wtorek, 10 września 2013

Sixteen.

-Nie możesz uciekać.-powiedział chłopak.
-Co masz na myśli?-zapytałam nie wiedząc kompletnie o co chodzi.
-To że powinnaś tam pójść i z nią porozmawiać.
Wstałam z łóżka.
-Nie teraz głuptasie.-zaśmiał się.
Ponownie usiadłam.To...takie słodkie.On jest moim ideałem.Osobą której zawsze potrzebowałam.Justin zawsze wie co zrobić,idealnie przeprasza,idealnie całuje,idealnie się zachowuje.Pomyśleć że kiedy go poznałam tak strasznie mnie wkurzał...
-Jak odpoczniesz i będziesz chciała wracać to powiedz.-rzekł.
-Jasne.
Siedzieliśmy w ciszy nie ruszając się.
-Będziemy tak siedzieć?-zapytałam.
-To znaczy?-zaśmiał się chłopak.
-No wiesz,siedzimy i nic nie mówimy.
-Nie wiem o czym mam teraz mówić więc wolę siedzieć cicho żeby nie powiedzieć czegoś co nie ma sensu.
-Zadziwiasz mnie Justin.
-Co masz na myśli?
-Ty...zmądrzałeś odkąd cię poznałam.
Justin zaczął się śmiać.
-A byłem głupi?
-Niestety tak.
-Ty się nie zmieniłaś,zmieniło się w tobie tylko to że na mnie lecisz.Nie no,właściwie to od początku na mnie leciałaś.-uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie prawda!
-Nie,wcale.-powiedział sarkastycznie.
Nastąpiła cisza.
-Justin...zawieziesz mnie do domu?-rzuciłam nagle.
-Mówiłaś że nie chcesz tam wracać?
-Chcę zabrać swoje rzeczy.
-Co?!
-Nie mam zamiaru siedzieć ze zdrajczynią.
-Dopiero co się wprowadziłaś i już się wyprowadzasz?Teraz to tak samo twój dom jak i jej.
-Nie na zawsze,na jakieś 2 dni.Pójdę do rodziców.
-A co im powiesz?
-Że...do Van przyjechali goście albo coś innego...
Bieber pokiwał głową.
-Hej!Zamieszkaj u mnie!Mojej mamy nie ma!
-A kiedy będzie?
-Dziś pisała mi że za 3 dni.
Zastanowiłam się chwilę.
-Dobra,czemu nie.Ale Vanessa jest pewnie w domu to jak mam iść po rzeczy nie spotykając się z nią.
-Napiszę Cody'emu sms'a żeby napisał do Van czy jest.
Uśmiechnęłam się.
Do:Cody
Zapytaj Vanessy czy jest w domu ,napisz jej sms'a.To ważne.

Telefon Justina szybko zawibrował.

Od:Cody
Po co?

Do:Cody
Nie gadaj tylko wysyłaj zioms.

Po jakiś pięciu minutach dostaliśmy odpowiedź.

Od:Cody
Piszę że obecnie nie bo poszła szukać Ashley.

Do:Cody
Dzięki stary.

Wyszliśmy z domu.Justin wsiadł do auta,ja też.Odpalił silnik.Ale on zgasł.Ponownie go włączył...ii on znowu się wyłączył.
-Kurwa co jest.-powiedział.
Okazało się że nie wiem co i jak bo nie znam się na tym ale coś tam się zepsuło czy tam wysiadło czy jakoś tak.
-Chyba musimy jechać taksówką.-powiedział.
-Nie możemy iść pieszo?
-To kawałek drogi a leje jak z cebra.
-To co.-powiedziałam i się zaśmiałam.
-Nie bo się przeziębisz.
-Już mi ciepło.
Justin patrzał na mnie przez chwilę po czym wysiadł z samochodu.Otworzył mi drzwi.Wysiadłam trzymając nadal jego kurtkę.Zdjęłam ją i mu podałam.
-Załóż ją.-powiedział.
-Nie,Justin ty masz koszulkę na ramiączkach a mi i tak jest ciepło.
Justin wziął ode mnie swoją "skórę" i założył mi ją.Spojrzałam na niego.Przygryzłam wargę.
-Na pewno jej nie chcesz?-zapytałam.
-Skarbie,jak tylko na ciebie patrzę to robi mi się gorąco.-blondyn uniósł brew i się zaśmiał.
Szliśmy jak jacyś idioci,w ulewę.Za rękę,cali zmoknięci.Moje włosy oklapły a po twarzy spływały nam krople deszczu.Zaczęłam tańczyć w deszczu i biegłam przed siebie szczęśliwa.Oto dowód że kobiety są zmienne,to też dowód na to że ktoś kogo kochamy może poprawić nam humor o 180 stopni.Ustaliśmy na środku chodnika.Spojrzeliśmy sobie w oczy i złączyliśmy nasze usta.To było...coś niezwykłego.To nie był kolejny zwykły pocałunek,to było coś co zdarzało się tylko w bajkach.

"Pocałunek w deszczu,cali przemoknięci stoją na środku ulicy i nie patrząc na warunki ukazują sobie uczucia..."

Chwila,właśnie tak było w mojej ulubionej książce!Złapałam Justina za ręce i nie odrywając się od niego splotłam nasze palce.
-Kocham cię.-powiedział.
Za każdym razem słysząc te słowa,moje serce stawało a w brzuchu czułam nie motylki a potężne motyle.
-Ja też cię kocham,mocno.-odpowiedziałam.
Przytuliliśmy się jeszcze i pobiegliśmy do domu.Otworzyłam kluczem drzwi wejściowe.Weszliśmy do środka.Stałam przodem do Justina.Był zakłopotany.Odwróciłam się.
-Bałam się o ciebie.-powiedziała...Vanessa.
-Ta?A nie bałaś się że się dowiem o tobie i Larightoon'ie?-powiedziałam zirytowana.
-Daj mi to chociaż wytłumaczyć...proszę.-powiedziała błagalnym głosem.
Spojrzałam na Justina i znowu na nią.
-Proszę bardzo,tłumacz.-mruknęłam i udałam się z Justinem do salonu.
Usiedliśmy na kanapie a Van niespokojnie chodziła w tą i z powrotem.
-Zaczęło się od tego że kiedy wtedy poznałaś James'a,myślałam o nim że to wspaniały chłopak.Był idealny dla ciebie.Któregoś razu czekaliśmy na ciebie czy coś i on zaczął mnie całować i no nie będę kłamać,mi się to podobało.Nie przestawałam,nie umiałam tego powstrzymać.Chciałam ale nie mogłam.Spotykaliśmy się potajemnie tydzień po tygodniu ,po jakimś c James z tobą zerwał,od roku czuję się winna,zawsze będę,bo to przeze mnie.Nigdy bym nie pomyślała że ktoś taki jak on tak się zachowa w stosunku do mnie.Dlatego tak bardzo się cieszyłam,nadal się cieszę że masz Justina...
-Co się z nim stało przez rok?-zapytałam.
-Nie wiem,zerwał ze mną kontakty.Często szantażował mnie że wszystko ci powie.Nie raz musiałam dawać mu pieniądze.
-Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś że się całowaliście?!
-Bałam się że cię stracę...
-Gdybyś powiedziała mi to od razu,może nasza przyjaźń nadal by trwała.
-Ale Ashley,z przyjaźnią nie jest tak jak z chłopakiem.Nie ma że powiesz "zrywam przyjaźń".Przyjaźni nie da się zerwać,to się po prostu czuje...
-Nie pouczaj mnie bo znawczynią przyjaźni nie jesteś.Przyszłam tylko po swoje rzeczy.
-Czekaj,chyba się nie wyprowadzasz,nie?-zapytała przerażona.
-Nie,ale nie ze względu na to że ci wybaczam,ze względu na to że moi rodzice wydali dużo pieniędzy na dom i inne pierdoły.
Wstałam z kanapy i pociągnęłam Justina lekko za rękę do pokoju.
-Mam nadzieję,że...kiedyś mi to wybaczysz.-powiedziała szklanymi oczami.
Nie odpowiedziałam tylko po prostu udałam się do pokoju.Wzięłam pojemną torbę i spakowałam tam bieliznę,spodnie,telefon i wzięłam w rękę kurtkę.Zapięłam torebkę i wyszliśmy z domu.Nigdy w życiu nie pomyślałabym że zachowam się w takim stosunku do mojej przyjaciółki.Nigdy.Poszliśmy szybko do Justina.Weszliśmy sali mokrzy do domu.Chłopak poszedł do łazienki po ręcznik i za chwilę do mnie wrócił.Wytarł twarz i ręce i podał mi go.Wytarłam się nim.
-Idę się przebrać.Zaraz wracam.-uśmiechnęłam się lekko,wzięłam torbę i poszłam do łazienki.
-Okej.
Weszłam do środka,rozebrałam się do samej bielizny i założyłam suche,krótkie spodenki.Szukałam w torbie koszulki.Nie ma.
-Cholera.-powiedziałam szeptem.-Justin!-zawołałam.
Bieber wszedł do środka i nie mógł powstrzymać swojego łobuzerskiego uśmieszku.
-Ymm,w pokoju nie wypadła mi przypadkiem bluzka z torby?-zapytałam.
-Nie.-odpowiedział szybko.
-Skąd wiesz?
-Yyy,tak myślę...
-Justin idź i zobacz,nie wiem na co liczysz.-powiedziałam i wyrzuciłam ręce w powietrze.
Chłopak wyszedł na chwilę z pomieszczenia i zaraz znowu do mnie wrócił.
-Nie ma.
Westchnęłam.
-Na pewno?-upewniłam się.
-Na sto procent,ale ja nie mam nic przeciwko.-uniósł brew do góry.
-Zapomnij.
Nałożyłam na siebie z powrotem mokrą koszulkę.
-Czekaj,dam ci jakąś moją.-powiedział nagle.
Podszedł do szafki i wyjął jakiś szary T-shirt.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się.
Zamieniłam koszulki i wróciłam do pokoju.
-To co robimy?-zapytał.
-Nie wiem,wszystko tylko nie film.Rzygam już oglądaniem.
-Okej,w takim razie pokażę ci coś.
Justin sięgnął po laptopa i włączył jakiś filmik.Był na nim on z Cody'm,jak byli jeszcze mali.Wybuchłam śmiechem.
-To,to wy?!-śmiałam się.
-Ej no co,miałem tu 10 lat!
-Boże,skąd ty to masz?
-Moja mama miała to na kasecie.
Oglądaliśmy jeszcze inne filmiki.
-Jej,jaki ty tu byłeś słodki.-powiedziałam.
-A teraz nie jestem?
-Nie,teraz jesteś niegrzeczny i słodki.-uśmiechnęłam się.


1 komentarz: