środa, 4 września 2013

Thirteen.

Po skończonej grze,chciało nam się spać.Trochę wcześnie no ale cóż.Cody poszedł do pokoju Vanessy.
-Idźcie do twojego pokoju.-powiedziała Van.
-Nie,my prześpimy się na kanapie.-powiedziałam.
-Ash,ja będę spać na kanapie.
-Nie wyśpicie się.
-Ty też nie.
-No ale ja sama się wyśpię,a wy we dwoje,będzie wam ciasno.
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale".Marsz do pokoju.-zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się i zaciągnęłam Justina na górę.Kiedy weszliśmy zamknęłam drzwi.
-Poczekaj,idę do łazienki.
-Okej.-odpowiedział Justin.
Wzięłam za dużą koszulkę i udałam się pod prysznic.Krople wody spływały powoli po moim ciele.Wyszłam z pod prysznica.Wytarłam się puchatym ręcznikiem i ubrałam na siebie koszulkę.Wyszłam z łazienki.Justin siedział na łóżku.
-Jestem.-powiedziałam.-Chcesz jakąś koszulkę do spania?-dodałam i zaczęłam się śmiać.
Justin wybuchł śmiechem.
-Tak,tak.-powiedział z sarkazmem.
-No co,mam większe koszulki.
Podeszłam do szafki i wyjęłam za dużą różową koszulkę.Justin zaczął się śmiać.
-Serio?-powiedział.
-Może lepiej daj mi gacie.-powiedział i się zaśmiał.
-Ymm,okej.
Podeszłam do szuflady i wyjęłam majtki z czarno różowej koronki.Po czym rzuciłam nimi w Justina.
-Proszę bardzo,skarbie.-powiedziałam.
Wylądowały mu na twarzy.Nie mogłam powstrzymać śmiechu.Bieber zdjął się ze swoich oczu i podszedł do mnie i objął mnie w talii.
-Nie skorzystam z tej oferty mała.-powiedział mi do ucha.
-Okej,jak chcesz.-powiedziałam śmiejąc się.
Justin wszedł do łazienki.Siedział tam ok.5 minut.Wyszedł w samych spodenkach.Rzucił koszulkę na krzesło,mocno odetchnął i położył się na łóżku.Ja nadal siedziałam.Położyłam się obok a głowę oparłam na jego umięśnionym brzuchu.On położył swoją rękę na moich plecach i pocałował mnie w czoło.
-Justin...-zaczęłam spokojnie.
-Hm?
-Obiecaj że mnie nigdy nie zostawisz...
Justin popatrzał na mnie przez chwilę.
-Obiecuję.-powiedział.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się jeszcze bardziej.
-Nigdy bym nie pomyślał że będę mieć tak szybko dziewczynę na stałe...-powiedział.
-Na stałe?-zapytałam i uniosłam brew.
-Oj wiesz o co chodzi.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.Nagle wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi.
-Gdzie idziesz?-zapytał Bieber.
-Na chwilę do Van,sprawdzę co robi.
Justin pokiwał głową.Kiedy już chciałam wpaść do salonu,zatrzymałam się na krótkich schodach i nasłuchiwałam.
-On nie powinien z nią być.-usłyszałam Cody'ego
-Ale ona go kocha,nie możesz tego zniszczyć.On też coś do niej czuje.-odpowiadała Van.
-Nie chcę,widzę że Ashley jest z nim szczęśliwa ale zobaczysz ona będzie przez niego cierpieć.
-Dlaczego?
-Justin nigdy nie miał dziewczyny na dłużej,nigdy nie miał i szybko jej mieć nie będzie.Przyzwyczaił się do imprez i tych wszystkich dzi...
-..wek?-dokończyłam i weszłam powoli do salonu wzbudzając w nich strach.
-Ashley?-zapytała Vanessa i wstała.
-To...nie to co myślisz...-powiedział Cody.
-Wiem co myślę.Twierdzicie że znudzę się Justinowi.Zdziwicie się.
Obydwoje zaczęli coś mówić ale ja poszłam do góry trzaskając drzwiami od mojego pokoju.Walnęłam się na łóżko.Usłyszałam pukanie i wołanie mojej przyjaciółki.
-Co jest?-zapytał Bieber.
-Nic.
-Nic,Van stoi za drzwiami i dobija się do ciebie,ty jesteś wkurzona i nic się nie stało.Jasne.
-Szłam do salonu i mówili o nas że mnie szybko rzucisz...
Justin zrobił skwaszoną minę.
-Nie słuchaj ich.Gdybym miał cię zostawić zrobiłbym to dawno temu.-powiedział.-Po za tym,obiecałem ci.-dodał i się zaśmiał.
Uśmiechnęłam się.
-Chodź tu.-powiedział.
Usiadłam i przysunęłam się do niego.Objął mnie rękoma na plecach i położył głowę na moim ramieniu.Zrobiłam to samo.
-Co by było gdybyśmy się nie poznali?Gdybyś zamieszkał na przykład w San Diego a nie w Los Angeles?
-Na pewno byłbym teraz na imprezie z Cody'm i podrywał jakieś płytkie dupy.Kurwa ty mnie zmieniasz w grzecznego chłopca.-rzekł i zaczął się śmiać.
-Co,ja?-zaśmiałam się.-A nie jesteś grzeczny?-uniosłam brew.
-Sama odpowiedz sobie na to pytanie.-uśmiechnął się łobuzersko i pociągnął mnie do tyłu tak że leżał na mnie.
Zaczęłam się śmiać.
-Jesteś grzeczny.-powiedziałam.
-Na pewno?
Justin zaczął mnie szybko łaskotać po brzuchu tam gdzie miałam największe łaskotki.
-Nie!Justin przestań!-krzyczałam przez śmiech.
-Powiedz że jestem niegrzeczny!
-Nie!
Zaczęłam śmiać się jeszcze mocniej.
-Jesteś niegrzeczny!
-Co?Nie słyszę!
-Jesteś niegrzeczny!-powtarzałam.
-A teraz powiedz że mnie kochasz!
-Kocham cię!-wydarłam się na cały głos.
Justin przestał mnie łaskotać.Zrobiłam się cała czerwona i ledwo co oddychałam ze zmęczenia.Justin mnie cmoknął w czoło się zaśmiał.W końcu nabrałam powietrza.Ziewnęłam i pomrugałam parę razy oczami.
-Spać mi się chce.-powiedziałam.
-To idźmy spać.
Położyliśmy się i przykryliśmy kołdrą.Przytuliłam się do Justina i nie wiem jak to się stało ale za nim się obejrzałam,zasnęłam

_______________________________
Obudził mnie śmiech Vanessy dobiegający z innego pokoju.Otworzyłam oczy i nie ujrzałam Justina.Spałam sama.Gdzie on jest?Wstałam z łóżka,nałożyłam na tyłek krótkie spodenki i zeszłam na dół.
-Hej,śpiochu.-powiedziała Van i się uśmiechnęła.
-Hej,hej.Gdzie jest Justin?-zapytałam.
-Nie ma go u ciebie?-wtrącił Cody.
Na jego odpowiedź otworzyłam szerzej oczy.
-Nie,myślałam że siedzi z wami.-powiedziałam zdziwiona.
Nie czekałam na ich odpowiedź tylko pobiegłam do góry po telefon.Wybrałam numer Biebsa i kliknęłam zieloną słuchawkę.Jeden sygnał...drugi...trzeci...czwarty...pi pi pi,pi pi pi.Co jest?Zbiegłam na dół.
-Nie odbiera.-pokazałam im telefon.
Obydwóm zszedł uśmiech z twarzy i zrobili się poważni.Kiedy oni byli poważni ja już srałam w gacie z przerażenia.Nie mógł chyba wyparować,nie?Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody.Nie wiedziałam co robić,nie odbiera,nie ma go,nikt nie wie gdzie jest i co się z nim dzieje.Jaką mam pewność że nie jest teraz z żadną dziwką?Usiadłam koło Vanessy na kanapie.Ona położyła mi rękę na ramieniu.
-Nie martw się mała,zaraz wróci.
-O której wstaliście?
-Około 10 bo nie chciało nam się spać.
-Właśnie a jest 12.Nie ma go trzy godziny.Wyszedłby z samego rana?Bo nie sądzę.
-Może...musiał coś załatwić.-powiedział Cody.
Wtedy usłyszeliśmy otwierające się drzwi.Gwałtownie zerwałam się z kanapy.Justin.
-Gdzie ty byłeś?Co ci się stało?!
Ujrzeliśmy nieźle wkurzonego Justina,krew leciała mu z nosa bo najwyraźniej się z kimś bił.
-Kurwa,stary co jest?-zapytał Cody.
Podeszłam do blondyna.Trzymał rękę pod nosem.Odsunęłam delikatnie jego rękę i ujrzałam oczywiście krew.
-Co się stało?-zapytałam przerażona.
-Nic.-powiedział i wszedł do salonu.
-Nie wcale.-odpowiedziałam zirytowana.
Usiadł na kanapie a ja poszłam do łazienki po chusteczkę.Wzięłam całą paczkę i usiadłam koło niego.Wyjęłam jedną i zaczęłam delikatnie wycierać krew.
-Kurwa.-powiedział Justin bo najwyraźniej go piekło.
-Możesz mi powiedzieć co się stało?!-powiedziałam już prawie krzycząc.
-Proszę bardzo!Już ci mówię!-krzyknął wkurzony.-Obudziłem się po 8 i wszyscy spaliście to poszedłem się przejechać bo mi się nudziło to wyszedłem z domu,potem wyszedłem na chwilę z auta i poszedłem do jakiegoś małego sklepu po Tiger'a.Wychodzę a tam jakiś koleś pyta co mnie z tobą łączy to mówię mu że jesteś moją dziewczyną i że gówno go to powinno obchodzić...
-Jaki koleś?-przerwałam.
-Daj mi skończyć.On powiedział coś tam żebym się od ciebie odpierdolił to ja mu przyjebałem,potem zaczęliśmy się bić a że to było jakieś zadupie to nikt nie widział to jak on leżał to wróciłem do auta i przyjechałem.
-Jak on wyglądał?-zapytałam.
-Nie wiem,w czarnych włosach,takich krótkich,krótszych od Cody'ego.
-Mówił coś jeszcze?
-Nie wiem,pamiętam tylko że pytał o Vanessę i kazał jej powiedzieć żeby w końcu powiedziała tobie czemu z tobą zerwał.
To James.Jeszcze tego brakowało.Tak,to chłopak który zerwał ze mną rok temu z niewyjaśnionego powodu,moja największa miłość.Poprawka,BYŁA miłość.Spojrzałam na Van.Nerwowo przeplatała palcami i miała strach na twarzy.
-Czemu zerwał?Vanessa o co chodzi?-zapytałam zdezorientowana.
-Ja...nie mam pojęcia.
Ciężko odetchnęłam i położyłam chusteczkę na stoliku i schowałam głowę pomiędzy kolanami.Nie wiedziałam co myśleć więc poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.Po chwili do pokoju przyszedł Justin.Usiadł koło mnie.
-Co się stało?Kto to James?-zapytał.
-Chłopak z którym byłam prawie rok,rzucił mnie.
-Czemu?
-Zadaje sobie to pytanie od roku.
Justin słuchał mnie uważnie.
-Zresztą nie ważne,boli nos?
-Nie.
-Na pewno?Powinieneś iść do lekarza.
-Nie jest złamany.Po prostu mi leci krew i tyle.
Pokiwałam głową i ponownie się położyłam.




2 komentarze:

  1. Super czekam na dalsze rozdziały :* wgl to mój ulubiony blog kocham go <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boze,dziekuje:** Nastepny rozdzial pojawi sie jutro:))<3

      Usuń