-Właśnie.-przytaknął Cody.
-O nie nie,ja z wami nie pije.-powiedziałam śmiejąc się.
-Właśnie,z wami to nigdy nie wiadomo.-powiedziała Van.
-No weźcie.
-Nie.Wiecie co?Idę się przewietrzyć bo się zmęczyłam.Zaraz wracam.-powiedziałam.
Van pokiwała głową.
-Czekaj idę z tobą,a oni niech zostaną sami.-powiedział Justin.
Wyszliśmy przed dom i szliśmy gdzieś przed siebie.Po jakimś czasie zauważyliśmy budkę z lodami.
-Ooo lody,chodź.-powiedział Justin śmiejąc się.
Zaczęłam się śmiać i udałam się za nim.Podszedł do budki.Ja stałam jakieś 3 metry za nim.
-Dzień dobry,co dla ciebie?-zapytała młoda,ładna sprzedawczyni.
-Dwa czekoladowe i twój numer piękna.-powiedział Justin łobuzersko się uśmiechając.
Panna najwyraźniej się zawstydziła.Wzięła dwa wafelki i podeszła do maszyny kręcąc loda.Bieber podszedł do mnie i podał mi jednego.Wymaziałam mu całą twarz lodem.
-Jesteś bezczelny!-krzyknęłam.
-A tego loda to se w dupę wsadź!-dodałam szybko.
-Kurwa o co ci chodzi?!-krzyknął wycierając twarz.
-Poznajemy się,wydajesz się w porządku,potem się całujemy,potem mi mówisz że jestem twoją dziewczyną,potem mi mówisz że mnie kochasz a jeszcze potem bajerujesz do sprzedawczyni lodów!-krzyknęłam mu w twarz.
-Byłem wczoraj kompletnie pijany!Gadałem bzdury!-odkrzyknął.
-Czyli to że mnie kochasz też było bzdurą?!
-Tak!
Czułam że łamie mi się serce.Stałam jak wryta,z mojej twarzy zeszła złość a moje oczy zaczęły się napełniać łzami.
-Nienawidzę cię.-powiedziałam cicho.
Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie.Chciałam być jak najdalej od tego gnoja.Nie chciałam też wracać do Van i Cody'ego zaraz by zrobili aferę.Szłam przed siebie po 15 minutach,byłam na miejscu.Przyszłam nad jezioro.Nigdy nikogo tu nie ma bo żeby tu przyjść trzeba przejść długi las.Usiadłam na ławce która tam stała.Zawsze tu przychodziłam kiedy coś było nie tak.Po każdej kłótni z Van,po tym jak miałam zły dzień i wtedy kiedy James mnie zostawił.Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam płakać.Cała się rozmazałam,tusz razem ze łzami spływał mi po policzkach.Zadzwonił mój telefon.To Vanessa.Odrzuciłam,może nie powinnam się tak zachowywać ale nie umiem teraz z nią rozmawiać.Muszę ochłonąć.Dzwoniła wielokrotnie.Za każdym razem odrzucałam jeszcze bardziej płacząc.
*Według Justina*
Stałem cały czas w tym samym miejscu.W końcu ciężko odetchnąłem i udałem się do Vanessy bo tam był Cody.Kiedy wszedłem do domu bez pukania Vanessa i Cody myśleli chyba że to Ash bo zerwali się z kanapy.Kiedy zauważyli że nie ma ze mną Ashley,zdziwili się.
-Gdzie Ash?-zapytała Van.
-Nie wiem.-powiedziałem wchodząc do salonu w którym byli.
-Jak to nie wiesz?-zapytała.
-No nie wiem.-powiedziałem opierając się o komodę.
-Kurwa co ty zrobiłeś?!-powiedział Cody.
-Nic.Wkurwiła się na mnie i gdzieś poszła.
-Za nic się nie wkurzyła!-krzyknęła Van.
-Bo się pokłóciliśmy i jej powiedziałem że jak jej mówiłem że ją kocham byłem pijany.
-Co?-zapytała z nie do wierzeniem.
-No właśnie to co słyszałaś.-powiedziałem.
-Czemu jej nie przeprosiłeś?!-wkurzył się Cod.
-Nie mam za co.
Mój kumpel podszedł do mnie i widać że był wkurzony.
-Śmieszy cię zabawianie się dziewczynami?To już się robi nudne Bieber.-powiedział podchodząc do mnie.
-Spierdalaj.-powiedziałem odpychając go.
-Zazdrościsz bo na ciebie laski nie lecą to nie masz jak się z nimi zabawiać.-dodałem śmiejąc się ironicznie.
Jak mam tu siedzieć i słuchać ich pierdolenia to nie mam zamiaru tu być.Wyszedłem z domu i poszedłem po samochód.Wsiadłem do niego i jechałem nie wiem sam gdzie.Nagle przy drodze zauważyłem dziewczynę,ładna,stała i najwyraźniej na coś czekała.Zatrzymałem się i otworzyłem szybę.
-Ej mała co tu robisz?-zapytałem.
-Mógłbyś mnie gdzieś podwieźć?-zapytała.
-Jasne,wsiadaj.-uśmiechnąłem się łobuzersko.
Wsiadła na miejsce pasażera.
-Gdzie cię zawieźć?-zapytałem.
-Zawieś mnie proszę do centrum miasta.
-Dobra,co tutaj w ogóle robisz?
-Pokłóciłam się z chłopakiem i poszłam sobie gdzieś i tak jakby się zgubiłam.
-Rozumiem.
Wiozłem ją do centrum.W końcu byliśmy na miejscu.
-Dzięki,nie wiem jak mam ci dziękować.
-Ja chyba wiem.
Przysunąłem się do niej i zacząłem ją całować.Nim się obejrzałem,siedziała na mnie i całowała moją szyję.Posadziłem ją jeszcze bliżej mnie na co się łobuzersko uśmiechnęła.Kiedy "skończyliśmy" wyszła z samochodu a ja nie wiedziałem gdzie mam jechać i co robić.
*Według Ashley*
Szłam już w stronę domu Van.Właściwie,szłam w stronę MOJEGO też domu.Kiedy weszłam Vanessa szybko mnie przytuliła.
-Martwiłam się o ciebie.-powiedziała.
-Dlaczego?
-Bo nie było cię długo a robi się ciemno.Po za tym Justin tu był ale bez ciebie.
Wtedy podszedł Cody.
-O,dobrze że już jesteś.-powiedział.
-Justin...coś mówił?-zapytałam nie pewnie.
-Tylko coś o tym że był wczoraj pijany i mó...-zaczął Cody.
-Stop.-powiedziałam nie dając mu dokończyć.-Już wiem.
-Ash,naprawdę mi przykro ale sama wiesz jaki on jest.-powiedziała Van.
-Wiem.Szkoda że dałam się wykiwać i coś do niego czułam.Jest bezuczuciowym dupkiem.
-On taki jest.Nigdy się nie zmieni.-dodał Cody.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.Moja przyjaciółka poszła otworzyć.
-Czego chcesz?-powiedziała do osoby w drzwiach.
-Słuchaj,obiecuję ci że tego pożałujesz.Pożałujesz że zabawiłeś jej uczuciami.Ona coś do ciebie czuła a ty to zepsułeś.-dodała.
Podeszłam do drzwi.Justin.Patrzałam na niego smutnymi oczami,też nie był szczęśliwy.Kiedy Van chciała mu coś jeszcze powiedzieć poprosiłam ją aby zostawiła nas samych.
-Co chcesz?-zapytałam przez zapłakane oczy.
-Ja...to nie tak.Nie o to mi chodziło.-powiedział i co chwilę oblizywał usta bo czuł się najwyraźniej winny.
-A o co?Powiedziałeś mi że mnie nie kochasz.Wystarczy.
-Nie powiedziałem że cię nie kocham,tylko że byłem pijany jak to mówiłem.Ale to że byłem pijany nie oznacza że kłamałem.
-A nie kłamałeś?
-Jesteś pierwszą dziewczyną za którą latam.Normalnie po takiej sytuacji bym się nie przejmował i nie miał wyrzutów sumienia.Zależy mi na tobie.Serio.
Nie mogłam mu uwierzyć ale nie mogłam też tak po prostu o nim zapomnieć.
-To czemu flirtujesz z innymi dziewczynami na moich oczach?-zapytałam.
-Nie flirtowałem z nią,po prostu żartowałem.
-Czemu mam ci wierzyć?
-Bo...ja...przepraszam.-powiedział ze smutnym wyrazem twarzy.
-Stary zaskakujesz mnie.-powiedział Cody.
Odwróciłam się.Całą naszą rozmowę słyszeli Ashely i Cody którzy chowali się za ścianą tak żebyśmy ich nie widzieli.
-Czemu?-zapytał Justin.
-Bo przeprosiłeś,pierwszy raz chyba widzę jak przepraszasz.
Wiedziałam że on naprawdę żałuje.musiałam mu wybaczyć.Po prostu musiałam.
-Nie.Wiecie co?Idę się przewietrzyć bo się zmęczyłam.Zaraz wracam.-powiedziałam.
Van pokiwała głową.
-Czekaj idę z tobą,a oni niech zostaną sami.-powiedział Justin.
Wyszliśmy przed dom i szliśmy gdzieś przed siebie.Po jakimś czasie zauważyliśmy budkę z lodami.
-Ooo lody,chodź.-powiedział Justin śmiejąc się.
Zaczęłam się śmiać i udałam się za nim.Podszedł do budki.Ja stałam jakieś 3 metry za nim.
-Dzień dobry,co dla ciebie?-zapytała młoda,ładna sprzedawczyni.
-Dwa czekoladowe i twój numer piękna.-powiedział Justin łobuzersko się uśmiechając.
Panna najwyraźniej się zawstydziła.Wzięła dwa wafelki i podeszła do maszyny kręcąc loda.Bieber podszedł do mnie i podał mi jednego.Wymaziałam mu całą twarz lodem.
-Jesteś bezczelny!-krzyknęłam.
-A tego loda to se w dupę wsadź!-dodałam szybko.
-Kurwa o co ci chodzi?!-krzyknął wycierając twarz.
-Poznajemy się,wydajesz się w porządku,potem się całujemy,potem mi mówisz że jestem twoją dziewczyną,potem mi mówisz że mnie kochasz a jeszcze potem bajerujesz do sprzedawczyni lodów!-krzyknęłam mu w twarz.
-Byłem wczoraj kompletnie pijany!Gadałem bzdury!-odkrzyknął.
-Czyli to że mnie kochasz też było bzdurą?!
-Tak!
Czułam że łamie mi się serce.Stałam jak wryta,z mojej twarzy zeszła złość a moje oczy zaczęły się napełniać łzami.
-Nienawidzę cię.-powiedziałam cicho.
Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie.Chciałam być jak najdalej od tego gnoja.Nie chciałam też wracać do Van i Cody'ego zaraz by zrobili aferę.Szłam przed siebie po 15 minutach,byłam na miejscu.Przyszłam nad jezioro.Nigdy nikogo tu nie ma bo żeby tu przyjść trzeba przejść długi las.Usiadłam na ławce która tam stała.Zawsze tu przychodziłam kiedy coś było nie tak.Po każdej kłótni z Van,po tym jak miałam zły dzień i wtedy kiedy James mnie zostawił.Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam płakać.Cała się rozmazałam,tusz razem ze łzami spływał mi po policzkach.Zadzwonił mój telefon.To Vanessa.Odrzuciłam,może nie powinnam się tak zachowywać ale nie umiem teraz z nią rozmawiać.Muszę ochłonąć.Dzwoniła wielokrotnie.Za każdym razem odrzucałam jeszcze bardziej płacząc.
*Według Justina*
Stałem cały czas w tym samym miejscu.W końcu ciężko odetchnąłem i udałem się do Vanessy bo tam był Cody.Kiedy wszedłem do domu bez pukania Vanessa i Cody myśleli chyba że to Ash bo zerwali się z kanapy.Kiedy zauważyli że nie ma ze mną Ashley,zdziwili się.
-Gdzie Ash?-zapytała Van.
-Nie wiem.-powiedziałem wchodząc do salonu w którym byli.
-Jak to nie wiesz?-zapytała.
-No nie wiem.-powiedziałem opierając się o komodę.
-Kurwa co ty zrobiłeś?!-powiedział Cody.
-Nic.Wkurwiła się na mnie i gdzieś poszła.
-Za nic się nie wkurzyła!-krzyknęła Van.
-Bo się pokłóciliśmy i jej powiedziałem że jak jej mówiłem że ją kocham byłem pijany.
-Co?-zapytała z nie do wierzeniem.
-No właśnie to co słyszałaś.-powiedziałem.
-Czemu jej nie przeprosiłeś?!-wkurzył się Cod.
-Nie mam za co.
Mój kumpel podszedł do mnie i widać że był wkurzony.
-Śmieszy cię zabawianie się dziewczynami?To już się robi nudne Bieber.-powiedział podchodząc do mnie.
-Spierdalaj.-powiedziałem odpychając go.
-Zazdrościsz bo na ciebie laski nie lecą to nie masz jak się z nimi zabawiać.-dodałem śmiejąc się ironicznie.
Jak mam tu siedzieć i słuchać ich pierdolenia to nie mam zamiaru tu być.Wyszedłem z domu i poszedłem po samochód.Wsiadłem do niego i jechałem nie wiem sam gdzie.Nagle przy drodze zauważyłem dziewczynę,ładna,stała i najwyraźniej na coś czekała.Zatrzymałem się i otworzyłem szybę.
-Ej mała co tu robisz?-zapytałem.
-Mógłbyś mnie gdzieś podwieźć?-zapytała.
-Jasne,wsiadaj.-uśmiechnąłem się łobuzersko.
Wsiadła na miejsce pasażera.
-Gdzie cię zawieźć?-zapytałem.
-Zawieś mnie proszę do centrum miasta.
-Dobra,co tutaj w ogóle robisz?
-Pokłóciłam się z chłopakiem i poszłam sobie gdzieś i tak jakby się zgubiłam.
-Rozumiem.
Wiozłem ją do centrum.W końcu byliśmy na miejscu.
-Dzięki,nie wiem jak mam ci dziękować.
-Ja chyba wiem.
Przysunąłem się do niej i zacząłem ją całować.Nim się obejrzałem,siedziała na mnie i całowała moją szyję.Posadziłem ją jeszcze bliżej mnie na co się łobuzersko uśmiechnęła.Kiedy "skończyliśmy" wyszła z samochodu a ja nie wiedziałem gdzie mam jechać i co robić.
*Według Ashley*
Szłam już w stronę domu Van.Właściwie,szłam w stronę MOJEGO też domu.Kiedy weszłam Vanessa szybko mnie przytuliła.
-Martwiłam się o ciebie.-powiedziała.
-Dlaczego?
-Bo nie było cię długo a robi się ciemno.Po za tym Justin tu był ale bez ciebie.
Wtedy podszedł Cody.
-O,dobrze że już jesteś.-powiedział.
-Justin...coś mówił?-zapytałam nie pewnie.
-Tylko coś o tym że był wczoraj pijany i mó...-zaczął Cody.
-Stop.-powiedziałam nie dając mu dokończyć.-Już wiem.
-Ash,naprawdę mi przykro ale sama wiesz jaki on jest.-powiedziała Van.
-Wiem.Szkoda że dałam się wykiwać i coś do niego czułam.Jest bezuczuciowym dupkiem.
-On taki jest.Nigdy się nie zmieni.-dodał Cody.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.Moja przyjaciółka poszła otworzyć.
-Czego chcesz?-powiedziała do osoby w drzwiach.
-Słuchaj,obiecuję ci że tego pożałujesz.Pożałujesz że zabawiłeś jej uczuciami.Ona coś do ciebie czuła a ty to zepsułeś.-dodała.
Podeszłam do drzwi.Justin.Patrzałam na niego smutnymi oczami,też nie był szczęśliwy.Kiedy Van chciała mu coś jeszcze powiedzieć poprosiłam ją aby zostawiła nas samych.
-Co chcesz?-zapytałam przez zapłakane oczy.
-Ja...to nie tak.Nie o to mi chodziło.-powiedział i co chwilę oblizywał usta bo czuł się najwyraźniej winny.
-A o co?Powiedziałeś mi że mnie nie kochasz.Wystarczy.
-Nie powiedziałem że cię nie kocham,tylko że byłem pijany jak to mówiłem.Ale to że byłem pijany nie oznacza że kłamałem.
-A nie kłamałeś?
-Jesteś pierwszą dziewczyną za którą latam.Normalnie po takiej sytuacji bym się nie przejmował i nie miał wyrzutów sumienia.Zależy mi na tobie.Serio.
Nie mogłam mu uwierzyć ale nie mogłam też tak po prostu o nim zapomnieć.
-To czemu flirtujesz z innymi dziewczynami na moich oczach?-zapytałam.
-Nie flirtowałem z nią,po prostu żartowałem.
-Czemu mam ci wierzyć?
-Bo...ja...przepraszam.-powiedział ze smutnym wyrazem twarzy.
-Stary zaskakujesz mnie.-powiedział Cody.
Odwróciłam się.Całą naszą rozmowę słyszeli Ashely i Cody którzy chowali się za ścianą tak żebyśmy ich nie widzieli.
-Czemu?-zapytał Justin.
-Bo przeprosiłeś,pierwszy raz chyba widzę jak przepraszasz.
Wiedziałam że on naprawdę żałuje.musiałam mu wybaczyć.Po prostu musiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz