-To wybaczysz mi?-zapytał Justin.
Otworzył ramiona i stał wpatrując się we mnie.Podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Nie mam wyboru.-powiedziałam wtulając się w niego jeszcze mocniej.
-Wejdź-dodałam i odeszłam od niego.
Weszliśmy do domu,poszłam z Justinem do pokoju zostawiając Van i Cody'ego samych.Kiedy weszliśmy rzuciłam się na MOJE łóżko,Justin w tym czasie zamykał drzwi.Usiadł obok mnie.
-Wiesz że nie jesteś mi obojętna.-powiedział nagle.-I wiesz też że mi na tobie zależy,prawda?
-Po co zawracasz sobie mną głowę i czemu nie zostawisz mnie i nie pójdziesz do innej,lepszej?-odpowiedziałam.
-Bo jesteś inna od tych wszystkich lasek z którymi się umawiałem.
-Czemu inna?
-One były głupie,zależało im tylko na całowaniu po za ty...
-Tobie też zależy tylko na całowaniu.-przerwałam mu.
-Nie,całowanie to tylko dodatek do tego.
-Ale po co się w to bawisz skoro sam mi mówiłeś że długie związki to nie twoja bajka?
-Bo nie mogę całe życie się bawić.Może teraz to jest fajne,teraz jestem młody,przystojny i zajebisty ale co mam ze sobą zrobić jak będę miał 40 lat?-powiedział wolno.
-Mądry i skromny.-wywróciłam oczami.
Justin się zaśmiał.
-Nigdy bym nie pomyślała że usłyszę z twoich ust coś takiego.-powiedziałam.
-Jak widać nie jestem takim dupkiem jak myślisz.
-Może i masz rację.
Justin objął mnie ramieniem.
-Czekaj czekaj.Kiedy graliśmy w "Prawda czy wyzwanie" nie byłeś pijany bo nie piliśmy nic.Przez ten dzień nie mogłeś nic pić bo byłam z tobą i bym wiedziała,w takim razie czemu mówiłeś że jestem twoją dziewczyną a ty moim chłopakiem?-zapytałam zdziwiona.
-Bo to prawda.-
Justin wziął mój policzek w dłoń i złączył nasze usta.
-Czyli...jesteśmy parą?-zapytałam nie pewnie.
-Tak.
Justin się słodko zaśmiał.Wzięłam go za rękę i poszliśmy do salonu.Cod i Van zdziwili się kiedy zobaczyli mnie i Justina takich szczęśliwych.
-Wiecie,może pójdziemy na jakąś imprezę?Ale taką dobrą,do rana?-powiedziała Van.
Spojrzałam na Justina,najwyraźniej myśleliśmy o tym samym.
-Wy idźcie a my tutaj zostaniemy.-powiedział Justin z uśmiechem.
-Dobra jak chcecie.-powiedziała Vanessa i się zaśmiała.
Moja przyjaciółka poszła się uszykować,założyła spódniczkę,koszulkę i szpilki.Byli z Cody'm gotowi do wyjścia.
-To do zobaczenia później!-krzyknęła Van.
-Na razie!-dodał Cody.
-Bawcie się dobrze!-powiedziałam.
-Nara zakochańce!-wydarł się Justin.
Zaczęliśmy się śmiać.Zostaliśmy sami.
-No to...-powiedział Justin i objął mnie ramieniem.-Mamy dom dla siebie.
-Co robimy?-zapytałam.
-Ym...-Justin uśmiechnął się łobuzersko.
-Justin!
Zaczęliśmy się śmiać.
-Teraz tak na poważnie.-powiedziałam próbując powstrzymać śmiech.
-Nie wiem,chodź pooglądamy telewizje.
Pokiwałam głową.Włączyłam telewizje.Właśnie zaczynał się Titanic.
-Ooo oglądamy to.-powiedziałam.
-To?
-Tak,jest genialne.
-Niech ci będzie.-powiedział Justin.
Było nam nie wygodnie więc położyliśmy się.Ponieważ kanapa była długa i wąska,Justin położył się na boku a ja leżałam przed nim.Oglądaliśmy film.
________________________________
Obudziłam się w ramionach Biebera.Chwila,to ja zasnęłam?Nie pamiętam żebym kładła się spać.Otworzyłam oczy,zobaczyłam śpiącego jeszcze chłopaka.Uśmiechnęłam się do siebie.Musieliśmy zasnąć.Byliśmy przykryci kocem,kiedy Van wracała musiała najwyraźniej zobaczyć że zasnęliśmy i nas przykryła.Delikatnie i cicho wstałam z kanapy i poszłam do kuchni,wyjęłam dwie miski i wsypałam do nich płatki kukurydziane a potem zalałam mlekiem.Zaniosłam je do salonu na stół.Usłyszałam jęk Justina.Pewnie się obudził.Podeszłam do niego i kucnęłam przy nim.Otworzył oczy i kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Ten film był tak ciekawy że aż zasnęliśmy.-powiedział.
Musnęłam lekko jego usta i zaśmiałam się.
-Masz płatki.-podałam mu jedną z misek.
Justin usiadł i zjedliśmy płatki.
-Myślisz że pomiędzy Van a Cody'm jest coś poważnego?-zapytałam.
-Wiem że jak szliśmy do was ostatnio to Cody się przejął i przebierał specjalnie więc ona mu się podoba i sam to nawet powiedział.A on się jej podoba?
-Ta,skoro się obydwoje sobie podobają to trzeba im to uświadomić.
-No trzeba trzeba.Ale to my jesteśmy na pierwszym miejscu.-powiedział i się zaśmiał.
Uśmiechnęłam się.
-Co ty na to żebyśmy dzisiaj gdzieś pojechali?Ale gdzieś dalej.-powiedział nagle Justin.
-To znaczy gdzie?
-Nie wiem.Do San Diego albo Las Vegas.
-Ale po co chcesz tam jechać?
-Nie wiem,tak se.
-No...dobra,możemy jechać.Co jest fajnego w Las Vegas?Nigdy tam nie byłam.
-Ogólnie cholernie dużo kasyn.Szału nie ma.W Los Angeles lepiej.
-Czyli jesteś z tamtąd?
-Nie,ja jestem z Kanady.
Spojrzałam na niego pytająco.
-Jestem z Kanady,pochodzę z niej.Potem się przeprowadziłem z rodzicami w wieku 10 lat do Vegas i teraz dopiero do L.A.
-Aaa,teraz rozumiem.
-A ty?
-Całe życie w Los Angeles.
Wtedy usłyszeliśmy jakby coś się stłukło.Gwałtownie się odwróciliśmy.Van coś stłukła.
-Cholerny wazon!-krzyknęła Vanessa.
Zaśmiałam się i do niej podeszłam.
-Wszystko okej?-zapytałam śmiejąc się.
-Tak,tylko boli mnie łeb i mam kaca.Na dodatek tak mnie bolą oczy że ledwo co je otwieram.
-Nieźle wczoraj was melanż poniósł.-powiedział Bieber i zaczął się głośno śmiać.
-Przepraszam bardzo,to nie ja gadałam o tym że chcę być hot-dogiem!-powiedziała zirytowana Vanessa.
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.Poszłam do kuchni i otworzyłam szafkę po czym wyjęłam pudełko z tabletkami,bandażami,syropami i szklankę.Nalałam do szklanki wody.
-Masz,to na ból głowy,tu masz pełną szklankę wody bo pewnie chcę ci się pić,aha i idź zmocz sobie mały ręcznik i połóż na oczy to nie będą cię boleć.-powiedziałam.
-Dzięki,co ja bym bez ciebie zrobiła.
-Za pewne marudziłabyś jak to się wczoraj upiłaś.Ale ej,skoro byłaś pijana to czemu przykryłaś nas kocem i wyłączyłaś telewizje?
-Ej!Nie byłam pijana,tylko dużo wypiłam,ale się nie upiłam...
-Dobra idź się połóż bo już nie wiesz co gadasz.-powiedziałam i się zaśmiałam.
-Jedziecie z nami?-zapytał Justin z salonu.
-Gdzie?-zapytała Van.
-Do Vegas albo gdzieś indziej,nie wiem.
-Kiedy?Jutro szkoła.
-Dzisiaj za...nie wiem jest dopiero po 10.To co że szkoła.
-Dobra ale nie wiem czy Cody jedzie...
-Czy ty mi kradniesz najlepszego kumpla?-zapytał Justin unosząc brwi.
-A ty mi najlepszą przyjaciółkę?
-Dobra koniec.-Justin się zaśmiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz