Ujrzałam Justina obściskującego się z jakąś lalą.Łza popłynęła z mojego oka.Podeszłam do Justina.-
-Co ty wyrabiasz?!-krzyknęłam.
-Co cię to obchodzi?-zmarszczył czoło.-Między nami wszystko skończone.-dodał na luzie i ponownie wrócił do obściskiwania tej dziwki.
Poczułam pustkę,pustkę w głowie,w sercu,wszędzie.Wyszłam ze szkoły aby Van mnie nie zauważyła,nie mogłam wrócić do domu.Podbiegłam tam gdzie zawsze,nad jezioro na ławkę.Moje życie straciło sens.Kim byłam bez niego?Kiedy wreszcie myślałam że to coś poważnego on mówi że to koniec?Zaczęłam mocniej płakać,ktoś podszedł mnie od tyłu i zasłonił dłońmi oczy.Zaczęłam się cała trząść a moje serce stanęło.
_______________________________
Z trudnością otworzyłam oczy.Zobaczyłam że leżę w szpitalu i jestem podłączona do kroplówki.Co się stało?Czemu mu jestem?Wystraszyłam się,wtedy weszła moja mama.
-Boże skarbie obudziłaś się!Dzięki Bogu!-mówiła przez łzy.
-Co ty tu robisz?-zapytałam zaspana.-I co JA tu robię?-dodałam.
-Nie wiem co się stało ale podobno jakiś chłopak cię tu przywiózł i szybko pojechał.-powiedziała marszcząc czoło.
Uśmiechnęłam się.Justin!Jednak mnie kocha!
-A czemu leże w szpitalu?
-Uderzyłaś się mocno w głowę,muszą ci zrobić badania.
Zobaczyłam lekarza.Moja mama szybko do niego podbiegła i wyszli z sali.Drzwi były niedomknięte i słyszałam ich rozmowę.
-Proszę pana,co jej jest.-moja mama posmutniała.
-Nie zrobiliśmy jeszcze dokładnych badań.Miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze.
Uśmiech zszedł z mojej twarzy.
*Według Justina*
Wyszedłem ze szkoły dużo wcześniej.Poszedłem do domu i oglądałem telewizję jedząc chipsy.Zaczynał się jakiś romantyczny film więc chciałem przełączyć ale pilot leżał na drugim końcu pokoju.Jęknąłem bo nie chciało mi się wstawać.Trudno.Obejrzałem kawałek i muszę powiedzieć że to gówno wciąga ale jest żałosne,facet mówi dziewczynie jak to ją kocha,kłócą się i mają jakieś problemy jak nie wiadomo co.Chwila,to tak jak ja z Ashley.Po jakimś czasie zaczął dzwonić mój telefon,który leżał tam gdzie pilot.Nie wstawałem.Dzwonił drugi raz i trzeci...Wkurzyłem się i wstałem.
-Czego?!-krzyknąłem nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Nie drzyj się.Tu Vanessa.Cieszę się że się pogodziłeś z Ashley i nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna że od razu zawiozłeś ją do szpitala.To tylko to chciałam ci powiedzieć.Na razie.-powiedziała dziewczyna.
-Co?O czym ty...-nie zdążyłem dokończyć i usłyszałem pikanie co oznaczało że rozmowa się skończyła.
O czym ona gada?My się wcale nie pogodziliśmy,jakim szpitalem?Muszę tam jechać.Wyłączyłem telewizor i poszedłem do auta po czym pojechałem do szpitala.
-W której sali leży Ashley Storling?-powiedziałem do sekretarki czy jak jej tam.
-Kim pan jest?-wychyliła się zza ekranu komputera.
-Jej chłopakiem.-na ostatnie słowo ciężko odetchnąłem bo nie wiedziałem czy między nami jeszcze coś jest.
-Jeśli nie jest pan z rodziny nie mogę zdradzać żadnych informacji.
-Kurwa gdzie ona leży?-podniosłem lekko ton.
-Proszę wyjść po wezwę ochronę!-krzyknęła.
Zmrużyłem w jej kierunku oczy i wyszedłem z budynku.Ja pierdole co teraz?Miałem plan,idealny plan.Wróciłem do domu i wróciłem do oglądania telewizji.
*Według Ashley*
Dowiedziałam się że będę w śpiączce przez jakiś czas.Przeraziłam się lekko ale nie miałam wyboru.Dostałam specjalny zastrzyk i czułam że moje powieki pomimo mojej niechęci same się zamykają.
*Według Justina*
Kiedy wybiła 22,wsiadłem w samochód i ponownie pojechałem do szpitala.Było tam cicho i pusto.Zauważyłem fartuch na krześle,mam zajebiste szczęście,nikt mi nie powie że nie.Wziąłem go po cichu i ubrałem na siebie.Sekretarka nie poznała mnie najwyraźniej bo wtedy byłem inaczej ubrany i miałem na sobie czapkę.
-Dzień dobry,w której sali leży pacjentka Storling?-zapytałem bardzo niskim głosem.
-A pan to kto?-zapytała zdziwiona.
Kurwa.
-Yyy...jestem nowym lekarzem i zapomniałem w której sali leży pacjentka.
-Dobrze,to sala 65.
-Dziękuję.-rzuciłem i wbiegłem do windy.
Uśmiechnąłem się sam do siebie,jestem genialny.Kiedy znalazłem salę,zobaczyłem przez lekko uchylone drzwi czy nikogo tam nie ma,nie było.Nikogo oprócz Ashley.Powoli wszedłem do środka.
-Ash?-zapytałem szeptem.
Nie odpowiedziała.
-Ashley?-zapytałem ponownie.
Nadal nic.Usiadłem obok niej.Co się stało?Czemu nie odpowiada?Nie śpi bo by się już dawno obudziła.Siedziałem i patrzałem na nią jak "śpi".Wyglądała idealnie,jak zawsze zresztą.Wziąłem w rękę jej dłoń i pogłaskałem ją po policzku.Przeze mnie tu wylądowała.Ale ja nadal nie wiem co się stało.Usłyszałem głos lekarza i pielęgniarki którzy zbliżali się do sali.Cholera,szybko wbiegłem do łazienki.
-Co z pacjentką?-zapytała kobieta.
-Wszystko jest chyba w porządku,czaszka jest cała,na szczęście nie doszło do wstrząsu mózgu bo to by mogło być niebezpieczne.-odpowiedział facet.-Ale konieczne będzie jeszcze jedno prześwietlenie,jednak można ją już obudzić ze śpiączki.-dodał.
Ten gościu podał dał jej jakiś zastrzyk i zauważyłem że bardzo,bardzo powoli się budzi.
-Co jest?-zapytała bardzo powoli i cicho,ledwo ją słyszałem.
-Już wszystko w porządku.Niech pani idzie spać.Jutro jeszcze jedno prześwietlenie i będziemy mogli panią wypuścić.
Ash kiwnęła głową,lekarz i kobieta wyszli z sali.Ashley ponownie zamknęła oczy a ja cicho podszedłem do niej.Otworzyła oczy.
-Co ty tu robisz?!-chciała krzyknąć jak najgłośniej ale była zbyt osłabiona.
-Nie krzycz bo mnie stąd wywalą!-powiedziałem szeptem udając że krzyczę.
-Nie chcę cię widzieć,wyjdź stąd.-rzuciła.
-Dasz mi chociaż wytłumaczyć?
-Nie,wypad.
-Nigdzie nie idę.
-Zaraz zawołam pielęgniarkę to wyjdziesz.
-Kurwa daj mi dojść do słowa!-krzyknąłem i za chwilę zdałem sobie sprawę że jestem idiotą bo pewnie zaraz ktoś tu wejdzie i mnie wywali.
-Czego chcesz?Powiedziałeś koniec i nic więcej nie potrzebuje.
-Jak się umawiasz z tym pedałem to się nie dziw.-wkurzyłem się.
-Ty się obściskujesz z jakąś lalą,okłamałeś mnie że byłeś wtedy z tatą.
-Nie!Byłem wtedy z ojcem,skąd miałbym klucze do mieszkania jakbym z nim wtedy nie poszedł?
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę.Zrobiło jej się głupio.
-Jak tu trafiłaś?-zapytałem uspokojony już.
-Nie wiem,wiem że byłam nad jeziorem,ktoś zasłonił mi oczy,chciałam uciec i potknęłam się o coś,wywróciłam się i zemdlałam.Ale nie wiem kto mnie tu przywiózł i myślałam że to ty.
-Ja...nie...-powiedziałem zakłopotany bo jeśli coś jej się stało to ja powinienem ją tu przywieść i nikt inny.
-Chwila dlaczego masz fartuch i jak w ogóle tu wszedłeś?
-Ten szpital jest jebnięty.Do Cody'ego mnie wpuścili,do ciebie nie.-rzuciłem zirytowany.
-Ale czemu masz fartuch lekarski?
-Zabrałem.
-Po co?
-Żeby się z tobą zobaczyć.
Ashley spojrzała mi w oczy i zauważyłem że jej robią się szklane i z jej oka popłynęła łza.
-Przecież z nami koniec.-powiedziała cienkim głosem jakby zaraz miała się rozpłakać.
-Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy jak bardzo jesteś dla mnie ważna...bez ciebie jestem nikim,uszczęśliwiasz mnie,pociągasz,czasami denerwujesz...nie umiem bez ciebie żyć.-powiedziałem oblizując co chwilę wargi.-Ja pierdole nie wierzę że to powiedziałem.-dodałem i się zaśmiałem.
-Ja...umówiłam się z Tomem po to żebyś był zazdrosny.-powiedziała zakłopotana.
-Nie musisz się starać żebym był zazdrosny,bo i tak jestem.A Tomowi jeszcze przetrzepie ten pedalski ryj,zobaczysz.-uśmiechnąłem się.
-To...między nami jest jak dawniej?
Nie odpowiedziałem jej tylko zbliżyłem się do niej i namiętnie ją pocałowałem.Zrzuciłem z siebie fartuch i usiadłem koło Ash nie odrywając się od niej.Tego mi było trzeba,jedyne czego potrzebowałem to jej ust i ogólnie jej całej.Jej oczu,jej ust,jej dłoni na moim brzuchu,jej głosu.Wszystkiego.
-Nawet nie wiesz jak cię cholernie kocham...-powiedziałem jej do ucha.
-Ja ciebie też.-pocałowała mnie.-Zabierz mnie stąd błagam...-dodała.
-Jak?
-Nie wiem,wymyśl coś.-jęknęła.
Zastanowiłem się przez chwilę,mam pomysł ale nie wiem czy wypali..
______________________________________________
Wiem że czekaliście długo a rozdział jest krótki i do dupy ale nie mam ostatnio dużo czasu bo planuje urodziny przyjaciółki+nauka...sami rozumiecie.Mam nadzieję że będę mieć więcej czasu.Pozdrawiam i przepraszam:( xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz