
-Pewnie,czemu nie.-powiedziała Ash.
Zaczeliśmy grać,grę miał zacząć Cody.Wybrał Justina.
-Prawda czy wyzwanie Bieber?-powiedział.
-Wyzwanie.-odpowiedział mu Justin.
-Wymień wszystkie swoje dziewczyny.
Justin ciężko westchnął.
-Tak na poważnie czy tak że z nimi flirtowałem?
-To drugie.
-O cholera,dużo tego było.
Spojrzałam na Ash,wywróciła oczami.Zaśmiałam się.
-Odpowiedz.-powiedział kolega Biebera.
-Tego nie da się zliczyć.-powiedział śmiejąc się Justin.
Graliśmy już jakieś 30 minut i wtedy każdy się rozkręcił.Każdy gadał do wpadnie mu na język i nikt się niczego nie wstydził.Znowu przyszła kolej Cody'ego.Zapytał Justina.
-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.-powiedział rozbawiony nie wiadomo czym Justin.
Odnosiłam wrażenie jakbyśmy byli wszyscy pijani a nie wypiliśmy ani łyka alkoholu.
-Dobra.-powiedział Cody.-Kim jest dla ciebie Ashley?-zapytał śmiejąc się.
Ash z Justinem w tej samej chwili spojrzeli na siebie.
-D-dziewczyną.-odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem Bieber.
-Od kiedy?-zapytała roześmiana Ashley.
-Od teraz.-powiedział Bieber i pocałował ją w usta.
Spojrzałam na Cody'ego a on na mnie.Zaśmialiśmy się.
-Oni tak zawsze?-zapytał przystojniak.
-Wiesz znają się jakieś 3 dni więc nie wiem.-odpowiedziałam uśmiechając się.
Wtedy Cody złapał za koszulkę Justina i odciągnął go od Ashley.
-Na to będzie czas później,teraz gramy.-powiedział.
Cały czas patrzałam na roześmianą Ash.Teraz kolej Justina.
-Dobra ty mi to ja tobie,prawda czy wyzwanie Cod?-zapytał blondyn.
-Dobra,prawda.
-Na ile podoba ci się Vanessa w skali od 1 do 10?
Wszystko zaczęło mi się przewracać w żołądku.
-Szczerze?-zapytał Cody.
W środku,załamałam się czekałam aż odpowie że 1 czy 2.
-10.-powiedział kolega Biebera uśmiechając się szeroko.
-Uuuu!-zaczęli się drzeć Ash z Jussem.
Zaczęłam się śmiać.Nie wyobrażacie sobie jak bardzo byłam szczęśliwa.Teraz znowu kolej Cody'ego.
-Dobra,Ashley,prawda czy wyzwanie?-zapytał.
-Pr...albo dobra zaryzykuje i wezmę wyzwanie.-powiedziała.
-Okej,pocałuj Justina w usta.Nigdy nie widziałam jak to ty całujesz go,zawsze on całował cię.
Justin wyszczerzył swoje białe zęby i się zaśmiał.
Ashley przysunęła się do Biebera.Oblizała usta i wzięła jego twarz w dłonie.Zanim zdążyłam mrugnąć obydwoje namiętnie się całowali.Mojego szczęścia nie dało się opisać.


czwartek, 15 sierpnia 2013

Zwiastun:-)

http://m.youtube.com/watch?v=MvF5KBKoeIs&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DMvF5KBKoeIs Zapraszam!

Five.

Oczywiście znowu musiała się odsunąć i coś wtrącić.Jakby nie mogła się zamknąć i tego nie przerywać.
-Czekaj,to nie tak.Żeby ludzie ze sobą chodzili powinni się kochać.A nas nic nie łączy Justin!Ile my się znamy?Parę dni!
-Dobra,udajmy to za miłość od pierwszego wejrzenia czy coś.
Zaczynała mnie wkurzać.Marudzi i marudzi.Zabrakło mi pomysłów.
-Jesteś dupkiem.Zależy ci tylko na tym żeby się ze mną przelizać i mnie zostawić.
W sumie.Czy mi na tym zależało?Mogę ją przecież zostawić i znaleźć sobie inną.Nie,odpada.Ona jest za ładna.Muszę ją jakoś zbajerować.
-Nie prawda.-powiedziałem obronnie.
-Ah tak?-zapytała z niedowierzeniem.
-Tak.
-To co ci się we mnie podoba?-odpowiedziała unosząc brew.
-Wszystko,jesteś idealna.

 *Według Ashley* 

 On mówił prawdę czy nie?Co mam robić?Może powinnam mu dać szanse.Ale będę przez niego cierpieć,wiem to.Odwróciłam się od niego i zapatrzałam się w szybę.Nagle zadzwonił mój telefon.Vanessa?Przecież jest na mnie wściekła.Szybko odebrałam.
-Halo?-powiedziałam.
-Gdzie ty jesteś?
-Jak to gdzie?
-No wyszłaś do toalety a cię nie ma 30 minut.Pani poszła cię szukać ale skończyła się już lekcja więc wzięłam twoją torbę,książki i przeniosłam do innej klasy w której teraz będziemy mieć lekcje.
-Jesteś na mnie zła?Aha i dziękuję.
-Jak mogę być zła na moją najlepszą przyjaciółkę?Nie będę jak dzisiaj mi wszystko wytłumaczysz.-powiedziała.
Czułam że się uśmiecha mimo że jej nie widziałam.
-Oczywiście!-krzyknęłam z radością.
-No i zaraz będę.-dodałam.
-Okej,czekam.
Rozłączyła się.Poczułam że Justin mnie całuje po szyi.
-Kto to?-zapytał nie przestając.
-Vanessa,muszę wracać.
-Nie musisz.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-Przestań proszę mnie całować.-powiedziałam stanowczo.
-Przestań proszę mnie rozpraszać.-odpowiedział.
-Czym ja cię rozpraszam Bieber?
-Swoim wyglądem.
Ten koleś umiał mnie przekonać.Był pierwszym chłopakiem który umiał doprowadzić mnie do takiego stanu.Dobra koniec idę.Szybko wysiadłam z samochodu zamykając za sobą drzwi.Bieber zrobił to samo.Starałam się nie zwracać na niego większej uwagi.Stałam już przed wejściem do szkoły.Justin objął mnie w talii i złożył pocałunek na moim ramieniu.Jęknęłam ze zdenerwowania.
-Mmm.-mruknął chłopak.
Musiałam coś zrobić.
-Dobra,słuchaj.Daj mi spokój do końca lekcji.Po lekcjach się spotkamy.
Bieber najwyraźniej ucieszył się z tej propozycji.
-Stoi.-odpowiedział.
Udałam się do klasy,zauważyłam że Justin szedł cały czas za mną.Kiedy weszłam do środka wszyscy zaczęli gwizdać na widok mnie i Justina wchodzących razem do klasy.
-Uuuu Bieber,już nowa laska?-krzyknął jeden z moich kolegów za którym nie przepadałam.
-Ta,coś ci się nie podoba?-splunął Justin.
-Myślałem że będzie lepsza.
Justin wpadł w szał.Wyrwał gościa z ławki i najzwyczajniej w świecie podniósł go za koszulkę do góry.
-Masz do niej coś kurwa?!-zapytał z groźną miną Juss.
-N-nie...-wyjąkał chłopak.
Blondyn rzucił chłopaka tak że wpadł w ławkę.Na szczęście nic mu się nie stało.Stałam jak wryta.Justin objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.Myślałam że się rozpłynę.Musiałam dać mu drugą szansę.Po prostu musiałam.Chwila,nie było pierwszej szansy.Nie ważne.Usiadłam w ławce,nie siedziałam długo sama bo za chwilę usiadł koło mnie Bieber.Do klasy weszła nauczycielka,kiedy zaczęła pisać coś na tablicy,wyjęłam zeszyt i zaczęłam przepisywać.Jedna ręka pisała a druga leżała prosta na ławce.Nagle Justin położył moją rękę na swoim kolanie.Spojrzałam na niego.Uśmiechnął się.Zaśmiałam się.Wzięłam jego rękę i położyłam ją na swoim kolanie.Patrzeliśmy na siebie przez chwilę aż nagle dostałam w głowę kulką z papieru.Rozejrzałam się po klasie.Van ją rzuciła.Zaśmiałam się cicho i rozwinęłam kulkę w której coś pisało.

Nie podrywaj Biebera tylko pisz. 

 Zaczęłam się śmiać,Vanessa też.Lekcja szybko minęła,tak jak pozostałe.Wreszcie wszystkie lekcje dobiegły końca i mogłam iść do domu.Wzięłam torbę i razem z Vanessą udałam się do wyjścia.Szłyśmy do domu.Hmm,a gdzie Justin?O wilku mowa,nagle ktoś podjechał koło nas czarnym,wypasionym samochodem.Nie kto inny jak Bieber.Otworzył drzwi od strony pasażera.
-Podwieźć was?-zapytał ze śmiechem.
Spojrzałam na Van.Pokiwała głową.
-Pewnie.-odpowiedziałam.
Wsiadłyśmy obydwie do tyłu.
-A no tak,jak mogłam zapomnieć.Justin to jest Vanessa,Van to jest Justin.
Podali sobie ręce i za chwile chłopak odpalił silnik i ruszył.Podałam mu adres domu Van.Nagle dostałam sms'a.

Od:Mama 
Ash,wracaj do domu,mamy dla ciebie z tatą niespodziankę ;) 

Niespodziankę?Wow,dziwne.Nagle znaleźliśmy się pod domem Van.
-Dzięki Justin.Ja lecę Ash.Do zobaczenia mam nadzieję że jeszcze dzisiaj.
-Jasne,na razie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Cześć.-dodał Justin.
Vanessa wysiadła z samochodu a ja przesiadłam się do przodu.Justin stał i nie ruszał.
-Dlaczego nie jedziesz?-zapytałam.
-Sama odpowiedz sobie na to pytanie.-odpowiedział unosząc brew.
Zaczęłam się śmiać.Oblizałam usta i zbliżyłam się do blondyna.Delikatnie musnęłam jego usta.
-Okej,mogę ruszać.-powiedział.
-Nie wierzę że to zrobiłam.-wybuchłam śmiechem.
-A ja tak.Gdzie jedziemy mała?-zapytał.
-Do mojego domu.Muszę wracać bo mama ma dla mnie jakąś niespodziankę niby.
Justin pokiwał głową.Jechał ale nie zatrzymał się przy moim domu.
-Ej,to tutaj.
Nic nie odpowiedział.
-Ziemia do Justina!-krzyknęłam.
Nic sobie z tego nie robił.Gdzie on mnie wiezie?Po paru minutach się zatrzymał i wysiadł z auta.Otworzył mi drzwi i podał mi rękę.Nie pewnie wysiadłam.Rozejrzałam się.Pełno zielonej trawy,zero ludzi,cicho.Jak tu pięknie!
-Gdzie jesteśmy?-zapytałam zdziwiona.
-Ostatnio jak tędy przejeżdżałem,zdziwiłem się że tu taki spokój.Teraz cię tu przywiozłem.
-Ale po co?-próbowałam się dowiedzieć.
-Po to.
Justin złapał mnie za rękę i oparł się o tył samochodu.Objął mnie i zaczął całować po szyi.Musiałam wracać do domu.Zresztą co mnie to obchodzi.Niech rodzice poczekają.Pocałowałam go w usta i oplotłam rękoma jego szyję.

 *Według Justina* 

 Właśnie tego potrzebowałem.Ale nie mogło się skończyć na buziaku w usta.O nie.Pogłębiłem pocałunek bo najzwyczajniej w świecie włożyłem jej język do ust.Nie przerywała.W powietrzu było coraz bardziej gorąco.Zdjąłem jej bluzę i rzuciłem do tyłu.Po chwili zrobiłem to samo ze swoją.Wziąłem ją na ręce tak żeby siedziała na mnie okrakiem.Wiedziałem że jak to zacznę to łatwo i szybko nie przestanę.Ale musiałem to zrobić,za bardzo mnie pociągała. Położyłem ją delikatnie na tył samochodu i zacząłem całować po szyi.Następnie po odkrytym brzuchu bo przez powiew wiatru jej koszulka się lekko odchyliła.Potem to ja leżałem na samochodzie a ona na mnie.Całowała mnie po szyi i coraz bardziej jej pragnąłem.Nagle zadzwonił jej telefon.Wyjęła do z kieszeni spodni i rzuciła gdzieś za siebie nie przestawając mnie całować.W końcu byłem rozgrzany do granic możliwości i ona też.Nie przestawaliśmy.Obydwoje chcieliśmy czegoś więcej.Ale wtedy Ashley się ode mnie oderwała.
-Justin,muszę wracać.-wykrztusiła z siebie.
Spojrzałem na nią z łobuzerskim uśmieszkiem który wiadomo co oznaczał.
-Naprawdę,muszę.Nie chcę,ale muszę.-dodała.
Podniosła swojego I'phona od którego odpadła obudowa i nieco się zarysował.Wsunęła go do kieszeni i wzięła swoją bluzę po czym wsiadła do auta.Odetchnąłem głęboko.Przerzuciłem przez ramię bluzę i wsiadłem do auta.Odpaliłem silnik i ruszyłem do jej domu.Po paru minutach znaleźliśmy się przed nim.Spojrzałem na nią.Dała mi buziaka w policzek i wysiadła z auta.
-Dzisiaj mam dla ciebie jeszcze niespodziankę,nie musisz się uczyć bo dzisiaj piątek więc nie masz wyboru.Musisz ze mną pójść.
Zaśmiała się.
-Do zobaczenia.-rzuciła i zamknęła drzwi.
Pojechałem do domu.

 *Według Ashley*

 Boże co ja robię.Co się ze mną dzieje?!Odetchnęłam i weszłam do domu.Zdjęłam buty i weszłam do salonu w którym siedziała moja mama,tata i rodzice Van.Kolegowali się dość blisko.Zdziwiłam się.
-Hej,dzień dobry.-przywitałam się.
-Dzień dobry.-odpowiedzieli mi rodzice Vanessy.
-Siadaj Ash.Mamy dla ciebie propozycję.-powiedziała mama.
Odsunęłam krzesło i usiadłam.
-A więc.Jak wiesz ostatnio rozmawialiśmy na temat tego że chcesz się wyprowadzić.Przemyśleliśmy z ojcem ten temat i doszliśmy razem z rodzicami Vanessy do tego że skoro chcesz się wyprowadzić a Vanessa jest twoją najlepszą przyjaciółką a jej rodzice się o nią martwią że mieszka sama i mają mały problem z finansami,możesz się do niej wprowadzić.-powiedziała mama.
-Co?!-krzyknęłam z nie do wierzeniem.-To znaczy...słucham?!-dodałam.
-My i rodzice Van będziemy po połowie płacić na razie czynsz za dom póki nie macie dobrej pracy.No i zwróciliśmy jej rodzicom połowę wartości domu.-dodał tata.
-To świetnie!Jesteście wspaniali!Ale nie wiem czy Vanessie się to spodoba...-powiedziałam.
-Spokojnie,już nie raz sama nam truła jak bardzo by chciała kiedyś z tobą mieszkać.-powiedział tata Van.
-W takim razie oczywiście!
Ucałowałam mamę i tatę w policzek i dopytałam dokładnie o szczegóły.Już dzisiaj mam się spakować a jutro albo pojutrze przeprowadzka.Byłam podekstytowana i szczęśliwa.Szybko zadzwoniłam do Van i podzieliłam się z nią tą informacją.Była bardzo szczęśliwa.Umówiłyśmy się że dzisiaj u niej nocuje żebyśmy mogły na spokojnie wszystko obgadać.Poszłam zjeść obiad.Kiedy zjadłam była 15.58.Do Van byłam umówiona na 18.A pakuje się jednak jutro.Wysłałam Justinowi sms'a że jestem wolna.

 Do:Justin 
Jestem wolna.Przyjedź po mnie o 16.

 Szybko dostałam odpowiedź.

 Od:Justin 
Jasne. 

 Pobiegłam się szybko przebrać.Założyłam oliwkowe,obcisłe spodnie,czarną bluzkę,dżinsową kamizelkę i czarne botki.Była 16.01.Powiedziałam mamie że wychodzę i wyszłam z domu.Oparty o ścianę przy drzwiach stał Justin.
-Hej,przyszedłeś nogami?
-Zabrałem się z kolegą bo...samochód jest w naprawie.
-Czemu jest w naprawie?
-Bo przez przypadek wjechałem w jakieś auto i coś tam się zepsuło...zresztą nie ważne.Chodź.
-A gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
Bieber objął mnie ramieniem i szedł ze mną...nie wiem gdzie.Opowiedziałam mu o przeprowadzce,był szczęśliwy.Nie wiem na co liczył.

środa, 14 sierpnia 2013

Four.

*Według Justina*
 Jechałem już do domu.Mamy nie było,gdzieś tam poszła.Kiedy zajechałem,zaparkowałem moją furę i poszedłem do domu.Pusto.Co miałem teraz robić?Nie wiem.Poszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.Przypomniałem sobie dzisiejszy cały dzień.Cholera,ta dziewczyna naprawdę mnie pociąga.Jest taka sexy.Chętnie bym...Wtedy zadzwonił mój telefon.Jakaś "Taylor"?Kto to do cholery?
-Co?Kto mówi?-zapytałem znudzony.
-Kotku,gdzie jesteś?
Kotku?Kto to?!
-Kto mówi?!-rzuciłem.
-Tay.
-Jaka "Tay"?
-No nie pamiętasz?Byliśmy razem na imprezie.
Tera zajarzyłem.Taylor to ta blondi z którą ostatnio tańczyłem na imprezie jak byłem pijany.Wow,pamiętam to.
-Skąd masz do cholery mój numer?
-No,dałeś mi go.
Kurwa.Faktycznie byłem pijany.
-Aaa pamiętam cię,koniec z nami,co ja gadam,nie było początku,nara.
Rozłączyłem się.Ciekawe co robi Ash.Mniejsza.Idę spać.Zdjąłem koszulkę i spodnie i poszedłem spać. *Według Ashley*
Zjadłam kolację i poszłam spać.Dość szybko odpłynęłam w krainę snów.

-Justin kocham cię! 
-Ja ciebie też skarbie.Nie pozwolę cię skrzywdzić. 
Chłopak podszedł do mnie i musnął moje usta. 
-Obiecaj że nigdy mnie nie zostawisz. 
-Nigdy,obiecuję. 
-Tylko ciebie potrzebuję w życiu,nikogo innego! 
Odwróciłam się.Ujrzałam za sobą płaczącą prawie już Van. 
-Jesteś dla mnie nikim Ashley,nikim!-krzyczała płacząc. 
-Nie miałam tego na myśli!Przepraszam!-mówiłam jej. 
-Nie!Mam cię dość!Idź sobie do Justinka! 

 -Przepraszam...przepraszam...Vanessa....
-Ashley,wstawaj! Obudziłam się.
-Już wstaję mamo.
-Miałaś jakiś koszmar chyba bo mówiłaś przez sen.
-Możliwe.
Wstałam z łóżka.7.00.Kurczę budzik nie zadzwonił.Podeszłam do szafy.Wzięłam z niej koszulkę,bejsbolówkę i obcisłe jeansy.Poszłam do łazienki,wzięłam prysznic i ubrałam się w te ciuchy.Wzięłam torbę i zeszłam na dół.Mama już wyszła,tata też.Zjadłam płatki z mlekiem i poszłam ubrać buty.Wyszłam z domu i zamknęłam go.Była 7.25.Szłam po Vanesse.Zauważyłam ją czekającą pod swoim WŁASNYM domem.Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
-Hej Van.-powiedziałam ciepło.
-Cześć Ashley,coś się stało?-zapytała.
-Nie,wszystko w porządku.Chodźmy już.
Przyjaciółka pokiwała głową.Szłyśmy i szłyśmy.Wreszcie zobaczyłam szkołę.Weszłyśmy przez duże drzwi i udałyśmy się do swoich szafek które były niestety daleko od siebie.Wyjęłam potrzebne książki i szłam do szafki Van.Nagle ktoś mnie wciągnął na próg.Lekko się wystraszyłam bo ktoś mi zasłonił oczy. -Zgadnij kto to.-powiedział tajemniczy męski głos. Moje oczy zostały odsłonięte.To Justin.
-Hej.-powiedział blondyn.
-Hej.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Kiepskie te powitanie.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć,Bieber przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w pocałunku.
-Co to ma być?!
Usłyszałam czyiś krzyk.Odkleiłam się od Justina i odwróciłam się.Vanessa.Boże ja jej nic nie mówiłam,ona nic nie wie!Mam przesrane.
-My...On...Co ty tu robisz?-zapytałam przerażona.
-Szłam do twojej szafki i nagle patrze a tu BUM całujesz się z Bieberem!
-To on się na mnie rzucił!-powiedziałam obronnie.
-Tobie to nie przeszkadzało,dobra Vanessa czy jak ci tam,przerwałaś coś ważnego.-wtrącił się Justin.
-Dobra,widzę że już nawet swojej przyjaciółce nic nie powiesz.Nie powiesz że masz nowego chłopaka!-krzyknęła mi ze złością w twarz Van.
-Kiedy ci miałam mówić?!Po za tym co?!Ja z nim nie chodzę!
-To czemu się z nim całujesz?!
-Mówię ci przecież co się stało to ty się na mnie drzesz!
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje.
-Dobra wiesz co?Idź z nim.Ja muszę to przemyśleć. W tej samej sekundzie Van zniknęła mi z oczu.Popatrzałam na Justina mrużąc oczy.
-Dzięki Bieber.-powiedziałam z sarkazmem.
Odeszłam od niego i szłam w stronę klasy.
-Dobra wyluzuj.-wykrztusił z siebie.
-Byś przeprosił chociaż,a nie.-powiedziałam zirytowana.
-Nie będę przepraszał za nic.
-Justin Bieber za nic nie przeprasza,nie?
-Czemu ty spinasz dupę o nic?!
-Dobra idź w cholerę.
-Idę!-wydarł się.
Szłam nadal do klasy a on szedł w przeciwną stronę w którą poszłam ja.Idiota.Weszłam do klasy.Nie wiem jak to się stało ale nie spóźniłam się.Vanessa siedziała w innej ławce a ja poszłam jak zwykle do ostatniej.Nauczycielka weszła do klasy i rozpoczęła lekcję.Nie mogłam się skupić.Nie wiem czemu.Po jakimś czasie zauważyłam że nie ma w klasie Justina.Gdzie on jest?Zresztą co mnie ten dupek obchodzi.Zachciało mi się do toalety więc podeszłam do pani i zapytałam szeptem o pozwolenie.Kiwnęła głową a ja wyszłam z klasy.Szłam cienkim korytarzem aż usłyszałam dziwny dźwięk.Zajrzałam do męskiej łazienki nie wchodząc do niej.Jakiś chłopak całował się z jakąś laską.A ten chłopak to...
-Justin?!-wrzasnęłam.
Chłopak na chwilę odkleił się od tej obrzydliwej panny.Moje przypuszczenia się sprawdziły.To Bieber.
-Co?-zapytał z grozą w głosie.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Odeszłam od niego i pobiegłam do łazienki.Ustałam przed ogromnym lustrem i patrzałam w nie.Co za gnojek.Wpatrywałam się w lustro przez jakieś 3 minuty.
-Ash?-zapytał cichy głos.
Znowu on.
-Wyjdź.
-To nie tak jak myślisz.-powiedział Justin.
-O czym ty mówisz?!-krzyknęłam.
-No w tej łazience...ja...byłem zły i spotkałem jakąś laskę która jeszcze nie była w klasie i...
-Nie chcę cię słuchać,jasne?W ogóle po co mi się tłumaczysz?
 *Według Justina*
Co ja mam jej powiedzieć?
-Nie chce żebyś pomyślała że jestem jakimś dupkiem który codziennie liże się z inną dziewczyną...
-A nie jesteś?-zapytała zirytowana.
Nie oszukujmy się,jestem.Jestem dupkiem który to robi.
-Mówiłam.Zapomnij o mnie.Nie chcę cię znać.-powiedziała stanowczo Ash.
Mam na nią sposób.Przysunąłem ją do siebie i musnąłem jej usta.Odsunęła się ode mnie.O nie,ze mną nie wygrasz kotku.Ponownie musnąłem jej usta.Całując ją wykrztusiłem z siebie.
-Przepraszam.-powiedziałem prawie nie słyszalnym głosem.
Nie wiem jak to się stało ale nie odsuwała się.Pocałunek był co raz bardziej namiętny.Kiedy chciała coś powiedzieć zacząłem walczyć z jej językiem.Nie przerywała tego.Udało mi się.Zamknąłem nogą drzwi od toalety nie odrywając się od jej ust.Podeszliśmy do jednej ze ścian,włożyła rękę w moje włosy a ja swoją ręką obejmowałem ją w talii.Zaczęło robić się co raz bardziej gorąco ale nagle do łazienki weszła sprzątaczka.Serio?
-Gówniarze,już mi z tąd bo pójdę po dyrektora!-wrzasnęła.
Wziąłem Ash za rękę i wyszliśmy z łazienki.Opuściliśmy szkołę.Poszliśmy do mojego samochodu który stał na szkolnym parkingu.Weszliśmy do niego,ja na miejsce kierowcy,ona na miejsce pasażera.Chciałem dokończyć to co w łazience ale ona mi przerwała.
-Co my wyprawiamy?!-rzuciła nagle Ashley.
-To.-powiedziałem i chciałem się do niej zbliżyć ale mnie odepchnęła.
-Nie.Tak nie może być.Nie mam zamiaru całować się z chłopakiem którego znam parę dni i nic mnie z nim nie łączy.
-Łączy cię.
-Nie!
-Tak.
-Nawet ze sobą nie chodzimy!
-Dobra,skoro tak bardzo ci to przeszkadza.Chcesz być moją dziewczyną?
Chyba się zdziwiła.Nie czekałem na jej odpowiedź tylko od razu złączyłem nasze usta.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Three.

Weszłam do kuchni i wyjęłam z szafki szklankę nalewając sobie wody.Potem poszłam po schodach do swojego pokoju.Mama z tatą gdzieś wyszli i wrócą wieczorem,właściwie powiedzieli że mogą być nawet o 23 bo idą na jakąś imprezę.Serio?Rodzice na imprezie?Dobra mniejsza.Była już 16.36 i nagle mój telefon zadzwonił.Vanessa.
-Halo?-odpowiedziałam
-Hej,jak tam?
-Dobrze,mów co u ciebie.
-Boże ta stara baba wplątała mnie w jakiś trudny projekt i nie mogę tego ogarnąć.Naprawdę przepraszam za dzisiaj no ale sama rozumiesz.
-Nie ma sprawy.Nie masz za co przepraszać.
-Jutro o 7.30 po mnie przyjdziesz?
-Jasne.
-Okej,no to ja kończę bo chcę to dokończyć i jak najszybciej iść spać więc do jutra kotek.
-Do zobaczenia.
Van rozłączyła się.Siedziałam na laptopie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.Po paru minutach dostałam sms'a.
Od:Nieznany
Siema,robisz coś dzisiaj?Dobra nie ważne udajmy że nie.Bądź o 17 przed domem,pojedziemy gdzieś.Justin.
Co za tupet.Ten koleś jest bez uczuć.W sumie i tak nie mam nic do roboty więc nie mam nic do stracenia.Zapisałam jego numer i odpisałam mu.
Do:Justin
Dobra.
Zamknęłam laptopa i podeszłam do szafy żeby poszukać jakiś ciuchów.Ja nawet nie wiem gdzie jedziemy.Skąd mam wiedzieć co mam ubrać?!Po chwili namysłu wybrałam sobie czarne rurki,koszulkę z numerem bez rękawków i założyłam na nogi trampki.Związałam włosy w wysoki kucyk,poprawiłam makijaż,psiknęłam się perfumami i byłam gotowa do wyjścia.Była 16.55 więc miałam jeszcze parę minut.Usiadłam na łóżku,w końcu wybiła 17.Wyszłam z domu zamykając go i wsunęłam klucze do kieszeni spodni.Justin już czekał.Wow,może i z niego dupek ale za to punktualny.Weszłam do samochodu na miejsce pasażera.
-Hej.-rzuciłam.
-Hej.-odpowiedział Justin uśmiechając się.
-Gdzie my w ogóle jedziemy?
-Nie wiem,masz jakieś propozycje?
-To ty mnie zabierasz więc ty coś wymyśl-powiedziałam wyrzucając ręce do góry.
-Dobra,wiem.
Po tych słowach Bieber odpalił silnik i ruszył przed siebie.Między nami panowała cisza więc czułam się niezręcznie.Nie miałam pojęcia jak zacząć rozmowę.Kątem oka obserwowałam jak bardzo skupiony był kiedy prowadził.Zatrzymał się przy jakimś lesie i zaparkował samochód.
-Chwila,co my tu robimy?-zapytałam lekko przerażona.
Justin zaczął się śmiać.To nie jest śmieszne.Czemu ja tu z nim jestem?!Chłopak wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi z mojej strony,otworzył je nadal się śmiejąc.
-Z czego ty się śmiejesz?!-zapytałam zdenerwowana siedząc nadal w aucie.
-Z ciebie,rozśmieszasz mnie.
-Ja nic nie robię nawet!
-Ale myślisz sobie nie wiadomo co bo zaparkowałem koło lasu.-powiedział i znowu wybuchł śmiechem.
Nie pewnie wysiadłam z auta.Justin szedł przed siebie.
-Może na mnie zaczekasz,co?-powiedziałam.
Justin stanął i się odwrócił.Nadal się śmiał.Co za typ.Nie mówiłam już nic i szłam koło niego.Znowu ta cholerna cisza.
-Cicha jesteś.-powiedział Justin.
-To ty nic nie mówisz.-powiedziałam.
-Zazwyczaj jak jadę z jakąś laską autem,buzia jej się nie zamyka.Może dziewczyny z Los Angeles są inne.-powiedział wesoło.
-Najwyraźniej.-powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
Już wiem gdzie mnie prowadził,szliśmy na plażę.Było co raz bardziej ciemno.Weszliśmy dużym wejściem i szliśmy nad brzegiem.Nagle Justin usiadł na miękkim piasku.
-Siadaj.-powiedział.
-Postoje.
Justin ponownie się zaśmiał i oblizał wargę.Pociągnął mnie lekko za rękę więc upadłam na piasek.
-Ej,to bolało!-powiedziałam.
-Oh,wybacz.
Wywróciłam oczami.Muszę się czegoś o nim dowiedzieć.
-Dobra,to może mi powiesz coś o sobie?
-A co chcesz wiedzieć?
-Nie wiem,powiedz czemu się przeprowadziłeś i tak dalej...
-Moi rodzice mieli jakiś jebany problem i z tego wszystkiego wzięli rozwód więc tera mieszkam z matką.
-Myślałam że mieszkasz sam.
-Ojciec obiecał mi małą chatę w L.A więc muszę czekać.
-Czemu nie poszukasz pracy,czy coś?
-Bo mi się nie chce.
-Ale dziewczyny to ci się chce podrywać.
Chłopak znowu wybuchł śmiechem.
-No wiesz to całkiem coś innego.
-A tak nawiasem...to co to jest?
-Co?
-No ten "wypad",to nie randka.-powiedziałam i patrzałam na Justina który się uśmiechnął i wyglądał jak by miał się zaraz roześmiać-nie jest,co nie?-upewniłam się.
-Po co randki,przecież wiem że ci się podobam.-powiedział śmiejąc się.
-To źle myślisz Bieber.Nie jestem kolejną pustą laską która na ciebie leci skarbie.
-Dobra,może na razie ci się nie podobam ale ty się podobasz mi i to się liczy.-odpowiedział.
Uniosłam brwi.Chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał.
-Idziemy się kąpać?
-Co?Już ciemno po za tym nie mam stroju a ty kąpielówek.
-Skąd wiesz że nie mam kąpielówek?-zapytał nadal się śmiejąc.
-Ym...tak myślę.
-No dobra nie mam.Ale to niczemu nie przeszkodzi.
Chłopak wstał z piasku.Zdjął koszulkę pokazując swój umięśniony brzuch.Za chwilę ściągnął też długie spodnie i buty,został w bokserkach.Podszedł do wody.
-No chodź.-powiedział.
-W życiu!
-No proszę.-powiedział robiąc słodką minę.
-Nie!Zapomnij.-powiedziałam.
Nie mam zamiaru moczyć ciuchów.
-Cienias.-zaczął mnie przezywać Justin.
-Cienias,cienias,boi się wejść do wody!Już 18,dziewczynka pewnie zaraz musi być w domu?-zaczął mnie celowo denerwować.
Wkurzyłam się.Nie jestem żadnym cieniasem.Wstałam z piasku i zdjęłam spodnie i buty zostając w majtkach i koszulce która na szczęście była dosyć długa.Podeszłam do wody.Nagle Bieber szybko mnie podniósł i wziął na ręce.Zaczęłam się wyrywać.
-Postaw mnie!-próbowałam mu wmówić.
On wniósł mnie do wody.O nie.Kiedy woda sięgała mu już do pasa zanurzając się w wodzie,zanurzał od razu mnie.W końcu mnie postawił.Rzucił się na plecy i zanurzył się cały w wodzie.Czekałam aż się wynurzy,nagle coś złapało mnie za nogę.Wtedy Justin się wynurzył.
-Ej.-powiedziałam i się zaśmiałam.
-Idealnie trafiłem.
Justin stanął.Patrzał mi w oczy a potem patrzał na moje usta.Chciał mnie pocałować.O nie nie.Niestety pan Bieber będzie musiał się troszkę postarać.Kiedy zbliżał swoje usta do moich,zanurzyłam się cała w wodzie.A kiedy się wynurzyłam i wycierałam oczy objął mnie w talii i ponownie próbował mnie pocałować.To się zaczynało robić śmieszne.Przyłożyłam mu palec do ust.
-O nie,nie uda ci się.-powiedziałam śmiejąc się.
-Daj mi parę dni,w końcu mi się uda.
Po mojej namowie wyszliśmy już z wody i czekaliśmy aż wyschniemy.Po 15 minutach ubraliśmy pozostałe ubrania i buty i udaliśmy się do samochodu.Justin podjechał pod mój dom.Była 19.30.
-No to do jutra w szkole,Ash.
-Hej,skąd wiesz że tak na mnie mówią?-zapytałam zdziwiona.
-Kotku,ja wszystko wiem.
Zaśmiałam się i wysiadłam z samochodu.Nie zdążyłam dobrze wysiąść i się wróciłam.
-Może wpadniesz do mnie?Jestem sama i możesz dotrzymać mi towarzystwa.-zaproponowałam.
Nie wierzę że to powiedziałam.Miałam trzymać się od niego z daleka.No trudno.
-W sumie,okej.-powiedział i zatrzymał auto.
Wysiadł z niego i zamknął je.Otworzyłam dom.Zdjęliśmy buty i i poszliśmy do mojego pokoju.
-Rozgość się.-powiedziałam.
Justin podszedł i walnął się na łóżko.Zaśmiałam się.
-Chcesz coś do picia?-zapytałam.
-Ym...nie dzięki.Ale chcę coś innego.
-Chcesz coś zjeść?
-Nie,nie chcę nic do jedzenia ani nic do picia.
-Aaa,chcesz do toalety?
Justin zaczął się głośno śmiać.
-No co?-zapytałam zdezorientowana.
-Oh,jaka ty jesteś zamulona,trzeba cię rozbudzić bo chyba jeszcze śpisz.
-To znaczy co?
-To znaczy to.
Justin wstał z łóżka i podszedł do mnie obejmując mnie w pasie,zbliżał swoje usta do moich iii....BUM.Stało się.Pocałował mnie.Czemu się nie odsunęłam?!Miał takie słodkie usta...Ashley uspokój się!Kiedy się ode mnie odsunął,uśmiechnął się łobuzersko.Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Jak widać nie potrzebowałem paru dni,tylko parę minut.
-Ja...jak to się stało?-zapytałam nie wiedząc co się dzieję.
-Jak widzisz mam w sobie to coś.
-Jesteś bezczelny.
-A ty śliczna.
Zaczęłam się śmiać.
-Opowiedz mi coś o sobie.-powiedziałam.
-Hm...dobra jestem Justin,mam 19 lat...
-To nie jest przesłuchanie ciołku!-wybuchłam śmiechem.
-Dobra wiesz co,chyba dzisiaj nie da się z tobą gadać i porozmawiamy jutro.
-A teraz?
-Nie wiem,oglądamy jakiś film?
-Okej.
Włączyłam laptopa i szukałam jakiś fajnych filmów.
-O!A może to?-Justin wskazał palcem na jakiś horror.
Bałam się takich bardzo strasznych filmów gdzie były duchy i dużo krwi ale nie mogłam wyjść na cieniasa.
-Ym...dobra.
Włączyłam film.Poszłam szybko do kuchni zobaczyć czy w szafce jest może gotowy popcorn.Na moje szczęście był.Wzięłam go do pokoju i usiadłam koło Justina na łóżku.Oglądaliśmy w spokoju film.Kiedy skończyliśmy była 22.
-Dobra muszę lecieć,przecież twoi rodzice wracają za niedługo.
Nie powiem,było fajnie.Ale to co dobre szybko się kończy.
-Wiesz,moglibyśmy jeszcze w spokoju siedzieć ale zaraz kazali mi by iść już iść niedługo spać bo...szkoła.-powiedziałam smutno.
Justin się uśmiechnął.Zeszliśmy po schodach na dół i patrzałam jak Justin ubiera buty.
-Dobra mała,do jutra.-pożegnał się chłopak.
-Do jutra.-uśmiechnęłam się.
Bieber już wychodził.
-A,no i dzięki.-rzuciłam szybko.
Blondyn uśmiechnął się i poszedł do swojego samochodu,wsiadł i odjechał.Zamknęłam drzwi.Dzisiaj było fajnie.A ten pocałunek...dobra nie ważne.Ugryzłam się w język i poszłam do swojego pokoju.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Two.

Wyszłam z klasy.Szłam w stronę szafki kiedy ktoś wybiegł zza moich pleców i ustał przede mną.Oczywiście Bieber.
-Hej.-powiedział chłopak.
Wywróciłam oczami i wyminęłam go.
-Hej.-odpowiedziałam nie widząc go już.
W końcu byłam przy swojej szafce.Otworzyłam ją i obok mnie znowu stanął Bieber.Ignorując go schowałam książki i wyjęłam inne które były mi potrzebne.
-Co robisz?-zapytał.
-Tak jakby chciałabym wyjąć książki.
-Po co się uczyć?
-Może po to żeby nie skończyć na ulicy?
Nagle zadzwonił dzwonek.
-Ale długie te przerwy.-powiedział Justin z sarkazmem.
-Niestety.
Zamknęłam szafkę i udałam się do klasy.O nie,teraz matma.Boże ratuj.Chyba zgubiłam Justina.Nie szedł już koło mnie.Może dał sobie spokój.Weszłam do klasy w której już prawie wszyscy się zebrali.Usiadłam w ostatniej ławce przy ścianie,dzięki Bogu nie było tam Justina.Rozejrzałam się po klasie za Van.Nie ma jej.Pewnie zaraz przyjdzie.Do klasy wszedł Bieber i po chwili też nauczycielka.Justin usiadł znowu koło mnie.Klasa przywitała się.
-Proszę pani,gdzie jest Vanessa?-zapytałam zdziwiona.
-Załatwia coś ważnego z nauczycielką i chyba nie będzie jej na tej lekcji,możliwe że w ogóle już dzisiaj nie przyjdzie.-odpowiedziała starsza kobieta.
Los mnie nienawidzi.Pani coś tłumaczyła a ja oparłam głowę na ręce i patrzałam na tablice.
-Chciałbym być tą tablicą.-odezwał się cicho mój "sąsiad".
Spojrzałam na niego.
-Czemu?
-Bo patrzysz się na nią jak w obrazek.-powiedział z uśmiechem szatyn,albo blondyn,trudno mi nazwać jakie miał włosy.Dobra może ciemny blondyn albo jasny szatyn.Nie ważne jakie miał włosy!Zaśmiałam się.Przez resztę lekcji mój nowy kolega-jeśli mogę go tak nazwać,siedział cicho.Vanessy nadal nie było.Zaczęłam się martwić więc wyciągnęłam po cichu telefon i napisałam jej sms'a.
Do:Vanessa:** 
Ej Van gdzie ty jesteś?
Schowałam I'phona do kieszeni spodni i ponownie zajęłam się lekcją.Justin znowu zaczął coś do mnie mówić.Tym razem już nie szeptał i mówił normalnym tonem.
-Panie Bieber,randki po lekcjach!-krzyknęła na niego nauczycielka.Czułam na sobie wzrok całej klasy,zaczerwieniły mi się policzki.Justin zbytnio się nie przejął i tylko się zaśmiał.
-Dzięki za radę.-powiedział do kobiety.
Mój kolega z klasy dziwnie patrzał na Justina na co on wybuchł złością.
-Czego się patrzysz pedale?!-powiedział Bieber ostro do niego.
Ten chyba się przestraszył bo szybko odwrócił głowę w stronę tablicy.
-Justinie Bieberze,co to za słownictwo?!
Juss wywrócił oczami i czymś się zajął.Poczułam wibrację w spodniach.Wyjęłam telefon.Dostałam sms'a,odczytałam go.
Od:Vanessa:** 
Muszę zająć się jakimś głupim projektem i baba pozwoliła mi się zwolnić z lekcji.Przepraszam.Spotkamy się po lekcjach.:*♥
No trudno.Szybko jej odpisałam.
Do:Vanessa:** 
Jasne,nie ma sprawy.:)
Schowałam telefon i zaczęłam pisać to co było na tablicy.Usłyszałam dzwonek.Wzięłam książki i szybko wyszłam z klasy.Do końca dnia w szkole zostały jeszcze 4 lekcje.Minęły dosyć szybko i spokojnie.Po ostatniej lekcji poszłam do szafki aby schować książki i opuściłam duży budynek.Szłam w stronę domu i nagle ktoś delikatnie złapał mnie za ramię.To Justin.
-Gdzie idziesz piękna?-zapytał.
-Do domu.-odpowiedziałam jak by to była najprostsza rzecz na świecie.
-Odprowadzę cię.
-W sumie...nie mam nic przeciwko.-rzuciłam z uśmiechem.
Dobra Ash hamuj się bo zaraz zakochasz się w tym typie a przecież nie potrzebujesz problemów.
-Zadam ci pytanie.Masz chłopaka?-zapytał dumnie chłopak.
-Ym...nie,nie mam.A co?
-Nie nic.-powiedział Justin i się lekko zaśmiał.
-A ty masz dziewczynę?
-Długie związki to nie moja bajka.
-Czyli taki "łamacz serc"ta?
-Czy ja wiem...-odpowiedział mi ze śmiechem.
Rozmawialiśmy całą drogę do domu.Ten chłopak pomimo tego że był bardzo pewny siebie i "niegrzeczny" to strasznie mnie pociągał.Boże,muszę przestać!W końcu doszliśmy do mojego domu.
-No,to tutaj.Dzięki że mnie odprowadziłeś.-powiedziałam wesoło.
-Jasne,nie ma sprawy.To do jutra?
-Tak,do jutra.-uśmiechnęłam się i już wyjęłam klucze aby otworzyć drzwi bo nikogo nie było w domu.
-Ej,Ashely?-powiedział jeszcze Justin.
-Hm?
-Dasz mi swój numer?-zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
-No...okej.
Wzięłam do ręki jego czarnego I'phona i wpisałam mu swój numer zapisując się "Ashley".Oddałam mu go i weszłam do domu zamykając za sobą drzwi za zamek.Rzuciłam torbę na podłogę i ściągnęłam buty.Kurde,ten chłopak naprawdę mi się podoba.

niedziela, 11 sierpnia 2013

One.

Obudził mnie irytujący dźwięk budzika.
-Zamknij się!-krzyknęłam. Niestety się nie posłuchał i nadal piał.Zdenerwowałam się i rzuciłam nim o podłogę.Chciałam ponownie zasnąć ale na nic.Mama zaczęła mnie wołać.Udawałam że jej nie słyszę.Nagle weszła do pokoju.
-Ashley wstawaj!Już 6.40 a ty śpisz!
-Dobra wyluzuj,chcę spać.-powiedziałam ze znudzeniem.
-Słuchaj masz dwie minuty aby wstać z łóżka,inaczej idziesz do szkoły pieszo.
Do szkoły miałam jakieś 20 minut drogi więc nie byłam zbytnio zadowolona z tego że miałam iść nogami.
-Okej,okej,wstaje.
Powoli wstawałam z łóżka i próbowałam się do końca obudzić.Podeszłam do szafy,wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki.Wzięłam szybki,zimny prysznic i ubrałam się w wybrane ciuchy.Potem umyłam zęby i pomalowałam rzęsy tuszem.Maznęłam jeszcze usta błyszczykiem i poszłam do kuchni gdzie była moja mama. -No nareszcie.-powiedziała a nawet krzyknęła.
Popatrzałam na nią ze złością i wywróciłam oczami.Mama podała mi śniadanie na talerzu.
-Jesz teraz czy zjesz coś w szkole?-zapytała szybko.
-Nie chcę,zjem w szkole.
Mama pokiwała głową i sama zjadła śniadanie które miało być dla mnie.Była dopiero 7.00 a do szkoły miałam na 8.00.Poszłam jeszcze do swojego pokoju po torbę i telefon.Wzięłam je do ręki i ponownie poszłam do kuchni.Nagle zadzwonił mój telefon.To Vanessa.Odebrałam go i przyłożyłam do ucha.
-Hmm?-powiedziałam.
-Jedziemy dzisiaj czy idziemy?
-Mama nas zawiezie,więc będę po ciebie o 7.20 albo 7.30.
-Dobra będę czekać,do zobaczenia.
-Na razie.
Rozłączyłam się i wsunęłam telefon do kieszeni.Vanessa mieszkała parę ulic za moją i za każdym razem jak jechałam do szkoły przejeżdżałam koło jej domu więc jechałyśmy razem.
-Nie rozumiem po jaką cholerę mnie tak wcześnie budziłaś.-powiedziałam zirytowana.
-Oj nie marudź Ash.
Wywróciłam oczami.Usiadłam na krześle i czekałam na 7.20.Grałam na swoim I'Phonie żeby czas szybciej zleciał.W końcu wybiła ta zasrana godzina.
-Mamo chodź już.
-Dobra już idę.
Podniosłam z podłogi torbę i udałam się w stronę drzwi.Poszłam na podjazd.Po chwili mama wyszła z domu i otworzyła auto.Wsiadłam na miejsce pasażera i czekałam aż ruszy.Odpaliła silnik i wyjechała na ulicę.Matko,pierwszy raz widziałam rano takie korki na ulicach.Nagle mama się zatrzymała.
-Co jest?-zapytałam-Czemu stanęłaś?!
-Nie wiem,coś się stało.
Mama wyszła z samochodu i otworzyła maskę samochodu patrząc na wszystko w środku.Wtedy zadzwonił mój telefon.Znowu Van.
-Halo?-powiedziałam.
-Ej nie musisz po mnie podjeżdżać bo mój tata jedzie do pracy i zadzwonił do mnie żebym wyszła przed dom to mnie zawiezie.Spotkamy się w szkole mała.
-Okej,to do zobaczonka.
Rozłączyłam się.
-Cholera.-powiedziała mama.
-Co?
-Akumulator wysiadł.
-Jak to?!
-No normalnie.Zadzwonię po tatę.
-On jest w pracy.
-Wiem,ale nie ma wyboru,musi przyjechać i mi pomóc.
-To co,ja mam nogami iść?!-krzyknęłam wściekła.
-Nie masz wyboru Ash.
-Dobra,pa.
Szłam spokojnie w stronę szkoły.Popatrzałam na zegarek.7.40.
-Ja pierdole.-powiedziałam przerażona.
Nie wiedziałam co robić,nie mogłam się przecież spóźnić.Przyśpieszyłam.Znowu spojrzałam na zegarek,7.50.A ja jeszcze nawet nie widzę szkoły!Zaczęłam biec.Weszłam pośpiesznie do szkoły.Udałam się do szafki po książki.Była już 8.05.Pobiegłam do klasy i wpadłam do niej cała zdyszana.
-P-przepraszam za spóźnienie.-wykrztusiłam z siebie.
Nagle ktoś na mnie zagwizdał.Zauważyłam nową twarz siedzącą w ostatniej ławce przy ścianie,hej,ja tam zawsze siedzę.Nagle odezwała się moja nauczycielka.
-Dobra Storling,siadaj.Spóźniłaś się więc nie wiesz.To jest Justin Bieber,doszedł do naszej klasy. Popatrzałam na niego i zmierzyłam go wzrokiem.Przystojny.Udałam się do ławki w której zawsze siedzę,Vanessa siedziała gdzieś z przodu sama,pokazała mi żebym do niej przyszła.Pokręciłam głową.
-Hej,nie wiem czy wiesz ale to jest MOJA ławka.-powiedziałam do tego całego Justina.
-Możesz usiąść ze mną,nie obrażę się.-powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Zapomnij.Usiądź gdzie indziej.
Bieber się zaśmiał.
-Ashley usiądź!-wrzasnęła na mnie nauczycielka.
-No chodź tu!-powiedziała Vanessa.
Wywróciłam oczami i usiadłam obok nowego.Nie zwracałam na niego większej uwagi.Zaczęłam pisać notatkę i nagle rozpisał mi się długopis.
-Um...masz może pożyczyć długopis?-zapytałam go szeptem.
-Justin jestem.
-A ja Ashley.Masz ten długopis?
-Długopis?
-Tak,długopis.Mój się wypisał.Tak nawiasem gdzie ty masz książki?
-Po co mi książki?Szkoła jest do dupy.
-Skąd w ogóle jesteś?
-Mieszkałem niedawno w Las Vegas ale musiałem się przeprowadzić i wylądowałem w Los Angeles.
-Jasne,rozumiem.
-Dobra mam ten długopis,dam ci go ale...daj buziaka.
Zaczęłam się cicho śmiać.
-Znam cię od 10 minut.
-No to co?
-To ja nie chcę tego długopisu.
Bieber wybuchł głośnym śmiechem.
-Panie Bieber proszę być ciszej.-skarciła go nauczycielka.
Justin zignorował jej uwagę i zbytnio się ją nie przejął.
-Nie nie dobra masz ten jebany długopis.-powiedział z uśmiechem.
-Dzięki.
Zaczęłam pisać zaległą notatkę.Lekcja dosyć szybko zleciała.Usłyszałam dzwonek,wszyscy wyszli z klasy,Van pokazała mi gest ręką,musiała coś pilnego załatwić z nauczycielką i szybko pobiegła.Wstałam z krzesła i się odwróciłam aby wziąść torbę,przez przypadek wpadłam na Justina.Moją twarz od jego twarzy dzieliły jakieś 2 centymetry.
-Zrobiłeś to specjalnie.-powiedziałam.
-Może.-powiedział zbliżając swoje usta do moich. Odsunęłam się i zaczęłam iść do drzwi.Jeszcze raz odwróciłam głowę i wystawiłam mu język.Bieber uniósł do góry brwi i udał się za mną do wyjścia z klasy.

Główni bohaterowie.

Ashley Storling-19 letnia dziewczyna.Jest na ogół dosyć spokojna.Bardzo ładna,przez co dużo chłopaków się do niej klei ale ona zazwyczaj ich spławia.Czy po poznaniu Justina,zmieni swoje zdanie co do chłopaków i uleczy złamane serce?



Vanessa Corl-19 latka.Jest najlepszą przyjaciółką Ashley.Dobrze się uczy,ale stwarza fałszywe pozory.



Justin Bieber-19 letni chłopak.Podrywacz dziewczyn.Niczego się nie boi.Nie obchodzi go szkoła i krzywda innych.