*Według Ashley*
Do godziny 22 "coś" siedzieliśmy w domu nudząc się i gadając o pierdołach.Na obiad zjedliśmy pizze.O godzinie 23 kiedy miało się wszystko zaczynać,postanowiliśmy obejrzeć jakiś film.To miał być horror.Wybraliśmy "Rec".Usiedliśmy na podłodze i podłączyliśmy laptopa do telewizora żeby było lepiej oglądać.Film był genialny.Kiedy się skończył poszłam do łazienki która niestety była na górze.Powiedziałam im żeby poczekali.Szłam po schodach w górę i weszłam do łazienki.Kiedy wychodziłam ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął do pokoju,zaczęłam piszczeć,krzyczeć i Bóg wie co jeszcze.Było ciemno a po horrorze wszystko wydawało mi się jeszcze bardziej straszne,wtedy zauważyłam że to Justin sobie ze mnie zażartował.
-Czy ciebie do reszty posrało człowieku?!-krzyknęłam.
-Gdybyś widziała swoją minę!-mówił Justin płacząc prawie ze śmiechu i jednocześnie obejmując mnie w talii.
-Wystraszyłeś mnie.-powiedziałam już spokojnym głosem.
-Oh,wybacz.Ale musiałem to zrobić.-powiedział.
-Wybaczę ci...ale pod warunkiem.-powiedziałam unosząc jedną brew do góry i łobuzersko się uśmiechając.
-Jakim warunkiem?-zapytał robiąc dokładnie te same gesty co ja.
Nie czekał na moją odpowiedź tylko wciągnął mnie za sobą do łazienki zamykając drzwi na zamek.Wtedy zaczął mnie całować.On to robi cały czas,ale mi to nie przeszkadza.Właściwie to ja go prowokuje,ale jemu to też nie przeszkadza.
-Nie nudzi ci się to całowanie?-powiedziałam odrywając się od niego.
-Nie,ale nie musimy się całować.
Po tych słowach pokiwałam głową i chciałam złapać za klamkę ale wtedy on ponownie przyciągnął mnie do siebie.
-Miałem na myśli że możemy robić co innego...-powiedział śmiejąc się.
Spojrzałam na niego.
-Co?My?Nie,nie nie!
-Czemu nie?
-Po prostu nie.Na pewno nie tutaj,nie tu i nie w żadnym innym miejscu.
Nie będę "tego" robić.Wole z tym poczekać.
-Ale czemu nie...-powiedział i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
-Więc tylko na tym ci zależy tak?-zapytałam zirytowana.
-Nie,po prostu ciężko jest się powstrzymać przy tobie.
-Mam się cieszyć czy smucić?
-Cieszyć bo nie każdy jest taki sexy jak ty.-powiedział i zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
-Dla ciebie każdy jest sexy.Każda dziewczyna.Jak ja mam ci ufać?Skąd mam wiedzieć że nie zależy ci tylko na tym żeby zrobić "to" i mnie zostawić?
-Chociaż spróbuj mi zaufać.
-Czemu?
-Bo mi na tobie zależy,po prostu wiem że jesteś dziewczyną z którą mógłbym się kiedyś ożenić i byś mi się nie znudziła,rozumiesz już?
-To dla ciebie za mądre.
-Też cię kocham.
Justin nagle zdał sobie sprawę z tego co powiedział,stanęłam i otworzyłam lekko buzię ze zdziwienia.Kiedy widziałam że czuł się dziwnie.Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek żeby się wyluzował.To słodkie że się zestresował.Wtedy usłyszeliśmy wołanie z dołu.
-Co wy tam robicie tyle czasu?!-darła się Vanessa z salonu.
-Idziemy!-krzyknęłam i chwyciłam Justina za rękę.
Zeszłam z nim na dół.
-Co wy robiliście?-zapytał Cody.
-Nic,gadaliśmy.-powiedziałam.
-Mhm,jasne.-powiedziała Van ze śmiechem.
Usiedliśmy na dywanie i zaczęliśmy grać w...monopol.Tak,mamy po 19 lat i zamiast imprezować gramy w gry planszowe.Graliśmy w "zespołach" ja grałam z Jussem a Van z Cody'm.Justin nadal był jakiś sztywny,nie śmiał się,pomimo że my po kieliszku wódki nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.Złapałam go za ramię.
-Co jest?-zapytałam szeptem.
-Nic,wszystko okej.-powiedział sztucznie się uśmiechając.
-Widzę że nie jest okej.To przez to co powiedziałeś na górze,prawda?
Justin ciężko odetchnął czyli o to chodziło.
-Mówiłeś serio?-zapytałam.
-Raczej nie pierdoliłbym że cię kocham jeśli tak by nie było.-powiedział wolno.
-I to cię martwi?
Spojrzałam na Justina.
-Ja też cię kocham.-powiedziałam tym razem głośno.
Wszyscy się na mnie spojrzeli.Justin spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zaufaniem w oczach.
-Kocham cię,Ashley.-powtórzył i musnął moje usta.
Usłyszeliśmy brawa od Vanessy i Cody'ego.Nie wierzyłam że mam osobę którą naprawdę kocham,która kocha mnie.
Czekam na dalszą część :*
OdpowiedzUsuń