sobota, 24 sierpnia 2013

Ten.

Van poszła do pokoju.Poszłam do swojego pokoju się przebrać.Założyłam brązowe rurki i koszulę dżinsową.Poszłam do salonu w którym siedział Justin.
-Może odpuścimy sobie dzisiaj wyjazd i pojedziemy jutro albo w piątek na dłużej?-zapytałam.
-Dobra,jak chcesz to możemy to przełożyć.Może chodźmy do mnie,nie byłaś jeszcze u mnie.Mojej mamy nie ma bo wyjechała w sprawie pracy na 2 dni.Właśnie mi to napisała.
-Zgoda.
Poszliśmy do domu Justina który był jakieś 4 ulice za domem MOIM i Vanessy.W końcu ujrzałam spory,biały dom.
-To tu.-powiedział Bieber i otworzył drzwi.
Weszliśmy do środka.Miał 4 pokoje.Ładnie umeblowane i wysprzątane.Do dwóch drzwi były zamknięte.
-To teraz pokaże ci mój pokój.-powiedział i zaczął się śmiać.
-Okej,zaczynam się bać.-odpowiedziałam.
Otworzył drzwi do jednego z nich.
-Ta-dam!-krzyknął.
Rozejrzałam się.Średniej wielkości łóżko,plazma,szafa i inne pierdoły.Ściany były ciemno niebieskie.
-Wow,sam tu sprzątasz?-zapytałam.
-A jak myślisz?
-Myślę że nie.-zaśmiałam się.
-Zgadłaś.To znaczy wiesz,ogólnie to mama ale czasem są wyjątki.
-Człowieku masz 19 lat i mama sprząta ci pokój?-zaczęłam się głośno śmiać.
-No co,sama sprząta a ja nie mam nic przeciwko.-odpowiedział podnosząc ręce w geście obronnym.
Usiadłam na łóżko.
-Całkiem normalny pokój.
-Co masz na myśli?-zapytał.
-Mam na myśli że przeciętnie w pokoju 19 latka zazwyczaj na ścianie jest pełno plakatów dziewczyn i leży pełno gazet p...-nie zdążyłam dokończyć bo przerwał mi Justin.
-Skąd wiesz że ich nie schowałem?-łobuzersko się uśmiechnął.
-A schowałeś?
-Ym,nie no co ty.-powiedział i kopnął delikatnie w szufladę która się nie domykała bo była pełna.
Uniosłam brew.Po chwili Bieber usiadł koło mnie.
-Spać mi się chce,nie wyspałam się na tej ciasnej kanapie.-powiedziałam zirytowana i jęknęłam.
-To śpij.
Spojrzałam na niego.Położył mnie tak żebym leżała głową na jego kolanach.
-Dobranoc.-zaczął się śmiać.
-Nie to miałam...
Wtedy on złączył nasze usta.Nie wiem czemu poczułam coś czego nigdy nie czułam.Takie no...szczęście...nie wiem jak to wytłumaczyć.Z każdą minutą nasz pocałunek robił się coraz bardziej namiętny.W końcu wstaliśmy z łóżka nie odrywając się od siebie.Justin obejmując mnie w tali podszedł do ściany.Ja opierałam się o nią a on stał na przeciwko mnie i nadal mnie całował.To wszystko wymykało się z pod kontroli.Nagle Justin ściągnął koszulkę i znowu się do mnie przykleił.Po jakimś czasie rozpiął guziki mojej koszuli i rzucił ją na łóżko pozostawiając mnie w staniku i spodniach.Potem położył się na łóżko a ja położyłam się na nim całując jego szyję.Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.Momentalnie oderwałam się od Justina.
-Kurwa,kto to!-powiedział wkurzony.
Zszedł z łóżka i spojrzał przez judasz.Zirytowany otworzył drzwi.Cody wszedł do środka.
-Stary,po co się tak zamykasz i czemu łazisz bez koszulki?-powiedział Cody.
Szedł przed Justinem w stronę jego pokoju.
-Eee,nie idź tam.-powiedział Justin łapiąc go za ramię.
-Czemu?-zapytał.
Nie czekał na odpowiedź tylko nadal szedł przed siebie.Gwałtownie sięgnęłam po swoją koszulę i szybko ją ubrałam na siebie,zaczęłam zapinać guziki kiedy do pokoju wszedł Cod.
-Woah,to dlatego Justin chodzi bez koszulki i jest zamknięty.Chyba wam w czymś przerwałem.-Cody łobuzersko się uśmiechnął a ja szybko zapięłam koszulę i usiadłam na łóżku.
-To nie to co myślisz...-powiedziałam wolno.
-Nie,wcale.-brunet zaczął się lekko śmiać.
-My nie...
-Tak wy się...
Justin mu przerwał,na szczęście.
-Chcesz coś do picia?-krzyknął na tyle głośno aby jego przyjaciel przestał mówić.
-Nie.-powiedział.
Bieber ubrał na siebie koszulkę i oparł się o ścianę.
-Co chcesz?-zapytał go.
-Nic,przyszedłem po ciebie bo chciałem iść na deskę ale wchodzę i widzę ubierającą się Ashley.-zaśmiał się Cody.
Justin również się zaśmiał.
-To idźcie na tą deskę a ja...idę zobaczyć jak się czuje Van,nie powinnam jej zostawiać samej.
-Nie,zostań.-szybko powiedział Justin.
-Serio muszę lecieć.Nara chłopcy.-pomachałam im dłonią i udałam się do drzwi wyjściowych.
Szybko zostałam zatrzymana.
-Nigdzie nie idziesz.-powiedział Justin oblizując wargi.
-Co ma znaczyć "nigdzie nie idziesz"?-zapytałam.
-Nie zostawiaj mnie.
-Nie zostawiam cię samego tylko z Cody'm.
-To co,idę z tobą,a raczej IDZIEMY z tobą.-powiedział Justin patrząc na swojego kumpla.
-Rozwalacie mnie.-powiedział Cody.
-Czem...-zapytałam ale nie dokończyłam po Justin złapał mnie za rękę i odwrócił.
-Chodźmy już.-powiedział blondyn.
Wyszliśmy z domu,Justin zamknął drzwi.Kiedy szliśmy do Van Cody nagle się zatrzymał.
-Czekajcie.-powiedział i wbiegł do sklepu.
-Wielkie dzięki.-powiedziałam lekko wkurzona do Justina.
-To nie moja wina,nie wiedziałem że to Cody chciałem go zatrzymać!
-Dobra nie tłumacz się już w sumie to nie twoja wina ani jego,ani moja.
-Podobało ci się to.-powiedział Justin ze swoim uśmieszkiem.
-Co?
-No to.
-Nie doszło do niczego innego po za całowaniem.
-Niestety.Ale gdyby Cody przyszedł później...
Walnęłam Biebera w ramię.Wtedy ze sklepu wyszedł Cody z czerwoną różą.
-Woah,stary,po co ci to?-zapytał Justin.
-To dla Vanessy...-odpowiedział Cod wywracając oczami.
-Miłość kwitnie.
-Twoja z Ashley już rozkwitła.
-Zazdrościsz.-powiedział Justin uśmiechając się.
-Dobra idźmy już!-powiedziałam.
Chłopaki pokiwali głową i szliśmy do celu.Wreszcie byliśmy w domu.Zobaczyłam Van stojącą w kuchni i robiącą sobie herbatę.Miała za dużą koszulkę i dresy.Rozczochrane włosy i podkrążone oczy.Trzymała się za głowę.Weszłam do kuchni.
-Jak tam pijaczko?-zapytałam uśmiechając się.
-Oczy już mnie nie bolą tak mocno ale nadal pęka mi łeb.
Wzięła do ręki kubek z herbatą i napiła się.Zobaczyła Justina.
-Siemaneczka.-krzyknął i pomachał jej.
Za chwilę poszedł do salonu.Wtedy do kuchni przyszedł Cody.Van momentalnie wypluła herbatę.Zaczęliśmy się śmiać.
-Jak się czujesz?-zapytał brunet.
-Ym,wspaniale.-powiedziała odstawiając herbatę na blat.
-Mówiłaś że...-zaczęłam.
-Zamknij się Ash.-przerwała mi.
Cody się uśmiechnął.
-To dla ciebie.-wyjął zza pleców różę.
-Jej,dziękuję.-powiedziała uśmiechając się szeroko.
Wywróciłam oczami i poszłam do salonu siadając Justinowi na kolanach.

1 komentarz: